Najciekawsze materiały do: Mass Effect: Andromeda
Mass Effect: Andromeda w 4K – piękny wszechświat i technologiczne niedociągnięcia
gramy dalej28 marca 2017
Światowa premiera 21 marca 2017. O oprawie gry Mass Effect: Andromeda ostatnimi czasy mówiło się głównie w kontekście animacji postaci. Ale dzieło BioWare pomimo licznych niedociągnięć nadal potrafi zachwycić – zarówno na mocnym PC, jak i na PlayStation 4 Pro czy Xboksie One.
Mass Effect: Andromeda - Frosty Mod Manager v.1.0.61
modrozmiar pliku: 76,1 MB
Frosty Mod Manager to narzędzie służące do instalowania modów do gier zbudowanych na silniku Frostbite. Projekt opracowała grupa The Frosty Development Team.
- Mass Effect: Andromeda - mod Ciri (The Witcher 3) Save - 17,1 KB
- Mass Effect: Andromeda - Save z osiągnięciem Swaty - mod 2,7 MB
- Mass Effect: Andromeda - Save z osiągnięciem Milczący kryptograf - mod 1,7 MB
- Mass Effect: Andromeda - mod 100% Save - 1,6 MB
- Mass Effect: Andromeda - mod Save Game Pack - 46,9 MB
Mass Effect: Andromeda - poradnik do gry
poradnik do gry24 kwietnia 2017
Poradnik do gry Mass Effect: Andromeda to przede wszystkim dokładny opis przejścia zadań głównych i pobocznych, wraz z wszystkimi dostępnymi zakończeniami. W poradniku znajdziesz też szczegółowe mapy lokacji i porady dotyczące rozgrywki.
Recenzja gry Mass Effect: Andromeda – znajoma podróż w nieznane
recenzja gry20 marca 2017
Światowa premiera 21 marca 2017. 5 lat przyszło nam czekać na kolejną odsłonę sagi Mass Effect. Tym razem bez Sheparda, bez znajomych towarzyszy i w zupełnie nowej galaktyce. Czy najnowsza gra BioWare spełnia oczekiwania fanów i zachęca nowe pokolenie do podróży kosmicznych?
7 lat po debiucie Mass Effect: Andromeda dyrektor kreatywny rozmyśla nad odbiorem gry. „Negatywne recenzje nie były niesprawiedliwe”
wiadomość5 listopada 2024
John Epler ze studia BioWare podał przyczyny porażki gry Mass Effect: Andromeda. Dyrektor kreatywny twierdzi, że gracze wydali mniej więcej sprawiedliwy osąd.
Sequel krytykowanego Mass Effect: Andromeda byłby lepszy, twierdzi reżyser gry
wiadomość22 maja 2023
Według reżysera niezbyt dobrze przyjętego Mass Effect: Andromeda, sequel tej części byłby lepszą grą. Fani zauważyliby wtedy skok jakości.
Mass Effect: Andromeda miała zawierać 10 nowych ras obcych; plany pokrzyżował niski budżet
wiadomość7 lutego 2021
Twórcy Mass Effect: Andromeda przyznali, że w planach było dodanie 10 nowych ras obcych, jednak na przeszkodzie stanął niski budżet. Ponadto projekty miały spełniać jeden warunek - musiały być proste do cosplayowania.
- Seria Mass Effect miała otrzymać spin-off inspirowany Hanem Solo 2021.02.03
- Mass Effect 5 to najpewniej sequel zarówno trylogii, jak i Andromedy 2020.12.14
- Dyrektor generalny BioWare i producent Dragon Age 4 opuszczają studio 2020.12.04
- Nowy Mass Effect z grafikami koncepcyjnymi - fani typują drugą Andromedę 2020.11.17
- Powstaje nowy Mass Effect, ale od premiery dzielą nas lata świetlne 2020.11.07
- Zaskakujące oceny Mass Effect Andromeda na Steam - jest „bardzo pozytywnie” 2020.07.08
- Frostbite jest jak bolid F1 – Aaryn Flynn o pracy BioWare z silnikiem. „Spowalniał nas” 2019.11.19
Nie warto było. 10 gier, na które czekaliśmy latami, żeby się rozczarować
artykuł11 września 2022
Na powrót niektórych kultowych marek czekaliśmy całymi latami. Tylko po to, żeby na końcu poczuć rozczarowanie, złość i żal. Oto dziesięc takich przykładów.
Skończyłem Mass gniota bo tak można w sumie nazwać tę grę, przejście całości zajęło mi 98 godzin co jest wynikiem w sumie niezłym jak na grę komputerową (jest duża), questów jest ok. 200 ze wszystkim mniejszymi i większymi. Tekstów mówionych jest bardzo dużo zapewne z 30 godzin z tego czasu to pogadanki i „d…. maryniej” bo większość z tekstów jest bardzo mizernie przygotowana i napisana. Gra ma momenty ciekawe ale przeważnie jest rozciągnięta do granic możliwości nudą. Większość z tego co gra ma w sobie to zapychacze i zrobione są w sposób strasznie toporny. Misje w większości składają się na przynieś, zanieś, zajedź w dane miejsce, zrób skan, pogadanka, wróć. Misji gdzie szukamy czegoś ciekawego jest bardzo niewiele. Sama postacie są jak wyciosane z drewna poza Nakomor Drack większość ma teksty szkoły podstawowej. Oczywiście zdarzają się fajne momenty i fajne misje, ale to jest kropla w morzu. Np. kiedy szukamy wyrzuconą do slamsów osobę (niesłusznie) i odnajdujemy ją w domu kanibali (gdzie leży stos zwłok -> fajna misja) i znajdujemy ją żywą w klatce, to Cora mówi : o boże oni ich zjedli, a Drack odpowiada : mam nadzieję że najpierw ich zabili, Cora : @$@, a Drack : no co, no co ? Sucharowy dowcip ale nawet się pośmiałem. Podobnych tekstów w całej grze Drack ma kilka. Chodziłem z każdą postacią, zrobiłem wszystkie misje lojalnościowe i tylko Drack ma jakiś poziom. Jest kilka misji które są napisane jakby przez inne osoby bo ich poziom jest dużo wyższy (czemu nie wszystkie zostały tak przygotowane, no czemu ?). Fabuła i intryga nie jest zła, ale to jakieś 5 godzin, tak samo jak odsłuchanie dzienników ojca.
Jeśli chodzi o strzelanie, to jest bardzo dobrze przygotowane, ale co z tego jeśli rodzajów przeciwników mamy z 20 na krzyż i to międzygatunkowo. Większość z tego co ustrzelimy to „klony w ilości hurtowej”. Pod koniec większość gromad rozjeżdżałem łazikiem, bo mi się już nie chciało. Same przygotowanie planet pod zdatność to w sumie w koło to samo, kończąc przygotowanie monolitów.
Graficznie gra urywa głowę to fakt HDR 4K wszystkie detale i detaliki, można chodzić z opuszczoną szczęką (to w grze wyszło najlepiej). Animacje są tragiczne czasem same powodowały śmiech, bo reakcje postaci na nasze wypowiedzi czasem nie po ich myśli tworzą komizm animacyjny. Z czasem nie zwraca się na to uwagi, ale czasem człowiek po prostu się zaśmieje.
Planety każda inna, każda niesamowicie dopracowana, każda ze śmieciowym contentem.
Całą grę można było wypełnić treściami o zupełnie innym poziomie, wprowadzić ciekawe questy, stworzyć fajne postacie, ale niestety tutaj poświęcono czas na ilość śmieciowej zawartości, a ta jest ogromna. Człowiek z czasem się zastanawiał ile wysiłku trzeba aby zrobić w grze tyle mmo’wych questów które niby nam przybliżają obraz całości ale są oderwane od klimatu.
