Pode mną jest parka Ameb w wieku około 30-35 lat. Są to miłośnicy jarania trawy i siedzenia w domu. Ich jedyna rozrywka to wyjście z psem i melanż z hip hopem na cały regulator. Kilka moich interwencji z prośbą o ściszenie muzyki pomagało, ale za to mam teraz napierd**anie drzwiami wejściowymi, oknami i to często późnym wieczorem. Potrafią nawet o zerowej psa denerwować tak że ujada. Mam wrażenie że robią to specjalnie...Mam problemy z zasypianiem bo stresuje mnie każdy dźwięk. Śpię od roku w stoperach i każdego dnia stresuję się już w pracy czy dziś spokojnie zasnę albo czy jak wrócę do domu zmęczony to nie będzie nawalać muza... I takie są uroki bloku... Są jak szczury które podgryzają mój spokój... Czy u was w blokach też tak wszystko słychać bardzo? Co tu robić w takiej sytuacji? Jestem już psychicznie wykończony bo tak mi te ameby na nerwy działają...
Mmm, czuję się doświadczona w temacie. :)
Po 1. policja. Zawsze, obowiązkowo, o każdej porze dnia i nocy. Może teoretycznie zrobią niewiele, raczej "upomnienie", ale jak sprawa będzie notoryczna, to w końcu ktoś się wkurzy i pójdzie krok dalej.
Teoretycznie, w swojej udręce zostałam poinformowana przez policję, że jeśli chcę faktycznie dochodzić swoich praw, to sprawa z powództwa cywilnego daje największe prawdopodobieństwo rozwiązania tematu.
Warto porozmawiać z dzielnicowym.
Można zgłosić do spółdzielni/wspólnoty.
No i rozmowa z sąsiadami. Pisma/petycje, podpisy, zawsze to stanowi jakiś materiał dowodowy.
Ostatecznie, w moim przypadku sprawa zakończyła się dość szczęśliwym trafem i zbiegiem okoliczności, problem sam się rozwiązał, ale zasadniczo to samozaparcie, konsekwencja i trochę fatygi pozwoliłoby rozwiązać takie akcje.
Powodzenia!
Aberracja
znam wiele osób, które postąpiły właśnie w ten sposób - mnie też to wielokrotnie doradzano, ale nigdy nie było na to mojej wewnętrznej zgody ;) Fakt, ja z natury jestem sucz, i nigdy nie dałam się przekonać, że "głupszemu się ustępuje" - a już na pewno nie w tak "dużych" kwestiach, jak przeprowadzka (innymi słowy mogę komuś odpuścić głupie komentarze na forum internetowym ;) ale nie wyobrażam sobie przemeblowywania życia tylko dlatego, że sąsiad sobie pozwala na zbyt wiele).
Nawet żal by mi było sprzedawać/odstępować wynajem komuś innemu, to jak wprowadzanie na minę, przecież problem się nie skończy, tylko ktoś inny będzie się z nim borykał.
Jeśli ma się ma już swoje wymarzone gniazdko to żal porzucać przez głośnych sąsiadów, ale jeśli życie to tylko pasmo ciągłych frustracji to tacy sąsiedzi mogą być tym impulsem do tego, zeby wreszcie coś zmienić w swoim życiu.
p.s. nie ma poblazliwosci dla patologii.
Fakt, ja z natury jestem sucz
Szacunek. Takie kobiety to perelki
Policja. A jak bardzo chcesz to wezwij nawet jak beda cicho ale jestes pewny ze w danym momencie pala. Zawsze jest szansa ze nasi zwarci i gotowi wyniuchaja cos podczas rozmowy przez drzwi (albo palna cos glupiego podczas rozmowy), a potem juz samo pojdzie.
Ewentualnie rozmowa z samymi zainteresowanymi z informacja ze bedziesz napuszczal policje az do skutku. Jesli nie masz do czynienia z totalna patologia a jedyne z "wyluzowana" para to powinno zadzialac. Jesli nie to rob swoje. Jak dostana 'zawiasy' to sie uspokoja. :)
Plus zadzialaj cos z reszta mieszkancow. W blokach sa wiecej niz po dwa mieszkania. Jesli z tak przeszkadza tobie, to przeszkadza tez innym ale moga sie bac wychylic pierwsi.
