autor: Andrzej Jerzyk
Hegemonia: Żelazne Legiony - przed premierą - Strona 2
Haegemonia: Legions of Iron to najnowsza kosmiczna strategia czasu rzeczywistego 3D stworzona przez węgierski zespół Digital Reality, odpowiedzialny między innymi za powstanie Imperium Galactica II: Alliances.
Przeczytaj recenzję Hegemonia: Żelazne Legiony - recenzja gry
Oj, ci stratedzy to mają dobrze. RTS’ów mamy w tym roku prawdziwe zatrzęsienie, szkoda tylko że równie wiele nie ukazuje się gier turowych i bardziej taktycznych. Ale bez wątpienia znacznie węższa jest populacja wielbicieli tych drugich, więc i gier do nich skierowanych jest mniej. RTS to taka rozrywka łatwa, szybka i przyjemna, więc nawet gracz niecierpliwy i wzbraniający się od długofalowego myślenia znajdzie sobie w niej wiele przyjemności. Co raz mniej kontrowersyjny jest pogląd, że wiele tych gier jest już bardziej grami zręcznościowymi niż strategicznymi. Zdaje się więc, że RTS’y są dla „prawdziwych” strategii tym, czym dla cRPG’ów jest Diablo: świetne, ale jednak to nie to samo...
Stosunkowo najmniej rozwiniętym podgatunkiem w grach o których mowa, jest gatunek RTS’u kosmicznego, futurystycznego, gwiezdnego, czy jak tylko by go nie określić. Najważniejsze, że wywodzi się od Starcrafta, a ściślej od gry Homeworld, która to ustaliła przed trzema laty standardy w klasie kosmicznych strategii 3D. Gatunek to ciekawy, acz niewdzięczny dla programistów – sporo gier, mimo ogromnej pracy włożonej w ich stworzenie, okazało się zupełnymi pomyłkami. Teraz jest szansa na godnego następcę Homeworld, bo przecież musi być jakaś przeciwwaga dla dziesiątek RTS’ów w klimatach średniowiecza czy II wojny światowej. Hegemonia: Legends of Iron to najnowsza gra z Cryo, w którą zagramy pod koniec listopada tego roku – miejmy nadzieję że spełni ona pokładane w niej nadzieje.
Mamy rok 2104, postępująca błyskawicznie kolonizacja Układu Słonecznego doprowadza do stworzenia Organizacji Kolonistów, potężnego tworu, jednoczącego narody zamieszkałe na różnych planetach. Centrum życia ludzkości przenosi się na Mars. Blisko miliard mieszkańców kolonii dysponuje potężną armią, która zaczyna niepokoić ziemskie władze. By uniknąć otwartego konfliktu, napędzanego przez niepodległościowe dążenia Marsjan (czerwona planeta stała się także centrum kulturalnym i naukowym), dochodzi do zwołania konferencji na Księżycu. Rozmowy jednak utykają w martwym punkcie i delegacja z Marsa postanawia powrócić na swoją planetę. Wchodzący w orbitę Marsa statek zostaje jednak zaatakowany i zniszczony przez nieznanych sprawców. Ginie siedemnastu przedstawicieli władz Marsa. Populacja kolonii obwinia za atak Ziemię, co prowadzi do jeszcze większego wzmocnienia idei niepodległościowych. Wreszcie po miesiącu od ataku staje się to, co musiało się stać. Wybucha wojna... Trudno chyba uznać tą historyjkę za realną, wierzyć że ludzkość po raz kolejny popełniłaby ten sam błąd i odmówiła komukolwiek prawa do suwerennych rządów, tym bardziej za sto lat. Ale jakiś pomysł na fabułę musi być i chyba nieprędko doczekamy się pierwszego RTS’a zupełnie pozbawionego fabuły.
Jak łatwo się domyśleć, opowiadamy się po którejś ze stron i zaczynamy walkę. Do wyboru są jednak nie tylko dwie strony – Ziemia i Mars. Oprócz nich, dochodzą jeszcze dwie rasy Obcych, które włączają się do konfliktu. Będzie więc z kim pohandlować i komu od czasu do czasu dokopać. A pola do walki nie zabraknie, bo gra zawierać będzie aż do 40(!) systemów słonecznych, spośród których do dziesięciu zobaczymy w jednej misji. To już staje się standardem, że w RTS’ach nowej generacji mapy są naprawdę olbrzymie.