Na ok. 200 questów z 10 może z 15 to te właściwe które powinny się w tej grze znaleźć, niestety poza nimi wołanie o pomstę do nieba.
Sterowanie naszymi postaciami też nie jest takie tragiczne wybieramy im cel i często się słuchają i nawet chowają za zasłonami. Jazda łazikiem Nomadem też jest całkiem fajna, aczkolwiek jak spada z 100m, lub jedzie w pionie do góry na doplaczu jest także śmieszne. Na koniec większość mapy zamiast szukać drogi robiłem sobie skróty przez góry i pagórki, bo łazik przejedzie po wszystkim.
Szkoda że tak wyszło, bo gra jest olbrzymia, ma świetny crafting nawet do poziomu game + (ciekawe tylko kto będzie chciał grać w tą nudę po raz drugi ?? ) + 80 poziomów do zdobycia postacią.
Jako rpg jest to jedna z najnudniejszych gier w jakie grałem, gdzie wszystko jest powtarzalne do bólu, bardziej niż w Mafii 3, gdzie wystarczyło min. wysiłku aby zrobić z tej gry coś większego. Mamy Inkwizycje w kosmosie która jest gorsza na każdej płaszczyźnie. Nie wiem jak BioWare mógł zrobić gorszą grę i gorsze postacie ? To jest praktycznie niewykonalne.
Najlepsza grafika, najbardziej nuda gra w jaką grałem, najbardziej rozdmuchana pozycja, najbardziej napompowana niczym. Śmieciowa zawartość 95%.
Ocena za grafikę 10/10
Ocena całościowa gry pomijając oprawę A/V 4.5/10 – nie polecam !
Po zagraniu już rozumiem oceny czytelników. Andromeda po prostu nie wciąga i czegoś tej grze brakuje. Nie wiem czy brak dubbingu wpłynęło na zainteresowanie fabułą u mnie ale dialogi są pogmatwane i mam wrażenie, że NPCs gadają o wszystkim i o niczym i zdecydowanie za dużo. Przed każdą misją ba nawet celami w jednej misji otrzymujemy tony dialogów przez co można się naprawdę pogubić. Mało intuicyjni interfejs bo grając 5-7 godzin nadal jest on dla mnie mało czytelny jest tego po prostu za dużo. Grałem w ME 3 i nie pamiętam takich bólów więc podejrzewam, że to tutaj coś zagrało nie tak. Questy cóż poza wypadem do tej bazy obcych gdzie w miarę fajnie się eksplorowało pozostałe zadania które do tej pory robiłem są no nieciekawe. W trakcie misji np. jeździmy po mapie klikając DOSŁOWNIE jakieś pulpity oddalone od siebie o parę minut drogi i tak w kółko to samo. Wiele zadań składało się z misji gdzie mieliśmy kilka razy wykonać dokładnie to samo ! Kłopoty z interfejsem na początku utrudniają nawet oznaczenie prawidłowo celów misji. Pojedynki z wrogimi oddziałami również są nieciekawe do tego momentu ponieważ ciągle wyglądają tak samo. ME 3 zaskakiwał na tle Andromedy tym, że czasem trafialiśmy na bossów czy bardziej wymagające potyczki. Tutaj tego nie ma cały czas akcja wyglądała tak samo. Brak animacji wysiadania z pojazdu to już całkiem nie rozumiem.
MINUSY:
- Monotonność w misjach,
- Mało intuicyjny interfejs,
- Tony długich dialogów z dennymi cutscenkami,
- Opcję dialogowe rodem z F4 (prawie) nie zawsze wiemy co powie bohater,
- Mało ciekawe walki,
PLUSY:
- Duże możliwości rozwoju postaci i uzbrojenia,
- ... i to tyle na tle poprzedniczki serio nie znalazłem tutaj więcej plusów a te ulepszenia i tak nie miały dla mnie większego znaczenia ale zawsze to jakiś plus.
OCENA 5/10 - po prostu średniak można pograć ale nie wciąga nie ma czegoś takiego jak przy Wieśku, że odpalam z ochotą na grę by poznać dalsze losy bohaterów. No way - gra odinstalowana bo ściągnąłem co innego i nie mam ochoty do tego wracać.
Niestety, ale w Andromedzie prawie każdy element gry który dało się zepsuć, to zepsuto.
Jedyne do czego specjalnie się nie przyczepię, to oprawa wizualna. Chociaż i tutaj, pomimo patchy, twarze postaci i animacje biegu wołają wciąż o pomstę do nieba. Szczęśliwie jest parę modów na nexusie, które pozwalają chociaż częściowo poprawić to, co wykonali partacze z Bioware.
Walka - imho względem ME2 i ME3 zmiana jest na gorsze, pomimo faktu, iż teraz jest bardziej "dynamicznie". Regulacja poziomu trudności sprowadza się tylko do wydłużenia paska życia u przeciwników. Dokładnie ten sam aspekt kładł sens gry na trudnych poziomach w pierwszym ME (nawalanie 3 minuty do mobka, zamiaset 15 sekund nie jest atrakcyjne), i dokładnie idealnie ulepszono to w ME2, lekko później psując w ME3. Osłony, pancerze, tarcze, bariery - w ME2 i ME3 znaczna część przeciwników uzyskiwała takowe właśnie dzięki podniesieniu poziomu trudności. W efekcie w ME2 i ME3 było miejsce dla każdego członka drużyny i jego specyficznych umiejętności. Była motywacja ku temu, by dobierać różnych towarzyszy i dzięki temu też ich trochę poznawać. W ME:A w zasadzie nie ma znaczenia kogo weźmiemy do pomocy, i nie ma znaczenia czy w czasie walki ten dodatkowy NPC będzie żył czy też nie. Będzie tak samo bezużyteczny. Wynika to wprost z systemu rozwoju postaci, który pozwala stworzyć postać do wszystkiego (a więc i do niczego). W efekcie umiejętności towarzyszy nie mają najmniejszego znaczenia, liczy się to żeby główna postać opanowała najbardziej silne kombo eksplozji i już.
Interakcje z postaciami. Połowa z postaci, które do nas dołączają jest nawet nie tyle bezpłciowa w charakterze, co po prostu idiotycznie irytująca. Aż się tęskni za staroszkolnymi RPGami, w których takie postacie można było odstrzelić na miejscu lub wywalić z zespołu. W efekcie misje poboczne tych postaci to była katorga, bo o ile nawet fabularnie dawały radę (i to jest ta lepsza część gry), to te parę godzin w towarzystwie irytujących postaci po prostu męczy.
Dla mnie jedyną ciekawszą postacią był kroganin Drax - ale prawdę mówiąc to taka kalka Wrexa z poprzednich części.
Główne story. Można by to nawet kupić, ale cały gameplay i design misji z tym związanych to po prostu przykład jak gier się robić nie powinno. Na każej planecie od 1 do 3 słupów które trzeba włączyć. Dzięki temu mamy wejście do krypty. I w krypcie jedyny czynnik różnicujący to przełączniki które otwierają jakieś przejścia i kolumny po których przeskakuje się dalej. Znowuż - bardziej to nuży i irytuje zarazem, niż daje fun.
Na plus mogę dodać, że gdzieś pod koniec wątku głównego, w zasadzie w ostatniej misji, poczułem lekki dreszczyk emocji i zaangażowania jak w czasie gry w poprzednie części, ale było tego po prostu za mało i za późno, żeby znacząco mogło wpłynąć na moją finalną ocenę gry. Chociaż w sumie wpłynęło, bo bez tego dałbym pewnie z 1-2 oczka mniej.