Co wyniuchają i co z tym niby zrobią i jakie zawiasy.
A uj tam. Odpowiem mu chociaz nie powinienem.
Policja ma prawo wejsc ci do mieszkania w przypadku podejrzenia popelnienia przestepstwa. Bez nakazu.
Jesli dobrze trafi z czasem wezwania i wbije sie w moment kiedy mieszkancy beda "zbakani" w trzy dupy i policjantowi otworzy koles z czerwonymi oczami, majacy problem ze stworzeniem sensownego zdania (choc tu juz duzo zalezy od tego ile pala i czego) to calkiem prawdopodobny jest scenariusz taki jak napisalem. Dodatkowo jesli przy zgloszeniu powie ze czuje przez okna i sciany zapach zielska i widzi ze czesto po schodach i pod klatka laza jakies randomowe dzieciaki, czekajac na bog wie co to wogole, bo beda brani pod uwage jako dilerka. A dla policji to sa "darmowe fragi".
Duzo tu zalezy od ogarniecia samych zainteresowanych.
Zas za posiadanie zielska dostajesz zawiasy chyba ze ci umorza za niewielka szkodliwosc, ale to zalezy glownei od prokuratora i regionu. Czy ida na stastystyki czy nie, itd.. Ewentualnie prace spleczne i obowiazkowe anty-narko pogadanki. Tak czy siak - papiery zjebane.
Po raz kolejny duzo zalezy od samych zainteresowanych. Mozna wyjsc "na czysto", mozna chojrakowac i wyjsc z 3 latami w zawieszeniu na 5 i 100 godzin prac spolecznych.
Sorry, że się wtrącam, ale
Grave
Egzekowi chyba chodziło o to, że to nie jest proste, usadzić kogoś za posiadanie ;) Tak, wiem, jesteś prawnikiem, wiesz najlepiej jak to powinno działać, ale tak "z życia" ja z kolei przekonałam się doświadczalnie, że to nie jest takie proste i łatwe, wsadzić winowajcę na pryczę (i akurat "moja" sprawa nie dotyczyła zioła, tylko hurtowych ilości mety...)
Bo poprostu musisz trafic w dobry moment. Zeby byly jakiekolwiek podstawy musi byc ktos zlapany za reke. Czyli z tym przyslowiowym woreczkiem albo blantem w rece, albo w mieszkaniu. Tylko tyle i az tyle.
Podtrzymuje moje zdanie ze jesli to nie jest jakas gruba patola, a zwyczajni amatorzy dymka, to pare blizszych spotkan z niebieskimi powinno ogarnac sytuacje.
Domyślam się, że o to mu chodziło ale triggeruje mnie takie zachowanie. HOHO ale jestem mądry, napiszę absolutne minimum żebyście się musieli domyślać, czy faktycznie coś wiem czy tylko trolluje.
Na blachę niebiescy wchodzą z miejsca bez jakiegoś większego zastanawiania się czy uzasadniania właścicielowi. Prokurator zawsze to przyklepuje.
Jeśli jarają dużo, to jest szansa że mają więcej niż te kilka gramów a nawet z mniejszą ilością czasami cieżko zrobić posiadanie na własny użytek.
No z zawiasami to bym aż tak nie szalał/
Woda czasami zalewa sąsiadów z dołu.
jak to uczono w szkole podstawowej możesz rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać, tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć, prosić, prosić, prosić .... ale czasem jest opór materii i wystarczy porządne raz z dyńki ;) a tak już na poważnie możesz polubownie lub "przemocą" wybór jak zawsze pozostaje po twojej stronie.
Ja chyba faktycznie jestem z kosmosu. Od razu policja?!
Enigma - pierwsza sprawa - czy Ty się znasz z tymi sąsiadami? Może warto się poznać? Może wcale nie sa tacy straszni, tylko nieświadomi problemu?
