Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 października 2002, 12:55

autor: Jacek Hałas

Dino Island - recenzja gry

Dino Island to strategia ekonomiczna, w której gracze mogą sprawdzić się w roli managera parku dinozaurów.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Kochane dzieci! Witam Was wszystkich w naszym wspaniałym parku rozrywki! Tuż za mną widzicie klatkę, w której przetrzymujemy wyjątkowo popularne w tym sezonie mięsożerne raptory. Ale chwilka! Gdzie idziecie? Dinozaury są przecież za mną! Co się dzieje? No nie... Co za cymbał znowu nie domknął klatki !?

Taka sytuacja w recenzowanej grze nas na szczęście nie czeka :-) W „Dino Island”, bo to właśnie o niej mam zamiar napisać, nie obejdzie się jednak bez popularnych w ostatnich latach dinozaurów. Gier z wymarłymi gadami w roli głównej mamy już jednak wystarczająco dużo. Co więcej, w większości przypadków można je zaliczyć do jednego gatunku – strategii. Z pewnością wielu z nas pamięta jeszcze „Dinopark Tycoon” czy chociażby dopiero co wydanego Microsoftowego „Zoo Tycoon: Dinosaur Digs”. Z tym większą obawą podszedłem do pisania recenzji tej gry albowiem na pierwszy rzut oka „Dino Island” w bardzo dużym stopniu przypomina zarówno swoich bezpośrednich konkurentów jak i produkt, na którym wszystkie te strategie się wzorują – „Theme Park”. Mamy tu więc tradycyjne zarządzanie parkiem rozrywki, z odgórnie ustalonymi celami i kapitałem, który będziemy starali się pomnożyć. Na szczęście im dłużej testowałem produkt Monte Cristo tym bardziej zmieniałem zdanie na jego temat (oczywiście na plus :-)). Czytajcie dalej a opowiem Wam co takiego mogło mnie w niej zaciekawić...

Już w kilka chwil po uruchomieniu gry wita nas intro, które wbrew pozorom bardzo dużo mówi o recenzowanej grze. Jest krótkie ale treściwe a zarazem niezwykle śmieszne. W menu głównym „Dino Islanda” mamy natomiast do wyboru dwa zasadnicze tryby rozgrywki. Możemy rozpocząć kampanię bądź też skierować się w stronę wolnej zabawy mającej na celu pomnażanie gotówki a także zasiedlanie parku coraz to nowszymi odmianami dinozaurów. Radziłbym jednak zacząć od kampanii albowiem nie tylko przygotuje nas ona do sprawnego zarządzania parkiem ale zapewni też co najmniej kilkanaście godzin niezłej zabawy. Co więcej, zaczynamy od świetnie przygotowanego tutoriala, który stopniowo przedstawia kolejne aspekty rozgrywki. O samych celach misji opowiem za chwilę, teraz kilka słów o kluczowym elemencie gry czyli tytułowych dinozaurach.

Z początku wszystko prezentuje się bardzo tradycyjnie. Mamy do dyspozycji 20 bazowych gatunków dinozaurów, wśród których nie zabrakło wspomnianych już raptorów, nie mniej lubianego T-Rexa czy też stegosaurusów. Dinozaury dzielą się oczywiście na roślino i mięsożerne, wymagają zatem oddzielnych posiłków w celu zapewnienia im maksymalnie możliwego poziomu zadowolenia. Żywność podzielono na kilka kategorii, na szczęście sama gra wskazuje co powinniśmy dla danego gada wybrać (a są to m.in. banany, dynie, świnie, owce...). Oczywiste jest również to, że większe odmiany dinozaurów wymagają częstszych i bardziej urozmaiconych posiłków. Każdy z takich gadów zadowala zupełnie inną grupę osób. I tak dinozaury łagodne i przyjemne dla oka cieszą dzieci, naukowcy i osoby dorosłe preferują zaś w osobnikach agresywnych a zarazem oryginalnych z wyglądu.

