autor: Adam Włodarczak
Broken Sword: The Sleeping Dragon - zapowiedź - Strona 2
Broken Sword: The Sleeping Dragon to kolejna część słynnego przygodowego cyklu Broken Sword, z powodzeniem kontynuowanego przez zespół Revolution Software już od ponad pięciu lat.
Przeczytaj recenzję Broken Sword: The Sleeping Dragon - recenzja gry
Jedni mówią, że nowe i zarazem dobre gry przygodowe to już gatunek wymarły. Drudzy śmiało twierdzą, że wystarczy tylko poszukać, obejrzeć się wokół siebie i wybrać jedną z wielu dostępnych opcji. Niezależnie, do której grupy zaliczasz się wy, drodzy czytelnicy, warto wiedzieć i zanotować, że w czeluściach rewolucyjnej firmy Revolution Software powstaje gra nietuzinkowa. Zakochanych w dwóch poprzednich częściach tejże produkcji zachęcać do dalszej lektury nie muszę, natomiast pozostałym, żółtodziobom pierwszy raz widzącym nazwę Broken Sword, narobię smaku – przygodówka, jakich mało zbliża się do waszych jakże spragnionych napędów!
Na samym początku, celem wtajemniczenia mniej świadomej części czytelników, powiem tylko, że Broken Sword to produkt zadawalający społeczności graczy od ponad pięciu lat. Dużo można by wypisywać o poprzednich częściach Brokena, jednakże jest to zapowiedź najnowszej części i właśnie na „The Sleeping Dragon” skupmy całą swą uwagę.
Wszędobylska ewolucja
W naszym „growym” środowisku zauważyć można nieustanny rozwój, który wypiera przyjęte dotąd standardy. W przypadku serii Broken Sword owy „boom” przejawia się przede wszystkim zmianą trybu z 2D na 3D. Jest to największe novum, jakie autorzy mają zamiar nam zaserwować.
Do tej pory w przygodówkach firmy Revolution Software obowiązywał system „najedź i kliknij”, czyli typowe rozwiązanie dla gier 2D z tego gatunku. Tym razem jednak wszystko się zmieni. Programiści zapowiadają przejście w pełen trójwymiar i odejście od... myszy! Zszokowanych tą informacją konserwatywnych wielbicieli Brokena ukoją z pewnością zapewnienia autorów, że zmiana ta tylko pozornie wydaje się zupełnym odejściem od dotychczasowej formy. Po kolei jednak...
Którędy do toalety?
Bardzo istotną zmianą jest przejście na odmienny system sterowania. Wspomniane wcześniej odejście od myszy może przyprawić o palpitację serca niejednego tradycjonalistę. Zanim jednak ktokolwiek z was zadzwoni po pogotowie, warto wiedzieć co ciekawego majstrują programiści.
Krótko mówiąc: miast myszki dostaniemy klawiaturę bądź gamepada. Kilka klawiszy (prawo, lewo, góra, dół, akcja, itp.), zdefiniowanych przez samego użytkownika, ma z całkiem niezłym skutkiem trafić w gusta odbiorców. Przykładowo, chcąc podnieść dany przedmiot, podchodzimy do niego i wciskamy klawisz akcji – gotowe. Okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Zapyta ktoś, w takim razie po co ta zmiana? Myszką przecież łatwiej, szybciej? Sęk w tym, że będziemy obracać się cały czas w trójwymiarowym świecie (a nie, jak wcześniej, w trybie 2D) i sterowanie klawiaturą jest optymalnym, dużo wygodniejszym rozwiązaniem.