Design map też idiotyczny. Dużo backtrackingu i fatalnie wypełnione przestrzenie, w których 90% czasu gry spędza się na jeżdżeniu pojazdem, żeby w wybranych miejscach coś zeskanować/zebrać. Gra by dużo zyskała, gdyby powierzchnię każdej z głównych planet po prostu zredukować o 70-80% i wywalić wszystkie durne zadania związane ze zbieractwem/skanowaniem.
Crafting jako taki też leży i kwiczy. Jedyny pozytywny aspekt (utrzymany na poziomie poprzednich części), to zróżnicowanie broni i ich zachowania podczas użycia.
Ale to, że kolejny poziom danej broni to jakieś +2% do obrażeń czy 1-2% innego efektu zabiją całą radość ze zdobywania i rozwoju ekwipunku. Cały ten system zazębia się jednak z wrzuconym elementem zbieractwa na każdym kroku. Imho byłoby o niebo lepiej, gdyby zachowano system znajdowania ulepszeń poziomu broni tak jak to było w poprzednich częściach. Efekt byłby może podobny, ale całość była by 20 razy mniej upierdliwa.
Dodając do tego fakt, że interfejs użytkownika jest najgorszym jaki widziałem w ostatnich latach (chyba nawet w Fallout 1 grało się wygodniej niż w ME:A), mamy kolejny spieprzony dokumentnie element gry.
Suma summarum, ograłem i skończyłem grę tylko dlatego że były wakacje, sezon ogórkowy w pełni, ekipa od Battlefield 1 rozjechała mi się na urlopy a miałem ochotę pograć w grę w której można postrzelać i która ładnie wygląda.
Tego czym przyciągnęły mnie poprzednie części serii, w ME:A prawie wcale nie ma.
Jako luźna strzelanka w kosmosie z elementami fabuły, da się w to pewnie pograć, o ile nie przeszkadza komuś wtórność i powtarzalność jakichś 80% wykonywanych zadań.
Jak się spojrzy na możliwe romanse dla męskiej postaci, to mamy tam na 8 możliwych opcji tylko jedną ludzką kobietę xD
Ale co się dziwić, jak przy grze pracowały takie osoby
Czemu nikt wcześniej nie wspomniał, że w MEA
(pomijając obcych):
- 90%ludzi to Arabowie i Azjaci
- 7% ludzi to afro (amerykanie?)
- 3% (lub mniej) to biali
Ta gra jest rasistowska do kwadratu :(
Gra bardzo nie równa, pod niektórymi względami świetna, a pod innymi tragiczna, Na największy plus zasługuje zdecydowanie walka która jest świetna, szybka/ widowiskowa, najlepsza w całej serii Mass Effect, oraz rozwój postaci: możliwość tworzenia różnych połączeń, od żołnierza posługującego się biotyką, po inżyniera ze snajperką, czy kamuflażem, sporo fajnych kombinacji i możliwość łączenia ataków, które dają dodatkowe efekty. Na pochwałę zasługuję również grafika terenu która jest bardzo ładna, ale znowu grafika postaci podczas rozmów jest już tragiczna, coś z tymi postaciami jest nie tak, wyglądają jak słup soli, ani drgną, zero jakichś ruchów/animacji, kadrowania tak jakby je wkopiowano na makietę, do tego dochodzi tragiczna mimika twarzy, i już nie chodzi o to że twarze są powyginane/ powykrzywiane itp bo naprawiono to w patchach, ale mimika twarzy jest nieadekwatna do danej sytuacji, tam gdzie twarz powinna być smutna jest wesoła itp. Co do zadań pobocznych jest ich mnóstwo, ale dobrych.ciekawych jest może z 15% reszta to render, niestety skopiowany na pałę z inkwizycji, każda planeta to ten sam schemat znajdziek, czynności, jeżdżenie pojazdem z punkt A do B i tak w kółko/do bólu. Fabuła na początku jest bardzo dobra, ale później gdzieś znowu się rozmywa, oraz strasznie skopano wątek z nową rasą, żadnej tajemniczości czy mistycyzmu jaki był w poprzednich Mass Effectach, po prostu na zasadzie "siema" jesteśmy nową rasą. Towarzysze nieststy nie umywają się do tych z poprzednich odsłon, i nie ratuje tu tłumaczenie że są "nowi", Dragon Age Początek też było kiedyś nowe i pierwsze i Morighan, Stena, Leliane pamiętają wszyscy, a z drugiej części, pamięta mało kto. Pod względem Fabularnym/emocji, postaci /dialogów, najsłabszy Mass Effect.
Pierwsze moje podejście do Mass Effect Andromeda, Było dosyć obojętne ale nie przez Krytykę, nie przez Błędy ale bo po prostu jestem już Starym Graczem i zawszę wyszukuję lepsze gry do ogrania niż coś nowego. No za drugim razem miałem już o wiele większe ambicje, zwłaszcza że gra stała już się w pełni aktualna. I powiem wam że na obecną chwilę mam na profilu rozegrane jakieś 60 godz. i nadal mi mało, na serio świetnie mi się w to gra - naprawdę gra jest momentami naprawdę fantastyczna. Jedyne co mnie boli to że czasami gra naprawdę nie wie jak budować fabułę i akcje, widać ewidentnie że ta część jest bardzo młodzieżowa, a nie jak stare mass effect`y komandos, ruchanie i chlanie :) widzę też że twórcy wyraźnie wzorowali się na Pierwszej części Mass Effect`a podobieństwo jest wręcz bliźniacze (Poza animacjami i grafiką oczywiście). Moim zdaniem Andromeda jest godnym następcą serii, naprawdę ludzie nie pojmują że ta część to dopiero początek, to się dopiero rozwija.. Już widzę te żenadę w komentarzach jak pojawi się Mass Effect Andromeda 2 , 3 a może nawet 4. Już w to widzę jak gracze nagle się przestawią z gniota na Hit 2014 roku. yhhm za cholerę będzie to samo co z Far Cry 2, wtedy była czarną owcą a teraz najbardziej pożądaną częścią z serii bo jest odmienna od reszty.
Wszystko zrobione podobnie jak w trylogii tyle tylko że:
Główny bohater tak ciekawy że nawet nie pamiętam jak ten wacuś się nazywa
Towarzysze jacyś tacy drewniani... nie wiem jak to inaczej nazwać
Fabuła słaba latasz tylko jak pajac od planety do planety i " majtasz wajchami"
Mnóstwo zadań śmieciowych w stylu wykryliśmy anomalię teraz zasuwaj na drugi koniec mapy i zeskanuj kamień...
Gra przeciętna jeżeli nie powiedzieć słaba... 6/10 (Tylko za całkiem ładną grafikę)
Jako mass effect to tragedia, jak gra będąca jakimś takim tworem luźno związanym z mass effectem jest ok. Przyjemna walka, kompani całkiem całkiem. Przeciętniak ale nie jest aż tak tragiczna jak ludzie mówią. Potrafi lekko zaintrygować, eksplorowanie nie jest najgorsze, grafika ok chociaż z początku mimika porażała. Wady to bardzo powtarzalne kopiuj wklej postacie, straszny miszmasz ras( rosjanin,arab,lgbt multikulti pełną gębą) skumulowane w jednym miejscu. Pustawy świat. Gra jest nierówna ma lepsze i gorsze momenty ale gdzieś tam jak już przejdzie się wszystkie topowe gierki można pomyśleć o zagraniu.