Z sąsiadami polecam nawiązywanie jak najlepszych relacji i rozwiązywanie wszelkich konfliktów pokojowo. Naprawdę przyjemniej się żyje w atmosferze życzliwości niż w oparach żółci i kwasu. Pytałeś jak im się mieszka? Zawsze możesz im przy okazji opowiedzieć, ze jesteś ostatnio strasznie niewyspany bo masz problemy z zaśnięciem - ktoś w Waszym bloku słucha głośno hip-hopu… budzi Cie tez trzaskanie drzwiami… Może wiedzą kto to?!
Może są naprawdę nieświadomi tego, że uprzykrzają Ci życie. Zacznij jak najłagodniej i bez rzucania oskarżeń. Zresztą może się okazać, że Ty im np. głośno tupiesz nad głową - Ty podbijesz kapcie filcem, oni przestaną trzaskać drzwiami i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Warto chociaż spróbować łagodnie, policja to wszak ostateczność.
Btw.
Hmm.. a jakie masz sposoby na odstresowanie? Jak dbasz o swoje zdrowie psychiczne? Może bieganie? Siłownia? Spacer w lesie? Piknik? Rower? Mruczacy kot na kolanach? Odprezajaca kapiel przy swiecach? Musisz znaleźć swoje własne sposoby na odnajdowanie wewnętrznego spokoju inaczej się wykończysz.
Na hałasy dobre sa tez wygłuszające słuchawki i ulubiona muzyka. Od czasu do czasu można sie tak odciąc, ale wiadomo, ze nie da sie tak funkcjonować cały czas.
No jak dla mnie to wzywanie policji bo ktoś trzasnął drzwiami ( o ile to zrobił ) jest jakieś chore i dopiero wtedy się zacznie wojna
A może po prostu po ludzku pogadać? Wiem w obecnych czasach to trudne a tym bardziej jak kiedyś słuchali hip hopu
Ogólnie wadą bloków zwłaszcza nowych jest to że są kartonowe i wszystko się niesie
Gdzie temu do dawnych kamienic ( i ścian po 25 cm+ ) czy nawet czasem bloków zdjeałano w prl
Bo jak narazie przypomina to akcje z wredna stara sąsiadką której przeszkadzało że ktoś palił .. 30 metrów od bloku bo w środku zimy bo jej dym do mieszkania dochodził
Ale rozmowa nie zawsze skutkuje. Mieszkanie pode mną jest od lat wynajmowane i trafią się różni ludzie. Przez jakiś czas była rodzina z małym dzieckiem, to początkowo puścili głośniej muzykę, ale po wytłumaczeniu okazało się, że nie byli świadomi tego, że to może się nieść po klatce. Tutaj rozmowa wystarczyła. Ale była też studencka hołota, która non stop ćpała, chlała i imprezowała (co 2 dni pełny worek butelek wynosili, meble rozwalali itp.), więc tu rozmowa nic nie dała. Na szczęście właściciel jest ok, więc ich wykopał. Miałem też bezmózgiego kopacza piłki, który dupę wyżej miał niż srał i zamiast trenować, to ciągle z koleżkami imprezował i na konsoli grał. A jak się karaluch rozszczekał, gdy ojciec poszedł do prezesa klubu na skargę (są znajomymi). Zaczął straszyć prawnikami klubu (to było szczególnie zabawne, bo debil nie widział, że mieliśmy nagrania jego zachowania), że mu opinię psujemy. Na szczęście był tak samo głupi, jak i pozbawiony talentu, dlatego klub się szybko z nim pożegnał i wrócił na swoją wioskę. A lokatorzy potrafią też być bezczelni. Miałem sytuację, gdy do jednych nie docierało, że głośna muzyka może innym przeszkadzać. Były prośby (bez skutku), były też rozmowy z właścicielem. Któregoś dnia podszyli się pod ojca i zadzwonili do właściciela ze skargą na głośną imprezę. Ten przyszedł do nich, a tu cisza, bo akurat spali. Chcieli nas w ten sposób zdyskredytować, że jesteśmy pieniaczami i robimy afery o nic. Ale byli zbyt tępi, bo przy kolejnym naszym telefonie do właściciela sprawa się wydała. Ten musiał ich ostro ochrzanić i być może wytłumaczył, że mogą mieć poważne problemy z prawem, bo od tego czasu jest absolutny spokój, a mieszkają już chyba z trzeci rok.