O ile do tej pory wszystko wygląda jeszcze normalnie to sądzę, że zaraz zmienicie zdanie. „Dino Island” daje nam mianowicie możliwość grzebania w genach dinozaurów. Proces ten zaczyna się już podczas tworzenia takiego gada (wyjątkiem jest możliwość zakupienia dorosłego osobnika ale z tej możliwości korzystamy dopiero w późniejszych misjach), który wykluwa się z gotowego jaja. Osoby, które oglądały pierwszą część „Parku Jurajskiego” chyba już wiedzą o czym teraz mówię :-) To jednak dopiero początek zabawy. Nasz startowy dinozaur jest reprezentantem jednego z dwudziestu gatunków, od nas jednak zależy czy zdecydujemy się na modyfikację jego genów. Ba! Modyfikacji trzeba będzie dokonywać! Czasami gra to wymusi poprzez wyznaczenie nietypowego celu misji (np. stwórz łagodnego T-Rexa albo brontozaura obdarzonego wysoką inteligencją) ale najczęściej już sam gracz zacznie się tym interesować a to dlatego, że oryginalne dinozaury przyciągają większą ilość zwiedzających... Ilość współczynników, którymi opisano każdego dinozaura może przerazić nawet zagorzałego fana skomplikowanych cRPG-ów. Na początek modyfikujemy jego zachowanie czyli szybkość, zwinność, percepcję, wytrzymałość czy też inteligencję. Nie mniej ważne jest jednak ukierunkowanie go dla określonej grupy zwiedzających. Czynimy to poprzez modyfikację odwagi, agresywności czy też oryginalności wyglądu zewnętrznego. Wszystkie te zmiany odbywają się, tak jak już wspomniałem, poprzez modyfikację określonych genów. Te z kolei podzielono na cztery grupy: morfologia, cechy wybitne, skóra i pancerz oraz ogólne. Każdy z tych działów zawiera od czterech do około dziesięciu grup genów (np. w przypadku morfologii może to być głowa, ogon czy też korpus). Niestety nie wszystko możemy zmodyfikować jednocześnie. Przeważnie da się zmienić dwa-trzy geny chociaż i to wystarczy do zaobserwowania dość pokaźnych różnic w wyglądzie i zachowaniu wybranego wcześniej osobnika. To jeszcze nie koniec! Znacznie ciekawiej prezentuje się możliwość łączenia wybranych gatunków. Pozwala to na tworzenie zupełnie nieznanych dotąd mutantów. Nic więc nie stoi na przeszkodzie aby zobaczyć mieszankę krwiożerczego raptora z jakimś roślinożernym maleństwem. W trakcie tworzenia hybryd obowiązują te same zasady jak w przypadku modyfikowania genów pojedynczego osobnika, zawsze jednak przeważają cechy „silniejszego” gatunku. I wreszcie pojawia się możliwość sklonowania ulubionego dinozaura. Istnieje wtedy jednak element ryzyka, warto więc sobie przed taką czynnością zgrać stan rozgrywki. Po udanym sklonowaniu ulubionego gada możemy go sobie zachować bądź też odsprzedać chociaż nie zawsze jest to opłacalny interes.

Nasze dinozaury nie biegają sobie po wyspie bez żadnych ograniczeń. Abyśmy mogli je posiadać należy postawić specjalne ogrodzenia (także i tu autorzy wzorowali się na „Parku Jurajskim”). Warto również zaznaczyć, iż większe osobniki potrzebują dość obszernych wybiegów, należy je więc stopniowo powiększać ponieważ pozytywne nastawienie danego dinozaura przekłada się również w zadowoleniu odwiedzających. Po wybudowaniu ogrodzenia musimy jeszcze dostawić specjalne drzwiczki, przez które pracownicy będą dostarczali pożywienie. I wreszcie najważniejsza czynność – wieżyczki do obserwowania dinozaurów. Nie kosztują one zbyt wiele, nie ma także ograniczenia co do ich ilości a zyski przynoszą niemałe tak więc należy stawiać ich możliwie jak najwięcej. Trochę zawiodłem się natomiast w kwestii wynajmowania pracowników do naszego parku. Autorzy udostępnili nam zaledwie jedną grupkę pracujących. Są to robotnicy dowożący do klatek wybrane wcześniej pożywienie. Aby móc ich wynajmować musimy postawić farmę. Jeden taki obiekt może w sobie pomieścić maksymalnie pięciu pracowników. Od nas natomiast zależy co i w jakich porach będą dostawały posiadane dinozaury (jednak nie może się to odbywać częściej niż co godzinę).