Najgorsza część serii, a powtarzalność tych samych czynności po prostu zabija tą grę, każda mapa to ten sam schemat znajdziek, dialogi to śmiech przez łzy.
Aktualnie zaliczam drugie podejście do tej gry i ponownie chyba nie dam rady tego przejść. Naprawdę jako wielki fan trylogii i osoba, która uznaje tamte gry, w szczególności ME2 za jedną z najlepszych w historii, próbuję dać szansę Andromedzie, ale co tylko najdzie mnie ochota na granie, włączam i po chwili mam dość, bo jestem straszliwie znudzony lub zirytowany.
Pierwsze podejście miałem z 3 lata temu, w końcu jednak gra mnie znudziła i ją porzuciłem. Potem laptop mi się zepsuł i w ogóle nie było mowy o grze, bo kupiłem w zamian zwykłego biurowca. Przez ten czas grałem w bardzo niewiele rzeczy i tak w sumie nabrałem ochoty na tą Andromedę, zwiedzanie planet i kosmiczny klimat. Mając nowego kompa przeniosłem cały dysk z laptopa tutaj wraz ze wszystkimi save i odpalam podjarany, głodny kosmicznej przygody z myślą, że teraz to już na bank przejdę. I dupa.
Dzisiaj odpalam i przypomniało mi się czemu od 2 miesięcy nie grałem w tą grę. Więc właściwie to podejście nr 3.
Voeld, mroźna, zasypana śniegiem planeta, na której nie ma KOMPLETNIE nic. Nic, poza śniegiem, wzgórzami, pagórkami i monolitami. Raz na jakiś czas trafi się wyglądający tak samo posterunek wrogich kosmitów który możesz, ale nie musisz likwidować. Jeździsz w kółko, a wokół nie dzieje się nic. Nie ma nic. Śnieżna pustynia. Nuda i monotonia wylewająca się z ekranu odbiera ci smak życia już po paru minutach gry. Tylko jedziesz, jedziesz i jedziesz. A że Nomad to pierniczony w żyć grat, w kilka miejsc musisz dostać się pieszo, podskakując jak ten debil z pseudo jet-packiem. To już CJ w San Andreas w latach 90-tych XX wieku miał nowocześniejszy sprzęt, niż ten podskakujący badziew z przyszłości. Nomad? Matko Boska... To gówno imitujące pojazd terenowy jest w stanie jechać właściwie tylko po powierzchniach płaskich. Wystarczy byle górka i już nie podjedzie, nawet z gówno wartymi dopalaczami. Musisz iść pieszo. Podejrzewam, że gdyby na Voeld wysłać zakonserwowaną Ładę Niva made in Russia, nie poradziłaby sobie gorzej niż ultranowoczesny złom Nomad.
Otwarty świat w tej grze jest całkowicie bezsensowny, bo po prostu niegrywalny. Tutaj nie ma co robić, kompletnie nic. Duży teren, na którym nie ma nic ciekawego. Gra zyskałaby, gdyby było jak w trylogii, czyli zamknięte lokacje w których faktycznie coś się działo i mieliśmy coś do zrobienia. Tutaj - całkowity bezsens i nuda. Albo, żeby świat był zaprojektowany tak jak ten z Wiedźmina, że praktycznie za każdym rogiem jest coś do odkrycia nawet po kilkuset godzinach gry. A tu? Nie ma nic. Pustka.
I tak... Jeżdżę sobie, jeżdżę, dojeżdżam do pierwszego monolitu. Oczywiście, po 5 minutach długiej i cholernie nudnej jazdy, podczas której minąłem... no właśnie, co? Nic. Śnieg. O, śnieg minąłem. Arcyciekawa podróż. No mniejsza. Wychodzę z Nomada, idę do jaskini, jest konsola. Ale nie da jej się uruchomić, no oczywiście, że nie. To byłoby za proste. Twórcy naprawdę starają się, by jak najbardziej opóźnić wydostanie się z tej gównianej planety graczowi, w końcu niech trochę sobie pozwiedza starannie zaprojektowanego świata, policzy płatki śniegu, naliczy sople itd. Bardzo ciekawe zajęcie.
No dobra, więc co mam robić? Muszę szukać glifów. To takie symbole, które trzeba poukładać, by uruchomić konsolę. Ale żeby je poukładać, najpierw musisz je znaleźć. A żeby je znaleźć, musisz łazić po całej okolicy i skanować kamienie i wystające z ziemi inne badziewia. Musimy zebrać trzy, więc musisz się pokręcić w kółko, skanować wszystko co się da i jak już to zrobisz, wracasz do konsoli. O nie nie, jeśli myślisz, że to koniec, to się grubo pomyliłeś. Konsolę uruchomisz, ale zapomnij o szybkim uruchomieniu monolitu. Teraz musisz poukładać wszystkie symbole tak, by w kwadracie 5 pól na 5 pól nie powtarzał się ten sam symbol w żadnej kolumnie, wierszu i podświetlonym polu. Symboli jest 5, niby się różnią, ale gdy są tak blisko siebie, szybko zlewają się i można dostać oczopląsu. Istnieje chyba możliwość automatycznego uporządkowania pól, ale dla mnie niedostępna, bo czegoś tam nie mam. Muszę to robić ręcznie, wytężać wzrok i umysł, żeby poukładać te gówna. A spróbuj się pomylić w jednym miejscu... Konsola się dezaktywuje, wyskakuje 10 robotów które chcą cię zabić i dopiero po ich ubiciu możesz próbować dalej, oczywiście od zera. Frustracja narasta z każdą minutą, bo masz już dość tej pieprzonej konsoli i układania puzzli.
Kiedy już ułożyłem te glify w odpowiednich miejscach odetchnąłem, ale na krótko. Okazało się, że mam uruchomić w taki sam sposób jeszcze 2(!!) takie same monolity. Zwątpiłem... Jak pomyślałem sobie, że teraz czeka mnie tak samo nudna podróż do każdego z nich, wspinaczka, skanowanie całego terenu żeby znaleźć glify, zabawa z układaniem glifów... Naprawdę, odechciało mi się grać, ale myślę, że dobra, może pójdzie szybciej. Wsiadam do Nomada. I jadę, i jadę i jadę przez śnieżną pustynię. Aha, jeszcze bez amunicji dodatkowo, bo mi się skończyła, a sonda z zapasami z jakiegoś powodu nie chciała wylądować. I tak jadę i jadę i jadę i próbuję podjechać Nomadem pod górę, bo dokładnie na wprost jest monolit. Rozpędzam się, używam dopalaczy i nic. Nie da rady, nie podjedzie, ześlizguje się. Robię kolejne i kolejne podejście, podjeżdżam od naprawdę mało stromej strony tej górki - nie da rady, Nomad się ześlizguje. Szlag mnie trafił, krew mnie zalała. Wysiadam z tego gówna i idę pieszo, pokonując bez żadnego problemu wzniesienie. Patrzę, a monolit jest przede mną, ale tak daleko, że zwątpiłem w pieszą podróż do niego. A Nomadem musiałbym jechać naokoło. Pierniczę to, wracam do pojazdu i jadę do drugiego monolitu. Po chwili dojeżdżam, jestem tuż pod nim, ale tutaj wzniesienie było dużo bardziej strome niż poprzednio. Nawet nie próbuje wjeżdżać złomem, to strata czasu. Wysiadam, podchodzę do konsoli, oczywiście - nie ma glifów. Idź, skanuj całą okolicę by znaleźć 3 glify. Wróć - poukładaj wszystkie w taki sam sposób jak poprzednio. Pomyl się, musisz walczyć z robotami i robisz potem od nowa. I ta myśl z tyłu, że jak to zrobisz, to będziesz musiał dojechać i robić znowu to samo z jeszcze jednym monolitem. To jest zgroza. Alt+F4, do widzenia, bo po prostu nie dałem już rady.
