autor: Bolesław Wójtowicz
Tony Tough 2: A Rake's Progress - przed premierą - Strona 3
Rzecz cała dzieje się dużo wcześniej, niż historia opowiedziana nam w części pierwszej, w latach, gdy Tony częściej, zamiast swojego wysłużonego prochowca i kapelusza, wdziewał na siebie krótkie spodenki...
Przeczytaj recenzję Tony Tough 2: A Rake's Progress - recenzja gry
Spaghetti, pizza, weneckie gondole, freski Michała Anioła oraz pewien wyrób samochodopodobny, to będą zapewne najczęściej wymieniane dzieła rąk i umysłów potomków wychowanków rzymskiej wilczycy. No, może kilka komuś udałoby się jeszcze wyliczyć. Ale jeśli zadałbym pytanie: ile znacie gier komputerowych, których twórcami są mieszkańcy Wielkiego Buta, to obawiam się, że na odpowiedź musiałbym chyba poczekać dłuższą chwilę. Tak, to prawda, nie ma ich zbyt wiele, a przynajmniej w niewielkiej liczbie zdołały się przebić na rynkach innych europejskich państw.
Ale przed paroma laty ukazała się gra, o której mówiło się długo i dużo, zdobyła całkiem sporą popularność wśród graczy i niezwykle przyzwoite oceny. A biorąc pod uwagę fakt, że pojawiła się zupełnie znikąd, bez szumnych zapowiedzi i wzniosłych haseł oraz zagrań speców od marketingu, tym bardziej należy jej sukces uznać i docenić. Wszyscy już wiecie, którą grę mam na myśli? Tak, oczywiście, to Tony Tough – The Night of Roasted Moths, który w naszym kraju został wydany pod tytułem Tony Tough i Noc Pieczonych śCiem. Pamiętacie? Jasne, że tak. Chyba każdy miłośnik przygodówek wziął sobie za punkt honoru, by przynajmniej popróbować tej gry. A jeśli nie? No cóż, wówczas można powiedzieć jedno: ma czego żałować. Dzieło włoskich programistów zachwyciło wszystkich znakomitym, niezwykle zakręconym poczuciem humoru, intrygującą fabułą oraz kapitalną, komiksową grafiką. Obserwując na ekranie przygody malutkiego ciałem, ale wielkiego duchem, detektywa z agencji Wallen & Wallen, który w pewną październikową noc, tę jedyną i niezwykłą, wyrusza na poszukiwania swojego zaginionego... psa (?) o wdzięcznym imieniu Pentagruel, a przy okazji ma nadzieję znaleźć okrutnego zbrodniarza, kradnącego dzieciom cukierki, każdy, kto dysponuje odrobiną poczucia humoru, bawił się setnie. Pomagając Tony’emu w rozwiązywaniu różnego rodzaju zagadek i łamigłówek, tym samym, w co święcie wierzył nasz detektyw, mieliśmy okazję, by zapobiec inwazji Obcych na naszą rodzimą planetę. W tym celu musieliśmy wejść do niezwykłego Parku Rozrywki, przemierzyć Tunel Miłości, zajrzeć do tajemniczego Zamku. I szukać odpowiedzi. Świetna, ręcznie rysowana oprawa graficzna, kapitalna ścieżka dźwiękowa, wymagające innego podejścia do ich rozwiązywania zagadki i całe mnóstwo śmiechu, to wszystko razem sprawiało, że do przygód Tony’ego Tough wracałem jeszcze nie raz.
Kiedy więc tylko pojawiły się informacje, że Stefano Gualeni i Valerio Massari wraz z kolegami z firmy Prograph Research zabierają się za realizację drugiej części przygód mojego ulubionego detektywa, pod tytułem Tony Tough in A Rake’s Progress, zatarłem łapki z radości. Świetnie, doskonale, bardzo dobrze! Licząc na to, że już niedługo będę miał okazję do równie kapitalnej zabawy, jak poprzednio, zacząłem przemierzać otchłanie Sieci w poszukiwaniu wszelkich informacji związanych z najnowszym dziełem włoskich mistrzów kodu. Paru ciekawych rzeczy udało mi się dowiedzieć, kilka mnie zachwyciło, coś tam mną wstrząsnęło, ale ogólnie, pod koniec poszukiwań mogłem uznać, że chyba nie będzie źle... Przyjrzyjmy się więc temu, co szykują nam Stefano i Valerio, a zaczniemy, oczywiście, od fabuły przygotowywanej gry.