Też mieszkam w bloku, ale ogólnie przez te wszystkie lata nie mogę narzekać. Moja brama składa się w większości z ludzi wykształconych na poziomie. Jest trochę nauczycieli, nawet profesorów, lekarzy, prawniczka oraz jedna rodzina artystyczna uzdolniona muzycznie ale żyjąca skromnie (więc bez libacji alkoholowych i latających telewizorów z okien). Jak już czasem ktoś sprawia problemy to środkowe mieszkania jednopokojowe, które w większości wypadków są wynajmowane. Bo kiedyś właśnie miałem rodzinę na piętrze krótko, gdzie mamuśka wiecznie narąbana i afery robiła. Mamy też takiego jak to nazywam ubeka, co lubi na wszystkich donosić i podsłuchiwać pod cudzymi drzwiami, oraz jednego takiego Ukraińca na parterze bardzo uczynny i grzeczny. Ale jak dzwoni przez komórkę to do dziesiątego go słychać.
No i kiedyś taka sąsiadka z pierwszego piętra co wynajmowała jedynkę z mężem. Pewnie wielu przez nią spać nie mogło, bo jak brykała z mężem to tak krzyczała i jęczała że też do dziesiątego było ją słychać.
Moje problemy z upierdliwymi sąsiadami kończyły się tym, że dostawali wypyerdol(dwa razy). Gdy zwracałem im kulturalnie uwagę to mnie atakowano... No można i tak, co kto lubi ...Może warto rozważyć takie rozwiązanie?
John tak wpierdol najlepszą opcją ..
bo pies w nocy zaszczekał :P
Ja wiem ze koty są lepsze ale bez przesady :P
Psy są głupie i tyle
Zwłaszcza że patrz że po kilku prośbach muzykę ściszyli (a co blok to inna akustyka)
a trzaskanie oknami zwłaszcza jak mieszkanie na wynajmie i było remontowane za czasów króla ćwieczka to norma po prostu ramy krzywe ;P
Jestem już kupę lat po takiej batalii z "sąsiadami". Najważniejsze, to wszystko nagrywać. Pies ujada o północy? Nagrywaj. Muza daje do pieca o 23? Nagrywaj. Idziesz poprosić o spokój? W rozmowie rzucasz godzinę "hej Amebki, jest po 23, możecie skręcić muzę?" i oczywiście nagrywasz. Z taką pulą nagrań idziesz do dzielnicowego i spółdzielni. Dzielnicowy z nimi pogada i postraszy mandatami, a spółdzielnia temat oleje, albo postraszy dwa razy wyższymi opłatami. Jeśli się zdarzy, że policja wystawi mandat, to pomaga na parę miesięcy. Masz farta, że sąsiedzi mieszkają pod Tobą. Ja miałem bandę studentów nad sobą. Latały butelki, chodziły laski w szpilkach o północy i tym podobne krzywe akcje. Powodzenia.
Znajomy miał dawno temu podobne perypetie z patologią, wpadła ekipa kolegów na grzeczną i rzeczową rozmowę - cisza jak makiem zasiał.
Ty nie masz pojęcia co to są prawdziwe patusy, zwykłą parką się przejmujesz co za głośno muzę puszczają - ale jak ci tak działają na nerwy to na początek wyskoczyłbym konkretnie z ryjem i zobaczył czy koleś będzie cwaniakował i popisywał przed panną. Jeśli tak to cho na solo i większość obsrywa zbroję już na samo hasło.
No a jeśli jesteś pacyfistą lub jest poza twoim zasięgiem/boisz się konsekwencji to pamiętaj, że jak tobie dokuczają to i kilku innym rodzinom dookoła i możesz pogadać z innymi sąsiadami jak ich usadzić. To zwykła parka leszczy imo z tego co napisałeś więc na lajcie można sobie z nimi poradzić a ty rok się z tym bujasz...