I te układanki naprawdę nie są takie łatwe. To nie 2+2, tylko serio trzeba wytężyć wzrok i zajmuje to dobre 5-10 minut, zależy. Może dla niektórych to proste, bo to taka łamigłówka na spostrzegawczość, ale do cholery jasnej, to miała być kosmiczna przygoda dla relaksu, a nie durne łamigłówki i robienie w kółko tego samego w bardzo, bardzo, ale to bardzo cholernie nudnej lokacji. A pamiętam, że przecież na każdej planecie do tej pory było to samo. Skanowanie, jeżdżenie w kółko, wykonywanie do porzygu tych samych czynności, a w zamian nie otrzymujesz praktycznie nic. Ta gra nijak nie motywuje i nie wynagradza wysiłku gracza. Nie chce ci się tego robić, bo wiesz, że to bezcelowe. Ok, popchnie fabułę do przodu, ale tobie po prostu nie chce się w to grać, bo jest to cholernie nudne i monotonne. Po 30 minutach gry byłem już zmęczony tym łażeniem, jazdą, skanowaniem i układaniem układanek, że dałem sobie spokój.
Ta gra nawet nie stała obok trylogii, jest w porównaniu do tamtych gier beznadziejna. I jedyne co w miarę cieszy oko to oprawa graficzna, bo owszem, jest ładna. Ale wszystko inne, lokacje i misje - jak dla mnie słabizna.
Grę pewnie przejdę, ale jak pomyślę, że gdy tylko ją włączę czeka mnie skanowanie wszystkiego w okolicy i zabawa z tymi glifami - szybko odechciewa mi się jej włączania.
Podchodziłem do tej gry z 5 razy za 6 olałem całkowicie zapchaj questy i skupiłem się tylko na drużynie i głównym wątku i oj dajcie siły to jest mass effect pełną parą racja nie jest oryginalny ale fabuła moim zdaniem nie odstaje mocno od trylogii , problemem jest że fabuła rozwija skrzydła dopiero w 3/4 gry ale jak już rozwinie to wciąga jak odkurzacz , czekam na meA II i kontynuacje wątku .
spoiler start
Jardanów
spoiler stop
Od jakiegoś czasu nosiło mnie by spróbować jeszcze raz z ME Andromeda.
Przeszedłem ją pierwszy raz od razu po premierze, gdzie więcej się nawkurw... niż bawiłem, potem po roku próbowałem wrócić ale odinstalowałem po godzinie i 2 tygodnie temu stwierdziłem że albo teraz albo nigdy...
Mam trochę inne odczucia niż w 2017r. , bo tym razem nie miałem oczekiwań. Wiadomo że Bioware dało d. Mieli 5 lat, 40mln dolarów i 3 duże studia które mogły i powinny zrobić godnego następcę trylogii. Zamiast tego spędzono 3,5 na wszystkim innym, a potem w panice zrobiono produkt (prawie) końcowy w 18 miesięcy.
Szczerze ? Gdyby to nie było Mass Effect i gdyby nie zmarnowano tak dużych pieniędzy i zasobów, to za zrobienie tej gry w tak rekordowo krótkim czasie powinni dostać Oskara, Nobla i nagrodę Emmy...
Co mi się podobało ? Grafika, gameplay, niektórzy aktorzy głosowi i niektóre momenty. W 2020r. gra nadal wygląda świetnie, a sam system walki jest po prostu rewelacyjny. Granie szturmowcem to była po prostu przyjemność. Podobał mi się też system zakupów i modyfikacji broni. Dziewczyna podkładająca głos za Sarę pasowała mi o wiele bardziej niż ten gość od Scotta, Drack był wporzo i Jaal też, a aktorka głosowa od Cory zrobiła dobrą robotę (postać już tak średnio). Fabuła momentami była interesująca, niektóre subquesty też, podobały mi się też niektóre pogaduchy z ekipą na Tempeście.
Świetnie były też zrobione trailery Inicjatywy przed premierą gry - naprawdę robiły wrażenie i budowały atmosferę...
Co mi się nie podobało ? CAŁA RESZTA.
Fabuła miała swoje momenty, ale to za mało. Był w tym jakiś pomysł i obiecujące perspektywy na przyszłość ale kompletnie zabrakło wykonania. O ile Kett jako rasa ujdzie, o tyle Archont to kpina totalna i w swojej bylejakości bije na łeb nawet Koryfeusza z Inkwizycji. Nowa galaktyka i 2 rasy - w tym jedna która przybyła z innego miejsca a druga została stworzona ? Serio ?
Dialogi to w większości teen-drama. Naprawdę poza kilkoma dobrymi linijkami nic godnego uwagi, jakieś teksty z d pisane przez jakiegoś fascynata gimbazy kompletnie nieadekwatne do sytuacji pokazanych na ekranie.
Towarzysze ? Są. Po prostu są. Na misje zawsze brałem Dracka a drugą postać losowałem bo mi to zwyczajnie wisiało. BioWare w ogóle nie udała się sztuka napisania tych postaci tak by nam na nich zależało, a niektóre z nich były tak generyczne że aż bolało. Gill, Liam, Lexi... tak zmarnować Natalie Dormer...
Muzyka ? Nie istnieje. Po prostu nie istnieje ! To co było duszą trylogii tutaj wyparowało. Są tu chyba 2-3 różne motywy za zmianę w wybranych momentach przez całą grę i tyle.
Questy... oj Bioware naprawdę powinno się uczyć od REDów jak się robi sidequesty. W W3 wiele razy pierwsza lepsza misja okazywała się nieoczekiwanie świetnym albo przynajmniej interesującym zadaniem, a tutaj w większości jeden nudny zapychacz za drugim. Co z tego że planety są piękne skoro poza jeżdżeniem Nomadem i zabijaniem losowo generowanych band nie ma na nich co robić ?...
Monolity zrobiły początkowo mega wrażenie, dopóki się nie okazało że będziesz przerabiał to samo na każdej planecie po kilka razy przez co stały się nudnym i wymuszonym elementem.
Sam nie wiem jako to ocenić. Skończyłem, na koncie 93h, momentami fajnie się grało a pod koniec nawet coś z fabułą zaczęło się kręcić, ale wcale mnie nie dziwi że ta (planowana) trylogia skończyła się na tej jednej grze. Trochę szkoda bo chciałbym wiedzieć co dalej z tymi uciętymi wątkami - angarską AI, matką Ryderów, tajemniczym sponsorem, śmiercią Garson i tymi "dopisanymi" ludźmi, a także co dalej z Porzuconymi/Kettami no ale cóż...
Sądzę że nota 6-6,5/10 jest adekwatna do jakości. Jako gra sama w sobie jest momentami niezła, ale jako Mass Effect fatalna.
Zmęczyłem wreszcie ale nie było łatwo dotrwać do końca.
