autor: Wojciech Ząbek
A Vampyre Story - przed premierą - Strona 2
Patrząc na grę wraca sentyment do starych przygodówek z lat 90-tych, korzeni point & click. Pod względem wykonania gra przypomina choćby „The Curse of Monkey Island”.
Przeczytaj recenzję A Vampyre Story - recenzja gry
Przyzwyczailiśmy się już do faktu serwowania nam tysięcy książek, filmów czy właśnie gier komputerowych z wampirami w roli głównej. Z reguły są one dobrym lub gorszym przedstawicielem gatunku horrorów i dążą wszystkimi możliwymi sposobami do celu, którym jest wystraszenie odbiorcy w jak największym stopniu. Czy bałeś się w trakcie oglądania filmu Wywiad z wampirem? A może miałeś nocne koszmary po przeczytaniu książki o Draculi? No to w końcu będziesz mógł się odprężyć drogi graczu, gdyż A Vampyre Story to najzwyklejsza (no nie taka calkiem zwyczajna, ale o tym poniżej) parodia całego gatunku horrorów! Dwuwymiarowa przygodówka, która serwuje śmiertelną dawkę humoru!
Z pewnością wielu osobom nietęgi ból głowy sprawił tytuł. Nie ma tam jednak żadnego błędu ortograficznego, a zapis vampyre jest w pełni zamierzony. Wyraz ów pochodzi rzekomo z języka serbskiego, jednak inspiracją dla twórcow była jedna z pierwszych opublikowanych powieści o wampirach – The Vampyre, która została napisana przez Lorda Byrona i Johna Polidori.
Choć pierwsze pomysły związane z samymi postaciami i wstępny zarys fabuły pojawiły się w głowach panów z Autumn Moon Entertainment już w lecie 1995 roku, to tak naprawdę o samym fakcie, że ma to być gra komputerowa zadecydowano dopiero siedem lat później. Początkowo zastanawiano się bowiem, czy nie stworzyć show telewizyjnego lub też rozbudowanego komiksu na owej bazie. Pojawiało się wiele wątpliwości, ostatecznie zrezygnowano jednak z powyższych zamiarów. Do pierwszych szkiców zaczęto zbierać dalsze fundamenty fabuły i informacji o samych bohaterach, wydając zarazem oficjalny komunikat prasowy, w którym twórcy wielce zadowoleni oznajmili: „Bierzemy się do roboty!”.
Akcja A Vampyre Story rozgrywa się w Europie w okolicy 1880 roku. Główną bohaterką gry jest Mona De La Fete, śpiewaczka operowa starająca się dojść na sam szczyt, czyli zdobyć możliwość występu w Operze Paryskiej. Jej ambitne plany zostają jednak nieco pokrzyżowane przez jednego z jej fanów, który – jak się później okazuje – jest... wampirem! Niejaki Shrowd Von Kiefer porywa młodą śpiewaczkę do swego zamku i soczystym ukąszeniem w szyję śpiewaczki sprawia, że dołącza ona do grona jemu podobnych. Mona nie decyduje się jednak na wieczne (i to dosłownie) pozostanie u boku swego „adoratora” oraz serwowanie mu każdego dnia krwistych obiadków. Postanawia podjąć próbę ucieczki i zrealizować swe życiowe marzenie, czyli wystąpić w sercu kultury europejskiej – Paryżu.
Nasza bohaterka w trakcie swych przygód nie będzie oczywiście pozostawiona sama sobie. W podróży będzie jej wiernie towarzyszyć nietoperz Froderick, będący dla niej wielką pomocą i to nie tylko ze względu na swe ostre kły i umiejętność latania, ale przede wszystkim za sprawą praktycznych porad udzielanych naszej bohaterce w trudnych chwilach. Sama Mona po swej przemianie w wampira posiadać będzie również dużo cech charakterystycznych dla gatunku, do którego w ostatnim czasie mimowolnie dołączyła. W sumie zdecydowano, że będzie ich siedem (jedna umiejętność zdobywana w każdym poziomie), a te które są już wiadome to: możliwość przemienienia się w nietoperzycę (czyżby zapowiadał nam się wątek miłosny między nią a Froderickiem?), wypijania krwi z ofiar (oczywiście jedynie w takiej ilości, aby nikogo nie zabić) i umiejętność manipulowania pogodą.
Na swej drodze spotkamy rzesze różnorakich postaci, zdobędziemy słabsze i silniejsze zdolności, ale owym elementem do którego przyłożono najwięcej uwagi, to wszechobecność i duża dawka świetnego humoru. Przemiana młodej kobiety w wampirzycę i jej dalsze perypetie z tym związane, jak choćby spanie w trumnie, podróże wyłącznie po zachodzie słońca czy ucieczki przed gotowym na wszystko tłumem brzmią dość drastycznie. Jednak możemy się tu spodziewać sporej dawki dobrego humoru i wynikających w trakcie rozgrywki paradoksalnych sytuacji, które prowadzą z jednego komizmu w głąb innego. Przykładów poczucia humoru ze strony LucasArts (a więc poprzedniego miejsca pracy programistów Autumn Moon Entertainment) dostaliśmy już na początku lat 90-tych przy ich ówczesnych grach przygodowych i jestem pewien, że i tym razem będzie to znaczący atut produktu.