Lodówka z gliny i piachu - prymitywna technologia w Afryce daje nowe życie żywności
Zamiast zajmować się procesorami i smartfonami, na chwilę wrócimy do historii o wyjątkowo prostej i taniej technologii – glinianej lodówce. Dzięki niej mieszkańcy północnej Nigerii zyskali bezpieczniejszy dostęp do bardziej zróżnicowanej żywności.
W obliczu problemów tak poważnych, jak globalne zmiany klimatu czy klęski głodu, łatwo dać się przekonać, że jedynie najnowocześniejsze technologie są w stanie cokolwiek na nie poradzić. Mamy w końcu genetycznie zmodyfikowaną żywność, metody zasiewania chmur i innowacje zmieniające mocz w wodę zdatną do picia. Nic dziwnego, że to właśnie „high-tech” wydaje się być lekiem na całe zło tego świata. Zubożałe regiony zazwyczaj są jednak pokrzywdzone w kwestii dostępu do futurystycznych nowinek. W związku z tym zamiast sięgać po rozwiązania rodem z science fiction, ich mieszkańcy stawiają na technologie, które my uznalibyśmy pewnie dziś za prymitywne. Lecz niezależnie od tego, jaką przyczepimy im łatkę, potrafią one zmienić na lepsze życie tysięcy ludzi – tak, jak uczynił to szokująco prosty, bezemisyjny wynalazek Mohammeda Bah Abby.
Ojczyzna Bah Abby, Nigeria, nie jest bynajmniej krajem biednym – pod względem nominalnego PKB to najbogatsze państwo Afryki – lecz skrajnie nierównym, jeśli chodzi o rozkład zasobów finansowych. Dysproporcje te dotykają nie tylko poszczególnych grup społecznych, ale i całych regionów, z dużym kapitałem skumulowanym w centralnie położonej stolicy – Abudży. Podobna sytuacja ma także miejsce na południu, gdzie znajduje się serce nigeryjskiej ekonomii – Lagos - oraz bogata w ropę delta rzeki Niger. Północ kraju jest znacznie rzadziej zaludniona, na wpół spustynniała, a jej mieszkańcy zajmują się przede wszystkim rolnictwem. Nietrudno się domyślić, że to nie tam kumuluje się bogactwo Nigerii.
Właśnie z tego północy, a dokładniej z położonego przy granicy z Nigrem stanu Jigawa, pochodził wspomniany wcześniej Mohammed Bah Abba - młody nauczyciel, wychowany w rodzinie z garncarskimi tradycjami. Pozbawiony dostępu do nowoczesnej technologii, zwrócił się w stronę sztuki wytwarzania glinianych naczyń, które wykorzystywano w tym regionie od niepamiętnych czasów, lecz powoli rezygnowano z nich na rzecz tańszych, plastikowych lub aluminiowych odpowiedników. Wynalazek, stworzony przy ich pomocy, nie był żadnym nowatorskim odkryciem – w rzeczywistości Bah Abba po prostu wykorzystał podstawową wiedzę i lokalne tradycje, by wyprodukować… lodówkę. Bez prądu, bez skomplikowanych systemów chłodzących, przy użyciu wyłącznie dwóch glinianych garnków, mokrego piasku i wilgotnej szmaty.
Wynalazki działające na podobnej zasadzie, co lodówka Bah Abby, istniały od tysiącleci. Gliniane garnki były wykorzystywane do przechowywania i chłodzenia wody jeszcze za czasów cywilizacji doliny Indusu, w pierwszych wiekach epoki brązu. Urządzenia utrzymujące niską temperaturę dzięki procesowi parowania istniały też w egipskim Starym Państwie oraz na terenie subkontynentu indyjskiego, gdzie używa się ich do dzisiaj pod nazwą ghara i matki. Mohammed Bah Abba nie tyle wynalazł więc glinianą lodówkę, co raczej na nowo odkrył wiedzę, która zanikła wraz z nadejściem współczesnych rozwiązań elektrycznych.
Schemat działania takiej lodówki jest prosty: produkty, które chcemy przechować, wsadzamy do mniejszego z naczyń, to zaś umieszczamy w większym, o porowatej powierzchni. Przestrzeń pomiędzy oboma garnkami wypełniamy szczelnie rzecznym piachem i przykrywamy – glinianą pokrywą lub po prostu wilgotnym materiałem. Parująca woda ucieka na zewnątrz, odprowadzając ciepło z wewnętrznego naczynia i pozwala na utrzymanie temperatury około 4 – 4,5(C – dzięki czemu jedzenie może przetrwać znacznie dłużej w gorącym klimacie.
Trudno przecenić wpływ, jaki lodówka Bah Abby miała na zubożałe społeczności północnej Nigerii. W pierwszej kolejności pomogła ona rolnikom, którzy do tej pory musieli sprzedawać swoje plony jak najszybciej, często po niższych cenach, aby się nie zepsuły. W regionie, w którym temperatura często przekracza 40(C, żywność przestaje być świeża w ekstremalnie krótkim czasie: bakłażany wytrzymują trzy dni, pomidory dwa, szpinak mniej niż jedną dobę. Już pierwsze testy „urządzenia” w 1995 roku wykazały zdecydowaną poprawę, kilkukrotnie wydłużając żywotność jedzenia. Papryki i pomidory mogły wytrzymać w takich warunkach ponad dwa tygodnie, bakłażany – niemal miesiąc. Wynalazek nauczyciela z Jigawy zmniejszył presję czasu, jaką odczuwali rolnicy, pozwalając im sprzedawać plony dłużej i w bardziej opłacalnych cenach.