Może gdyby po drodze nie wydarzył się ten Wiedźmin 3 , inne erpegi miałyby łatwiej. No ale niestety się wydarzył. I wypadałoby teraz zrobić jakieś porównania, ale przez sentyment do ME I, II i III może nie wypada się na Andromedzie aż tak pastwić... Zatem krótko:
Plusy:
- fajne bronie i moce specjalne
- fajna walka
- ładna oprawa audio/video
Minusy:
- Przez dosłownie całą grę brak jakiegokolwiek zalążka intrygującego wątku fabularnego, za tydzień zapomnę całkiem o czym była ta gra
- Brak jakiejkolwiek choć trochę charyzmatycznej/zabawnej/ciekawej postaci
- niektóre zadania do znudzenia powtarzane wiele razy, dokładnie według tego samego schematu
- Męczące, za długie i nudne dialogi
- nieintuicyjny, męczący interfejs
- masa dziwnych błędów nieraz zmuszających do wczytania save'a
Ogólnie to gra robi wrażenie na szybko kończonej i łatanej. Co niestety smutniejsze - chyba już przez rozpoczęciem produkcji nie było dobrego pomysłu jak ma 4-ta część Mass Effecta wyglądać.
Ostatnio postanowiłem dać temu szansę, i wiecie co? Gdyby wyciąć z tytułu Mass Effect i dodać możliwość wyboru rasy którą gramy, co wiązało by się z nieco inną historią startową (coś na wzór DA:O) to było by (wg. mnie) lepsze o jakieś 80%
Jeśli tytuł ma zobowiązywać, to Andormeda wypada tu słabo. Jeśli bez problemu (trylogię przeszedłem) chcieć dołączyć do Inicjatywy mająca misję eksploracyjną, czyli coś co bardziej przypomina Skyrim niz Mass Effect, to Andormeda jest grą świetną, bliską doskonałości.
"Mass Effect" zaszkodził tej produkcji, bo kupili ją ci, co mieli pewne oczekiwania odnośnie gameplaya. Tu wszystko jest inne, pomimo iż wygląd może czasem przypominać czasy z Drogi Mlecznej.
Bardzo fajny wątek główny, bardzo dobre poboczne, dzięki czemu "czyszczenie znaczników" jest mega naturalne. Inne gry powinny się uczyć. Graficznie poza twarzami jest super. Niestety jako długa gra ME:A posiada skąpą muzykę i w dodatku mega cichą, polecam wyciszyć inne kanały i zrobić głośniej.
Klimat pomimo słabości muzyki wypada ekstra. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że nie jest to klimat znany z poprzedniej galaktyki, tu poznajemy nowe światy, nie ma tu patosu. Klimat tworzy grafika, oraz częste rozmowy pomiędzy towarzyszami, a tych jest cała masa. Szkoda tylko że nasz bohater rzadko się do tych rozmów włącza. Klimat także ciekawie podtrzymuje SAM.
Gra daje dużo mechanik. Jest łazik którego można ulepszać i którym skanuje się by wydobyć zasoby, można go tez upiększać. Dużo broni, możliwość ich tworzenia w podstawowej jak i zmodyfikowanej wersji, oraz jeszcze dalszych ulepszaczy. W dodatku bronie mają poziomy 1-10. Podobnie z pancerzem, tam jednak ulepszeń jest mniej.
Walka jest bardzo zręcznościowa, a jako biotyk oparta głównie na skillach, co uważam za bardzo atrakcyjne, zwłaszcza w połączeniu ze skokami. Strzelanie "w locie" także bardzo uatrakcyjnia grę. Zasłony działają dobrze. Samo poruszanie się postaci w obszarze misji jest fajne, nie jest mega nudne jak to było w poprzednich częściach. Dodatkowo bezpieczne miejsca gdzie nie mamy kombinezonu maja dość skumulowaną konstrukcję, nie ziewamy trzymając "W".
Fajne dodatki w postaci wysyłania grup uderzeniowych, bonusów za czas spędzony w grze (z czasem dochodzą), bardzo fajnej gry online, która w sumie już w trójce była ok.
Przeszedłem ponad 220 gier na pc i z i sam nie wiem ile na konsole/starsze komputery.
Na bardzo dobre, długie gry gdy już zbliża się ich koniec zawsze reaguję czymś w rodzaju że za niedługo będę tęsknić, choć niby jeszcze gram... Przywiązanie robi swoje.
Tak było z Mass Effect 1, 2, 3 i wieloma innymi grami. Tak było i z Andromedą.
Jestem świeżo po ukończeniu trylogii i od razu wziąłem się za Andromedę. Wstępnie gra jest naprawdę fajna i ciekawa. Poznajemy nową galaktykę i wszystko może nas zaskoczyć. Cała akcja dzieje się bardzo daleko od wydarzeń z trylogii, więc nie ma tu tej całej otoczki, ze wokół nas dzieje się wiele ważnych, dramatycznych wydarzeń. Wiele mechanik mi się podoba - badania, rozwój postaci, rozwój i produkcja ekwipunku.. graficznie jest pięknie, dziś już nie ma problemów z animacjami, bugami itp. Wszystko wygląda całkiem dobrze. Muzyka u mnie działa normalnie, nie cicho jak tu przedmówcy podają. Nie wiem, od czego to zależy. Grając brakuje mi co prawda tej otoczki wydarzeń, jakie miały miejsce w trylogii, brakuje mi Shepa i ekipy - tylu barwnych i wyrazistych postaci :) ale Andromeda nadrabia to kompletnie nowym wyzwaniem, jakie przed nami stawia. Podoba mi się też kwestia w miarę otwartych map. O ile w trylogii poziomy były dość korytarzowe, tak tutaj świat zdaje się nieco bardziej otwarty. Strasznie dużo jest do czytania w leksykonie, choć ja czytam zazwyczaj tylko to, co mnie interesuje. No nic.. wstępnie po kilku godzinach grania jestem pozytywnie nastawiony, a ciekawość dalszych wydarzeń ciągnie do gry. Zobaczymy, co będzie dalej :)
Walka bardzo fajna, rozwój postaci dobry, grafika ładna. Questy raczej nieciekawe. Ilość wszystkiego sprawia, że jeździłem po planetach od znacznika do innego najbliższego bez zastanowienia, nie zwracając uwagi na misje. Ciężko śledzić questy w ten sposób, a alternatywa - ciągle podróże - za bardzo przeciągnęła by rozrywkę. Gra bardzo dużo by zyskała na opcji teleportowania się do punktu szybkiej podróży najbliższego rozwiązaniu questa. Podróż miedzy planetami to nawet pięć ekranów ładowania. Strasznie to męczy. Crafting i mody ok, ale znajdowane przedmioty nadają się tylko do rozłożenia na zasoby. Planety dość monotonne. Chyba najlepiej lecieć główny wątek i resztę olać. Ocena pozytywna bo jest tam gdzieś dobra gra.
Teraz na Steam jest przecena -67%. Ale czytalem gdzies, ze pojutrze ma byc gratis na Epic Games...
Ta gra to duzy krok wstecz w stosunku do swietnej Trylogii. Sa w niej elementy, ktorych wrecz nie znosze! W Trylogii nie bylo uciazliwego lazenia w kolko i skanowania wszystkiego. Przykladowo: masz za zadanie zeskanowac symbol na szczycie monolitu. Nie doskoczysz, bo za wysoko. Ale mozesz sobie wlaczyc klocki wychodzace z ziemi i nagle gra zmienia sie w platformowke 3D, ktorych nienawidze! W Trylogii ludzie narzekali na niewygodne sterowanie pojazdem, w kolejnej czesci juz go nie bylo. A tu co? Pojazd wraca i znowu trzeba sie meczyc godzinami w zbedny element gry. Takie przyklady mozna mnozyc!