Nawet najciekawsze okazy gadów nie okażą się wiele warte jeśli nie zadbamy o odpowiednie rozrywki dla przyszłych turystów. Atrakcje w „Dino Island” podzielono na sześć dość zróżnicowanych kategorii. Jednym z lepszych sposobów na zarabianie pieniędzy w początkowej fazie zabawy jest stawianie małych wyspecjalizowanych budek (np. z lodami albo deskami dla surferów). Dopiero po pewnym czasie, gdy uzbieramy już wystarczającą ilość gotówki, powinniśmy przerzucić się na coś większego. Sklepy z pamiątkami oraz restauracje nie tylko poprawią nastrój gości ale i zachęcą ich do ponownej wizyty w przyszłości. Nawet najbardziej zapalony turysta po jakimś czasie będzie chciał sobie po prostu odpocząć. Do tego celu służą specjalne parki dostosowane do potrzeb każdej grupy wiekowej. I tak dla dzieci przygotowano plac zabaw zaś dla naukowców zagajnik z modelami dinozaurów. Zdecydowanie najdroższe są natomiast atrakcje, które świetnie znamy z wesołych miasteczek. Możemy na przykład postawić Wielkie Koło (Big Wheel) czy też plac z samochodzikami (wbrew pozorom bardziej ucieszy on zmęczonych badaniami naukowców niż małe dzieciaki). Oprócz tego nasz park możemy uatrakcyjnić różnymi modelami drzew i posągów, podobnie jak miało to miejsce wcześniej różne ich odmiany poprawią samopoczucie wybranych grup wiekowych. A właśnie, skoro wspomniałem o zwiedzających to warto by było wspomnieć, iż podzielono ich na sześć zasadniczych kategorii. Każda z nich, oprócz oddzielnych preferencji, posiada trzy ogólne wskaźniki. Najważniejsze jest zadowolenie, na które składają się (między innymi oczywiście) głód oraz zmęczenie. Zupełnie oddzielną odmianę rozrywek stanowią natomiast widowiska, które możemy organizować sami bądź też całą odpowiedzialność zrzucić na komputer (tyczy się to tylko skonstruowania imprezy, ona sama jest już obsługiwana automatycznie). Autorzy przewidzieli co najmniej kilka grup takich przedstawień, możemy na przykład zorganizować wyścig (zwykły, tor przeszkód, pogoń za zwierzyną) czy też wybudować arenę, na której najbardziej agresywne osobniki będą staczały walki. Każdy show ma wyznaczone godziny otwarcia i trwa około 60 minut. Szkoda tylko, że od tego momentu nasza rola się kończy i komputer zajmuje się już całą resztą. My możemy ustalić jedynie liczbę rund (1-3).

Kampania w „Dino Island” składa się z zaledwie kilku misji ale na szczęście są one skomplikowane i na pewno nie pokończymy ich w kilkanaście minut. Całą zabawę rozwiązano w dość oryginalny sposób. Za każdym razem mamy do wypełnienia 2-3 cele. Niektóre z nich wystarczy tylko osiągnąć (np. wyhodować określonego dinozaura), inne trzeba już niestety utrzymywać przez określony czas (np. zadowolenie wybranych turystów). Dopiero po wypełnieniu wszystkich celów przechodzimy do dalszego fragmentu aktualnego etapu. Każdy z nich składa się z około pięciu takich części i dopiero po ich wypełnieniu kończymy całą misję. Oprócz tego w ramach nagrody otrzymujemy dostęp do kolejnych zabawnych filmików z dinozaurami w rolach głównych. Co kilka etapów są nam udostępniane coraz to nowsze atrakcje. Dzięki temu nie odczuwamy nieustannie rosnącego poziomu trudności bo i na nowych atrakcjach zarabiamy coraz więcej.