Na lodówce Mohammeda Bah Abby skorzystali jednak nie tylko oni. Młode kobiety, które często musiały poświęcać całe dni na sprzedawanie świeżych towarów na targowiskach, by wspomóc swoje rodziny, mogły wrócić do szkół. Wraz z rozpowszechnianiem się wynalazku w wiejskich społecznościach na północy Nigerii wzrosła szkolna frekwencja wśród dziewczynek. Dodatkowo pozwolił on, na przynajmniej częściowe, spowolnienie exodusu do dużych miast kuszących powszechnie dostępną żywnością i elektrycznością. Wreszcie lodówka Bah Abby miała gigantyczne znaczenie dla stanu zdrowia mieszkańców regionu. Szybko okazało się bowiem, że oprócz zwiększenia różnorodności w diecie i ograniczenia szkodliwych mikroorganizmów w żywności, narzędzie świetnie nadawało się do przechowywania leków oraz szczepionek.
Dla Bah Abby problemem okazało się przede wszystkim zbudowanie świadomości na temat swojego wynalazku. O ile w swojej ojczystej Jigawie otrzymał wsparcie – ze strony własnego brata, Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju, rządu regionalnego oraz niezależnej organizacji działającej na rzecz kobiet – i mógł pozwolić sobie na rozdanie pierwszej partii około 5 tysięcy lodówek za darmo, taki system nie mógłby działać w nieskończoność.
W sąsiednich stanach początkowo zatrudnił ochotników i prowadził z nimi warsztaty, te rozwiązania nie przyniosły jednak lodówkom wystarczającego rozgłosu. Dopiero puszczane po zmroku krótkie filmy z udziałem miejscowych aktorów, wyświetlane przy użyciu projektora i białej płachty, w przejaskrawiony sposób pokazujące benefity jego wynalazku, zwiększyły zainteresowanie Nigeryjczyków.
Pomógł również fakt, że produkcja lodówek Bah Abby dała ludziom zajęcie w regionie o bardzo wysokim bezrobociu. Praca przy lepieniu garnków nie wymagała długiego szkolenia ani budynku fabryki – tak naprawdę materiały na stworzenie jednego całego urządzenia w Nigerii pod koniec XXI wieku kosztowały zaledwie 30 amerykańskich centów. Bah Abba początkowo sprzedawał je za 40 centów za sztukę (później cena wzrosła do 2-4 dolarów), by móc chociaż częściowo opłacić pracowników oraz koszty produkcji i dystrybucji, nadal, jednak dokładał do biznesu sporo z własnej kieszeni. Na szczęście wynalazkiem zainteresował się… Rolex – przedsiębiorstwo znane głównie z luksusowych zegarków. Firma od lat 70. przyznaje nagrody pieniężne innowatorom z całego świata, a w 2000 roku ich uwagę przykuła właśnie lodówka Mohammeda Bah Abby – i to na tyle, że przyznano mu grant w wysokości 75 tysięcy dolarów. Spora część sfinansowała dalszy rozwój urządzenia.
Dla samego wynalazcy lodówka stała się dziełem życia – niestety dość krótkiego. Mohammed Bah Abba zmarł w 2010 roku, w wieku 46 lat, do końca rozwijając i rozpowszechniając swoją koncepcję. Według jego własnych kalkulacji, w ojczystej Jigawie jeszcze przed jego śmiercią dostęp do prymitywnej lodówki miało prawie 80% miejscowych rodzin. Gdy urządzenie zyskało na popularności za sprawą nagrody Rolexa i wyróżnienia na łamach tygodnika TIME, organizacje pozarządowe zaczęły rozprowadzać je także poza granicami Nigerii: w Czadzie, Erytrei, Kamerunie, Sudanie, Gambii czy Burkina Faso. Teraz, wraz z pogłębiającym się kryzysem klimatycznym, zwiększającym prawdopodobieństwo nie tylko niszczycielskich susz i powodzi, ale i plag szarańczy, brak bezpieczeństwa żywnościowego może stać się problemem jeszcze bardziej palącym niż dotychczas.
Warto wspomnieć także, że w wielu częściach Afryki sytuacja w zasadzie nigdy nie wyglądała różowo. Niewykluczone więc, że odkryciem, które przynajmniej w pewnym stopniu pomoże sobie z tym poradzić, będą nie kontrowersyjne „superziarna” od Monsanto ani aparaty do zasiewania chmur. Wydaje się, że remedium na problemy nierozłącznie związane z nowoczesnymi środkami transportu i potrzebą ciągłego rozwoju okaże się ponownie po prostu mały garnek, wciśnięty do dużego garnka z piachem z dna rzeki. Czasem potrzeba tylko tyle, by uratować kogoś przed głodem.