Najsłabszy Mass Effect, fabularnie/klimatycznie/ pod względem kreacji świata, to już nie to samo co poprzednie części ME, co najmniej 2 ligi gorzej, główne postacie-towarzysze nawet nie umywają się do tych poprzednich odsłon. Jedynie co ratuję tą grę od oceny bardzo słabej to walka i rozwój postaci który jest bardzo dobry, graficznie gra bardzo nie równa, o ile tereny/ lasy/ pustynie/ są naprawdę przemyślane, bardzo ładne i dobrze zrobione, to już grafika postaci/mimika/kadrowanie jest słaba, a dialogi to już w ogóle jakiś żart.. postacie stoją jak słup soli i ruszają się tylko ich usta, mniej więcej poziom 2005r. Styl rozgrywki kopiuj wklej wycięty z Inkwizycji, przy czym zbieractwo jest jeszcze bardziej upierdliwe i nudne niż w Inkwizycji ponieważ każda planeta to ten sam schemat wykonywanych czynności robiony technologią kopiuj/wklej.
Według mnie najlepsza odsłona ze wszystkich . Przepiękna grafika , duża liczba zróżnicowanych światów , ogrom zadań , świetne misje towarzyszy , genialna walka w tym walka z bossami , możliwość podróżowania w pojazdu . Gra jest cholernie długa i rozbudowana względem poprzednich odsłon . Jak dla mnie wyśmienita gierka . Zrobienie większości zadań pobocznych i ukończenie gry zajmuje około 50 godzin . Zapraszam na serię z całej gry https://www.youtube.com/watch?v=rxYkxZUF1S0&list=PLVYHO_RNJKKix-0eyIFVdHL4sm5Rsd9__&index=1
Grę skończyłem 2 razy w 100% każdy duperel zrobiłem, szczerze to mam ochotę zagrać jeszcze raz ;)
Za pierwszym razem męczyłem się żeby grę skończyć i spowodowało to niechęć do mass effecta na kilka lat xD
Teraz spróbowałem na spokojnie, bez emocji na nowo podejść do tej gry iiiii kurde nie da się xD
Jest przede wszystkim nudna, strasznie nudna, zadania poboczne, główna fabuła, główny bohater, antagonista, towarzysze, wszystko co się w około dzieje to nuuuda straszna. Już greedfall był ciekawszy
Ale ok widoki są bardzo ładne, statki i pojazdy też, jazda nomadem przyjemna, podobnie jak walka, a do tego efektowna. No ale mapy mimo że ładne to puste, w żadnej sposób nie zachęcają do eksploracji, zadania poboczne i inne aktywności są powtarzalne (te wieże i krypty łojezu), główna fabułą w sumie o co tu chodzi? Antagonista jak to ostatnio u bioware chce nas zanudzić na śmierć swoimi drętwymi gadkami, nasz protagonista jest równie pełen charyzmy i bystry niczym woda w klozecie . Bugów na szczęście już nie ma, ani doczytywania postaci "w locie". Ale animacje postaci i twarzy dalej są śmieszno-straszne, niektórzy npc mają strasznie spuchnięte gęby widocznie bimbrownictwo ma się świetnie. Szkoda że mimo szumnych zapowiedzi rozbudowanych dialogów i "odcieni szarości" (xD) to że mamy 5 różnych opcji z ikonkami na nic nie wpływa, nasze decyzje nie mają konsekwencji, nasze działanie nie maja wpływu ani na świat, główną postać czy innych npc. Towarzysze nawet jeśli maja 5 minut że błyszczą to przez całą grę są nijacy nie zbliżają się do tych z trylogii czy inkwizycji. Nawet jak usunąć mass effect z nazwy to dalej co najwyżej średnia gra. Bardzo bym chciał żeby plotki o tym że kolejny mass effect pociągnie ekipe z andromedy były nieprawdziwe, albo chociaż 3/4 zginie w niewyjaśnionych okolicznościach i wprowadzą nowych, ale w obecnym bioware to wszystko się może zdarzyć :(
Kolejna gra której zwyczajnie nie jestem w stanie skończyć, pograłem kilkanaście godzin i mam dosyć. Niby widać że to kolejny Mass Effect bo wiele elementów jest podobnych, grafika sztos, druga Normandia może być, nomad okej, drzewko skilli, leksykon (szkoda ze nie ma lektora czytającego go, jakoś klimatycznie było :p ) natomiast gra kuleje w najważniejszym elemencie dzięki której ME 1-3 to najlepsza trylogia w jaką grałem kiedykolwiek. Mianowicie historia i bohaterowie. Dno.
Bohaterowie nudni masakrycznie, ciężko wyróżnić kolokolwiek. To pewnie pochodna tego że dialogi są tragiczne, aż nie chce sie tego słuchać. Nikogo specjalnie nie zapamiętałem. Może tylko tego salariańskiego pilota. I to tyle.
Historia też po kilkunastu godzinach nie daje nadziei bo do tej pory sie zwyczajnie wynudziłem i perspektywa kolonizacji kolejnych planet, jeżdzenia i zbierania surowców, wybijania kettow sprawa że nie mam ochoty tego kontynuować. Nie wiem jak ktoś go pisał fabułe mógł pomyśleć że ktokolwiek sie w to wkręci. I to nie chodzi i o to że w poprzednikach była fantastyczna epicka fabuła. To sie nie broni jako gra. Nawet w jakiegoś Greedfalla sie bardziej wciągnąłem niż w Andromede.
- Nowe funkcje w postaci badań/produkcji nie mam zarzutów, wysylać drużyny na misje mimo że to tani feature do implementacji podoba mi sie, aczkolwiek zdaje sobie sprawe że to zrobione jest pod multiplayera którego nie chciało mi sie nawet sprawdzać.
- nowe rasy: kettowie to wygladają niemal jak proteanie a tak poza tym to nie wiem co o nich wiecej powiedziec bo do momentu do którego doszedłem to poza tym że robią za mięso armatnie to nic więcej o nich nie wiadomo, Angarowie z kolei nudni, nie miałem ochoty ich poznawać po pierwszym spotkaniu
Muzyka... przeciętna ogólnie, mocny regres w porównaniu z trylogią, ale ME3 miał chyba najlepszy soundtrack w historii gamingu moim zdaniem to trudno tutaj o dotrzymanie kroku.
Poza wizualnymi aspektami wszystko jest tu słabe, jak ktoś lubi eksploracje to może tutaj zostanie, jak ktoś chce wzorem ME1-3 zostających w pamięci bohaterów i świetnie opowiedzianą historie - nie ten adres. Odradzam.
80 godz. na liczniku. Wymęczyłem się jednak okrutnie. Zapowiadała się nieźle, ale im dalej z fabułą tym gorzej. Dziesiątki niepotrzebnych questów zapychaczy (chyba za dużo twórcy się ograli w AC), postaci jakieś bezpłciowe, zwłaszcza bohater, planety nudne, rozciągnięta gra zupełnie nie potrzebnie, cały czas robienie tego samego - widać totalnie brak konkretnej wizji czym Andromeda ma być. Wyszła bardzo, ale to bardzo przeciętnie.
Przegrane jakies 50 godzin , wiec napisze krotki komentarz. Gra pod wzgledem graficznym ladna , gameplay po jakims czasie sie nudzi. Jedyne co mozna wyniesc na duzy plus to walki ktore byly satysfkacjonujace. Troche bugow to tu to tam. Fabula przewidywalna , caly czas potwarzalna. Przemieszczanie sie z punktu A do B w celu zrobienie A i B i pozniej znowu to samo i tak samo i tak samo az do mety i tyle. Postacie puste , mimika rowniez. Czy zagram drugi raz?nie , ale z checia polecilbym komus na nudne wieczory. Taka tam giereczka na raz i na nastepny dzien zapominasz, dziekuje.