„Dino Island” wyróżnia się na tle innych strategii nie tylko dzięki innowacyjnej zabawie z genami. Warto mianowicie zaznaczyć, iż gra Monte Cristo została wykonana w pełnym 3D. Mamy kompletną dowolność w operowaniu kamerą, nic więc nie stoi na przeszkodzie aby w kilka sekund przejść z trybu widokowego, na którym podziwiamy cały park do zbliżenia na pojedynczego turystę. Grafika w recenzowanej grze jest wzorowana na dość prostych kreskówkach. Tyczy się to przede wszystkim zwiedzających. Dla niektórych minusem może być szczątkowa kilkuklatkowa animacja ich ruchów ale mnie osobiście takie rozwiązanie przypadło do gustu. Gra wcale nie wygląda przez to ubogo a na pewno pozwoliło to na znaczne obniżenie końcowych wymagań produktu (szczególnie wtedy gdy w parku mamy 200-250 turystów...). Bardzo ładnie zrealizowano natomiast dinozaury, ich animacja stoi już na najwyższym poziomie. Samo przyglądanie się ich zachowaniom może stanowić niemałą rozrywkę. Dość dobrze zobrazowano również zmiany po modyfikacjach genetycznych. Możemy być spokojni o to, że żadnego odstraszającego dziwoląga w tej grze nie stworzymy :-) Dość dobrze prezentują się również gotowe atrakcje aczkolwiek niektóre elementy mogłyby wyglądać nieco lepiej (np. budki czy sklepiki). W tle przygrywa nam bardzo przyjemna muzyczka, która od razu przywodzi skojarzenia z niewielkimi tropikalnymi wysepkami a więc dobrze spełnia swoją rolę. Odgłosy świata stoją na wysokim poziomie, w tej konkretnej kwestii gra bardzo przypomina już „Theme Parka” co jest akurat jej dużą zaletą.

Jednym z poważniejszych minusów recenzowanej gry jest całkowity brak multiplayera. Jest to tym trudniejsze do zrozumienia skoro jeszcze na kilka miesięcy przed oficjalną premierą hucznie go zapowiadano. Po skończeniu kampanii pozostaje nam więc tylko zabawa w trybie wolnej rozbudowy parku. Wymagania gry stoją na rozsądnym poziomie. Do płynnej zabawy wystarczy Pentium III 500MHz zaopatrzony w 128MB RAM a także kartę graficzną 16MB. Gra potrzebuje około 400MB wolnego miejsca na twardym dysku.

Muszę przyznać, iż gra Monte Cristo po kilku dniach testowania bardzo mi się spodobała i bawiłem się przy niej niewiele gorzej niż wiele lat temu przesiadując nad „Theme Parkiem”. Da się jednak zauważyć, że tworzono ją raczej z myślą o młodszych graczach. Sam aspekt ekonomiczny rozgrywki jest mocno uproszczony, w bardzo szybkim tempie zaczynamy zarabiać niemałe sumy. Aktualne wydatki (poza rozbudową parku) ograniczają się w zasadzie tylko do dwóch rzeczy: pensji dla pracowników oraz żywności dla naszych podopiecznych. Same misje w kampanii też nie są zbyt trudne. Co więcej, w ogromnej ilości przypadków nie jesteśmy pospieszani żadnym limitem czasowym (takich misji w całej grze jest zaledwie kilka). Mogę ją z czystym sumieniem polecić zarówno miłośnikom gier bazujących na „Theme Parku” jak i tym, którzy po prostu lubują się w prehistorycznej tematyce.

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?