Recenzja gry Spider-Man: Miles Morales - wejście z hukiem w nową generację
Insomniac Games zawojowało dwa lata temu platformę Sony ze swoją historią o Spider-Manie. Wydawany już za moment Miles Morales to idealny dowód na to, jak wiele mogą zmienić dwa lata i nowa generacja sprzętu.
Pamiętam swój pierwszy kontakt z grą Marvel’s Spider-Man na E3 w 2018 roku – byłem wtedy zachwycony płynnością, z jaką dało się przemierzać Nowy Jork i walczyć ze zbirami jako Człowiek Pająk. Premierowa wersja zdecydowanie spełniła moje oczekiwania i spędziłem wiele godzin, wcielając się w Petera Parkera. Co więcej, gra spodobała mi się na tyle, że Spider-Man studia Insomniac stał się moją drugą platyną na PS4 (zdecydowanie nie jestem jak UV, który wręcz kolekcjonuje platyny). Kiedy okazało się, że Miles Morales w końcu ma mieć swoje pięć minut, byłem zaciekawiony, choć pojawiła się też wątpliwość – czy po tylu latach dostawania różnych Peterów Parkerów w kompletnie odmiennych odsłonach jesteśmy gotowi na zupełnie inne podejście do nowojorskiego bohatera? Po przejściu gry Spider-Man: Miles Morales przyznam, że historia młodziaka to powiew świeżości w świecie superbohaterskich „pajęczaków”. Jest ona co prawda trochę za krótka, ale nie można nazwać jej zwykłą kopią produkcji sprzed dwóch lat.
Nie ma wujka Bena, ale są inne motywacje
Drobne spoilery w dwóch kolejnych akapitach
Zawiązanie historii Milesa ma miejsce jeszcze w poprzednim Spider-Manie, więc – chcąc nie chcąc – muszę parę rzeczy z tamtej fabuły przypomnieć. Jeśli zatem wolicie pominąć spoilery z wcześniejszej części cyklu, a także krótkie wprowadzenie do fabuły samego Moralesa, zachęcam do przeskoczenia do kolejnej sekcji tekstu, od następnego śródtytułu.
- charyzmatyczny bohater z porządną historią;
- zimowy Nowy Jork;
- nowe elementy mechaniki przy sterowaniu Milesem;
- nowy sposób śledzenia przestępstw i zadań pobocznych;
- krótsze czasy ładowania i szybka podróż to niesamowita wygoda dla użytkownika;
- ścieżka dźwiękowa;
- dwa tryby graficzne (jakość vs wydajność).
- mniej gadżetów;
- za mało Petera Parkera;
- niewielka różnorodność głównych przeciwników;
- zbyt krótki czas zabawy, jeśli ktoś planuje tylko przejść fabułę.
Historia Spider-Mana nie jest opowieścią ze szczęśliwym początkiem. Ugryzienie przez pająka to jedno, ale nieodłączną część superbohaterskiej drogi Petera Parkera stanowi również śmierć wujka Bena i lekcja, jakiej ten udziela mu w ich ostatniej rozmowie. W przypadku dzieł studia Insomniac Milesa kształtuje śmierć jego ojca, której jesteśmy świadkami w grze z 2018 roku. Jefferson Davis, odznaczany za zasługi na zjeździe wyborczym burmistrza Osborna, ginie w ataku demonów pod kontrolą Martina Li. Peter zachęca Milesa do pracy w ośrodku F.E.A.S.T. i po wielu różnych perypetiach, w szczegóły których nie będę się tu zagłębiać, chłopak zostaje tam ugryziony przez pająka, przyniesionego przypadkowo przez MJ. W scenie pokazanej podczas napisów końcowych widzimy Milesa, który przyznaje się Peterowi, że posiada pewne moce, a w trakcie trzech epizodów dodatku Miasto, które nie śpi słyszymy rozmowy z Milesem, które przygotowują chłopaka do szkolenia na nowego pajęczego bohatera.
Historia opowiedziana w Milesie Moralesie jest bezpośrednią kontynuacją tego, co zaprezentowała pierwsza gra, bo zaczynamy od zadania ochrony konwoju wspólnie z Parkerem. Do więzienia RAFT transportowane są resztki gangów (w tym jeden ostronosy kolega), które rozproszyły się po Nowym Jorku po ucieczce Sinister Six z więzienia. Sprawa nie kończy się jednak pełnym sukcesem, głównie z powodu małego doświadczenia Milesa, a po opanowaniu sytuacji okazuje się, że Peter znika na kilka tygodni z powodów osobistych i to nam przypadnie obrona miasta pod jego nieobecność. W teorii nic złego nie powinno się stać, wydaje się, że jest już spokojnie, w praktyce jednak okazuje się, że wszystko zaczyna się sypać.
Nowa gra czy dodatek?
Odpowiedź na powyższe pytanie nie jest banalna, szczególnie po tym, jak Sony samo wprowadziło sporo zamieszania przy ogłaszaniu tego tytułu. By nie określić się w tej kwestii jednoznacznie, PS Store stwierdza po prostu, że to nowa „przygoda”. Ja uznałbym Moralesa za samodzielny dodatek do gry sprzed dwóch lat. Tak, kontynuuje on historię przedstawioną w grze Marvel’s Spider-Man, ale w trakcie zabawy czuć, że to, co widzimy na ekranie, dzieje się obok głównych wydarzeń i jest to raczej przerwa pomiędzy jedną burzą, która Nowy Jork już trochę spustoszyła, a drugą, która dopiero nadejdzie. Zresztą scena po napisach (szczegółów której oczywiście nie mam zamiaru zdradzać) zdaje się potwierdzać moją tezę. Celem tej przygody jest ustanowienie Milesa drugim pełnoprawnym Spider-Manem i spodziewam się, że gdy Insomniac wyda już właściwy sequel, otrzymamy możliwość pokierowania obydwoma bohaterami.
Miles Morales to nie tylko historia o mniejszej skali oddziaływania, ale i po prostu krótsza opowieść. Konsola nadal nie chce pokazywać, ile dokładnie czasu spędziłem z grą, niemniej wymaksowanie fabuły i wszystkich pobocznych aktywności na 100% szacuję na jakieś 10 do 12 godzin. Co ciekawe, to nie wszystko, co da się w Moralesie odblokować. Ze względu na krótszy główny wątek twórcy zdecydowali się zachęcić graczy do ponownego jego zaliczenia za pomocą Nowej Gry+. A jak zachęcają? Ano w taki sposób, że kilka umiejętności oraz jeden kostium są do odblokowania dopiero w trakcie NG+, więc jeśli ktoś z Was faktycznie lubi gry maksować, zyska powód do zapoznania się z tą historią przynajmniej dwukrotnie.