Gra ma swoje momenty ale jest strasznie nudna, jazda po pustkowiach by skanować różne przedmioty i cały czas strzelać do kettów czy jak im tam było to nie jest to co oczekiwałbym od tego tytułu. Podobnie było w Dragon Age Inkwizycja ale tam nie było to zrobione na taką skalę. Planety są za duże przez co ta powtarzalność daje się wyczuć. Przedtem przechodziłem Andromedę na konsoli i nie dałem rady jej ukończyć, wynudziła mnie. Spróbowałem ponownie na PC, zainstalowałem kilka modów by przyśpieszyć eksplorację takie jak wyższe skakanie ale to nic nie pomogło i jeszcze szybciej miałem już dość.
Ogólnie nie polecam, nawet spoko walka i fajne postacie poboczne nie ratują tej produkcji.
Czy tylko ja mam takie wrażenie że to bardziej Dragon Age Inkwizycja w kosmosie niż kolejny Mass Effect?
A Kettowie to wypisz wymaluj Horacjusze z Endless Space, tylko brzydsi i bardziej nadęci.
W Andromedę zacząłem grać ponad rok temu na konsoli (pograłem około 20 godzin, byłem dopiero na pierwszej planecie - Eos), potem jakoś ją odstawiłem dla innych gier, w międzyczasie - całkiem niedawno - ograłem całą trylogię Mass Effect (zanim zabrałem się za Andromedę, w trylogię nie grałem).
Ostatecznie Andromedę skończyłem po trylogii i chyba grając w takiej kolejności można lepiej zrozumieć tych, którzy tak narzekają na Mass Effect Andromeda. Choć gra sama w sobie nie jest moim zdaniem zła. Fakt, historia zdecydowanie nie "chwyta" tak za serce jak z trylogii, nie było tam raczej momentów które wyciskałyby łzy, do bohaterów poprzedniczek można było już czuć spore przywiązanie, a tu scenariusz był jednak dużo "luźniejszy", postacie nowe, początkowo mogło się wydawać, że nawet nijakie - mi samemu zajęło trochę czasu, żeby się do nich przekonać. Im dalej w las tym było z tym lepiej.
I w sumie mogę powiedzieć, że końcowe wrażenie jest pozytywne. Przy tej grze spędziłem w sumie 140 godzin. Jednak gra sprawia wrażenie niedokończonej. Mimo tych wszystkich różnych, nie zawsze pozytywnych opinii na temat Andromedy, osobiście jest mi trochę szkoda, że do tej gry nie wyszło jakieś DLC, które wyjaśniałoby nierozwiązane tam wątki - a tych było kilka, o czym inni wspominali. Ponoć wyszły jakieś komiksy wyjaśniające te wątki, ale to jednak nie to samo.
Nie zgadzam się z ogólną opinią że to jest słaby Mass Effect!
Miałem okazję odświeżyć sobie całą sagę jeszcze raz (po kolej wszystkie części) w wersji Legendary plus właśnie Andromeda (po raz pierwszy) i jak dla mnie stanowi ta gra absolutnie bardzo dobry epilog do trylogii. Gra wraca do tego co było w pierwszej części czyli do swobodnej eksploracji (gdzie owszem trzeba mieć na to czas - to takie odkrywanie "cytadel" na okrągło) i odkrywania świata na nowo. Gra jest też fabularnie bardziej pozytywna, bardziej optymistyczna niż trylogia (gdzie czuć było że koniec świata wisi w powietrzu). Jak pisałem wcześniej stanowi dla mnie fantastyczny epilog gdzie jak nawet trylogia skończyła się źle (bo jest taka możliwość), to tutaj wiemy że i tak rasy z drogi mlecznej się odratowały. Polecam przejść wszystko po kolei razem z andromedą, wtedy to działa.
Moim zdaniem ludzie przyzwyczaili się też do ekipy Sheparda i z tym ta seria się im kojarzy, inaczej mówiąc- nie ma bandy Sheparda nie ma Mass effect, trochę jak w Transformers bez Optimusa lub w X-men bez Wolverine - te postacie zawsze muszą być a wiadomo że jest ich dużo więcej ale zawsze te co się przebiły (bo ten okres w którym się pojawiły był bardzo popularny) są na piedestale.
Moja ocena 7.0 ---------------------------------------------------------------------------------- czas gry 121:19
Zaczynimy od tego że najlepszą grą tego studnia dla mnie jest świetne Dragon Age Origins, najsłabszą zaś średnia Inkwizycja. Odsłona z 2024 nawet nie zamierzam sprawdzać. Nie miałem większych nadziei dla Andromedy, lecz okazała się dobą odsłoną serii.
Ciekawa fabuła, z paroma zwrotami akcji. Chce się odkryć tajemnicy nowej galaktyki. Postacie jak w całej serii poprawne, ale nie wybitne (no może nie licząc Jack z MS II, ale to raczej kwesta dubbingu). Załoga często krzątają się po statku wykonując różne czynności oraz rozmawiając ze sobą. Moją także korespondencje grupową którą buduje iluzje żywej grupy z którymi chce się zżyć. W kreatorze postaci spędziłem równo zero sekund. Sara od razu przypadła mi do gustu. Moja Ryder była znacznie sympatyczniejsza i bardziej infantylna niż mój bezwzględny Shepard.
Walka jest dość efektywna i satysfakcjonująca. Nie tak sztywna jak w oryginalnej trylogii. Mnogość różnych umiejętności definiuje styl walki ( można przypisać tylko trzy zdolności ). No może system osłon nie zawsze jest intuicyjny. Przeszedłem grę na najwyższym poziomie trudności i szczerze po Voeld było tak ciężko że musiałem zrestartować bezmyślnie wydane punkty umiejętności i ułożyć je mądrzej.
Po przeciętnej Inkwizycji miałem już pewne nastawienie do Andromedy. Tutaj akurat pasuje odkrywanie, zasiedlanie, oraz zwiad w otwartym świecie. Podróż Nomadom też ok. W porównaniu do Wieku Smoka z 2024 wszystko jest zrobione ze smakiem. Wygląd postaci, pancerzy, przeciwników, i przede wszystkim krajobrazy ( No może ubranie Pioniera - piżama nie pasuje do pirackiego portu na Kadarze ). W gromadzie Helios spotykamy trzy rasy. Przyjaznych Angarów którzy są nudną kalka ras z Drogi Mlecznej, Porzuceni których tajemnicy najprawdopodobniej dopiero zaczynamy odkrywać , oraz wrogo nastawieni Kettowie. Ci ostatni robią na samy początku nieciekawe wrażenie jak Angarowie, jednak z rozwojem fabuły poznajemy parę zaskakujących faktów.
To co wkurza w nowej galaktyce to oczywiście sporo głupich questów, których już od samego początku traktuje się bezosobowo z powodu mnogości i braku złożenia. Jestem osobą która stara się robić wszystkie zadania, jednak tutaj jest to żmudne i w zasadzie bezcelowe. Kółko dialogowe w dalszym ciągu niema zbyt wiele wspólnego z odpowiedziami bohaterki . Nie jestem pewien, ale muzyki to tu też chyba nie ma.
Staram się zrozumieć żale wszystkich, iż to nie jest już ten Mass Effect ale tak naprawdę w moim rozumieniu jest to dopiero początek przygody w nowej galaktyce. Nie opuszczamy gromady Helios i wiele tajemnic nie zostało rozwiązane. Nie czuć też potęgi antagonistów i nieuchronnej zagłady. Może jest to też kwestia że za wiele dobrego o tej grze nie słyszałem, przez co nie miałem wielkich oczekiwań, a jednak bawiłem się dobrze. Pojedyncza gra nie jest w stanie przeskoczyć trylogii Sheparda, ale dla mnie była lepsza niż jedynka.