Znam ten ból. Przez rok nade mną mieszkała matka z jakimś fagasem z 4 dzieci. Taka delikatna patologia, ale bez większych akcji typu awantury czy jakieś bicie. Za to 4 bachorów (od 1 do 6 lat) to dało mocno w kość. Krzyki, płacz bieganie od rana do nocy. Kilka razy poszedłem powiedziałem że są za głośno to na chwilę był spokój. Za godzinę to samo. Do niektórych niestety nic nie dociera. Całe szczęście że tylko wynajmowali i właścicielka chyba wypowiedziała im umowę albo wywaliła bo już od pół roku ich nie ma. Jeszcze pewnie kilka tygodni i zacząłbym coś interweniować bo psychicznie człowiek wysiada gdy przez cały czas słyszy krzyk, bieganie płacz itd. od stycznia mieszkanie stoi puste i od razu zdecydowanie lepiej się czuje i potrafię odpocząć w własnym domu gdzie wcześniej była to męką.
Znam ból również. Mam a w zasadzie miałem (na szczęście się wyprowadziły, krzyż na droge) dwie ameby siostry za ścianą dużo młodsze ode mnie. W sumie żadna patolnia, ale niesłychanie irytujący ludzie. Walenie drzwiami, jakieś krzyki etc, pies ujadający nawet w środku nocy 3 -4 rano. W d*** z innymi ludźm śpiącymi i ciężko pracującymi? Lepiej j***ać drzwiami tak, żeby się blok trząsł. Co pomogło? Wykałaczka pod guzikiem w domofonie, wysmarowanie auta walerianą ale to jednorazowe raczej wybryki :) Pomógł raczej mój talent muzyczny, w 2015 zaczałem grać na basie, troszeczke niosło :) Jakoś musiały się przyzwyczaić :)
Dziękuję wszystkim za rady, ale niestety będę chyba potrzebował pomocy psychologicznej... Przebywając w tym mieszkaniu dopada mnie stres i jestem ciągle rozdrażniony i zdenerwowany... Ciągle nasłuchuje i się tym zamartwiam bo nigdy nie wiadomo co im odwali... Naprawdę to w jaki sposób niosą się wszystkie dźwięki z dołu jest dla mnie niepojęte! Mam wrażenie że oni są w moim mieszkaniu. Słyszę jak rozmawiają, słyszę jak chodzą... Z kuchni ich krzesła tak szuraja głośno, że u mnie jakby wiertara przez chwilę chodziła. W sypialni jak gram na słuchawkach to jak jebna drzwiami to aż podskakuje na fotelu ze stresu... Taki jump scare...
Niestety nie wiem jak to się nazywa, ale myślę że nabawiłem się przez nich jakiegoś urazu psychicznego bo kilka jak nie naście razy nie mogłem przez nich zasnąć...
Niestety, musisz się wyprowadzić do domu. Możesz jeszcze zerknąć na sposoby wyciszenia mieszkania. Jak byłem w podobnej sytuacji co Ty, to czytałem o przemysłowych panelach, ale one są montowane od strony źródła hałasu. Wiem co czujesz i nie zazdroszczę.
I tak jest to na serio pytanie. Bo sporo wskazuje że masz nerwicę lekową (stany lękowe) ..
Ja rozumiem że szczekanie psa może się nieść ( i sam się przycieniłem do sporej ilości szczekania psa sąsiadów - po prostu wracałem w nocy po pracy a pies tylko słysząc mnie zaczynał koncert i drapnie w drzwi - jakoś nie "polubił" mnie) to o tyle słyszenie drzwi przez słuchawki i to jeszcze z muzyką/grą? albo mają wszystkie drzwi jak od sejfu albo ćwiczą zamykanie z kopa (tyle że wtedy połowa sąsiadów by mówiła o tym) ..
