Graliśmy w Destiny 2 – szansa na bardziej udany start
Druga część Destiny celuje bardziej w nowych graczy, niż w starych weteranów, którzy i tak czekają na każdą dodatkową zawartość w ich ulubionym uniwersum.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Destiny 2 – diablo dobra strzelanka
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- nowy start ze świeżą, filmową fabułą;
- cztery nowe, duże lokacje;
- przeróżne questy poboczne zachęcające do eksploracji;
- nowe umiejętności i typy broni;
- system „guided game” ułatwiający szukanie ekipy do grania;
- większa rola klanów w grze;
- wersja PC na platformie Battle.net w 4K i bez limitu klatek, ale za to opóźniona;
- 30 klatek na konsolach;
- zmagania sieciowe 4 vs 4 graczy;
- brak dedykowanych serwerów.
Pierwsza część Destiny zaliczyła wyboisty start. Rekordowe wyniki przedpremierowej sprzedaży oraz ogromne oczekiwania zderzyły się z przeciętnymi ocenami krytyków i jękiem zawodu graczy, mocno rozczarowanych średnią, pozbawioną głębszego sensu historyjką o strzelaniu do kosmitów. Twórcy z Bungie nie mieli też pomysłu, jak przekonać wszystkich, że esencją Destiny nie jest początkowa kampania, tylko to, co zaczyna się po niej, z kooperacyjnymi rajdami na czele.
Jeśli bowiem ktoś się przełamał i poczekał do premiery najważniejszej aktywności w endgamie oraz – co bardziej istotne – znalazł współtowarzyszy do wspólnej zabawy, odkrywał niezwykle satysfakcjonującą rozgrywkę z mechanizmami nieobecnymi w ogóle w misjach fabularnych. Mleko się już jednak wylało i chociaż przez następne 3 lata Destiny zmieniało się w coraz lepszą produkcję ze wspaniałą społecznością fanów, szereg złych decyzji na starcie sprawił, iż tylko część graczy doświadczyła tych najlepszych rzeczy, jakie oferowała gra.
Nowy początek i świeży start w fabule rozpoczyna się od widoku znajomego dla każdego weterana Destiny.
Oglądając niedawno zapowiedź drugiej odsłony cyklu na specjalnym pokazie w Los Angeles, odniosłem wrażenie, że celowano tu bardziej w ponowną, tym razem właściwą, próbę wystartowania z marką niż w pełnoprawny sequel. To pełna subtelnych poprawek stopniowa ewolucja, wnosząca radykalne zmiany głównie do tych najbardziej krytykowanych elementów w grze z 2014 roku. Całość powinna być teraz bardziej przystępna i ciekawsza dla nowych graczy, weterani natomiast mogą podzielić się na dwa obozy – tych zadowolonych z ogromnej porcji nowej zawartości i tych narzekających na niewielką liczbę zmian – zwłaszcza w kwestiach technicznych.
Nowy początek
Jednym z najbardziej krytykowanych elementów pierwszej części Destiny była fabuła, bez wyraźnego początku, środka i końca, z małą porcją przerywników filmowych i dialogami w stylu: „Nie mam nawet czasu wyjaśniać, dlaczego nie mam czasu na wyjaśnienia”. Zgodnie z zapowiedzią historia w Destiny 2 nie pociągnie dalej głównego wątku walki trzech ras skupionych wokół kulistego „Podróżnika” ze złą „Ciemnością” (możliwe, że stanie się to w dodatkach DLC), tylko otworzy zupełnie nowy rozdział opowieści, w którym zmierzymy się z innym wrogiem – Ghaulem – przywódcą Czerwonego Legionu znanej już rasy Cabal. Dzięki takiemu rozwiązaniu nowi gracze nie powinni odnieść wrażenia, że rozpoczynają zabawę w środku nieznanych im wydarzeń. Dla weteranów natomiast przygotowano mocne uderzenie w postaci zniszczenia na starcie doskonale zapamiętanej przez nich lokacji, w której spędzili dziesiątki godzin, losując łupy czy bawiąc się z innymi. David Shaw – szef wersji PC – wyjaśnia:
Skupiliśmy się na tym, by gracze rozpoczynali Destiny 2 z „czystą kartą”. Jako nowy gracz nie chcesz czuć, że coś cię ominęło, że czegoś nie wiesz. Na początku opowieści każdy zaczyna od supersilnej postaci, by wkrótce jednak wszystko stracić i musieć startować od zera. Uważamy, że tworzy to idealną, wspólną ścieżkę dla wszystkich, by nauczyć się nowych mechanik, nowych umiejętności, wszystkiego, co pojawia się w grze. Wierzymy, że to idealne rozwiązanie zarówno dla weteranów, jak i nowych graczy.
W oskryptowanych misjach pojawią się towarzyszące nam postacie niezależne, jak choćby komandor Zavala.
W nowym wątku pojawią się dużo bardziej oskryptowane misje, w których w końcu zobaczymy odgrywające swoje role znane postacie NPC, jak chociażby tytana Zavalę walczącego obok nas w pierwszym zadaniu „Homecoming”. Destiny 2 ma zawierać też więcej przerywników filmowych niż cała poprzednia odsłona z wszystkimi dodatkami – szkoda jedynie, że ich wyświetlanie nadal przerywane jest czarnym ekranem ładowania z znaną pulsującą ikonką. Na tle innych tytułów nie są to może zmiany rewolucyjne, ale w porównaniu z pierwszą częścią kampania fabularna ma być w końcu przyjemnym, kinowym doświadczeniem, a nie serią enigmatycznych zapisków na niesławnych kartach Grimoire, dostępnych wyłącznie na stronie Bungie.net.