I tu raczej serio im szybciej tym lepiej
Bo widziałem po znajomych przypadki nerwicy które kończyły się rożnie .. w tym nie wychodzeniem z domu przez kilka lat
Spróbój puszczać muze swoją, ja miałem za ścianą głośnego sąsiada, od disco polo, kilka razy z nim rozmawiałem i miał to w dupie ewidentnie, a jak że to "znajomy bliższej rodziny" bić nie wypadało. Zaczołem puszczać sobie swoją muzykę no i po pierwsze przestałem słyszeć jego hałasowanie, a po dwóch tygodniach zaczął ciszej puszczać. W twoim wypadku może wiele to nie da, ale może przestaniesz myśleć o nich nonstop.
Zgadzam się z DiabloManiakiem. Zadbaj o swoje zdrowie psychiczne i stabilność emocjonalna. Nie pozwól, żeby sąsiedzi czy tez inne czynniki zewnętrzne wytrącały Cię z równowagi. Nie warto się tak stresować. Psycholog na pewno nie zaszkodzi. Trzymam kciuki!
Jeśli sama masz w mieszkaniu cisze tzn. nie gra TV nikt nie rozmawia itp to często jest tak ze dobrze słychać co się dzieje piętro wyżej/niżej. Wystarczy wiec że kogoś zaproszą i nie będą musieli specjalne głośno się zachowywać aby człowiek u którego w mieszkaniu jest cisza wiele słyszał .Trząśnice drzewami , ujadanie psa o ile nie jest to ciagle powtarzalne to nic na to nie poradzisz. Jedyne do czego możesz sie przyczepić i ewentualnie policja bedzie interweniować to głośna muzyka , albo jakaś głośna impreza.
Włączaj w czasie dnia radio i nie będziesz słyszała czyjegoś życia.
Ludzie przegnają w obie strony.
Mieszkałem przez całe życie 6 albo 7 mieszkaniach. Sąsiadów nie było słychać w tylko jednym - starsi ludzie z góry, mało aktywni, pokoje w większości wyłożone grubymi dywanami. Wszędzie indziej zawsze szmery, rozmowy, trzaskanie, muzyka - a to zza ściany, a to z sufitu, a to spod podłogi. Stopień uciążliwości w poszczególnych lokalach zależał wyłącznie od stopnia kultury sąsiadów. Czy skutecznie wyciszysz mieszkanie? Nie; chyba że wydasz na to naprawdę grubą kasę i zrobisz sobie z pokoju dźwiękoszczelne pudło. Czy przemówisz sąsiadom do rozumu? Też nie - w 50% Cię oleją, a w 50% po prostu się skonfliktujecie. Od hałasu w mieście nie ma ucieczki. Współczuję serdecznie, bo też przeszkadzają mi tego rodzaju odgłosy. Ale jedyne co Ci pozostaje to się przyzwyczaić.
Polecam moją metodę. Wszystko, czego potrzebujemy to:
-Sprzęt grający najlepiej z głośnikami dużego kalibru, oraz piosenkę zamieszczoną tutaj https://youtu.be/TRtSqp-vEdI i idziemy do pracy. W ekstremalnych wypadkach urlop na kilka dni z włączoną muzyczką. A ty sobie odpoczywasz w innym miejscu.
Gorszego pomysłu nie można wymyślić... :D
Kiedyś sasiad wyjechał na urlop. Na drugi dzień w jego domu zaczelo grac radio. Nie było głośno, ale wieczorami gdy było cicho, wyraźnie było słychać muzykę. Pech chciał, że lubił muzykę elektroniczną i na nieszczęście lokatorów bloku, miał ustawiona stacje radiowa z taką muzyka. Po dwóch dniach dobijania się do niego, wezwano Policje, a oni Straż Pożarna. Wejście na mieszkanie z podejrzeniem zgonu. Drzwi rozwalili, radio wyłączyli, wejscie do mieszkanie zabezpieczyli, pojechali. Nikt nie miał namiaru na właściciela mieszkania, więc miał niemiła niespodziankę gdy wrocil do domu. W skrzynce natomiast rachunek na prawie 4000€ za interwencję służb ochrony.
Nie polecam.
Pomysł wyjątkowo głupi, bo oznacza nie tylko spore problemy z policją oraz niemałe kary pieniężne, ale w skrajnych przypadkach może skończyć się eksmisją.