autor: Paweł Turalski
Project: Snowblind - przed premierą
Wszyscy zachwycali się tym tytułem na E3 nie tylko ze względu na jego wykonanie, ale również kapitalną rozgrywkę. W prasie zagranicznej pojawiały się nawet takie nagłówki: „Prawdziwy Halo killer?”; „Snowblind uczyni świat FPS`ów lepszym.”
Przeczytaj recenzję Project: Snowblind - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PS2.
W ostatnim czasie gatunek gier FPP na konsolach gwałtownie rozkwita oferując coraz szersze spektrum tytułów. Do trójki wyśmienicie zapowiadających się FPS`ów, które posiadają wyłączność na określony system (mowa oczywiście o “Killzone” na PS2, “Halo 2” na Xboxa oraz “Metroid Prime: Echoes” na GCN), dochodzą jeszcze shootery multiplatformowe, które wcale nie ustępują swym - wydawałoby się - bezwzględnym konkurentom. Jednym z takich FPS`ów jest “Project: Snowblind” na Xboxa i PS2. Wszyscy zachwycali się tym tytułem na E3 nie tylko ze względu na jego wykonanie, ale również kapitalną rozgrywkę. W prasie zagranicznej pojawiały się nawet takie nagłówki: „Prawdziwy Halo killer?”; „Snowblind uczyni świat FPS`ów lepszym.” - i wbrew pozorom nie były to sformułowania na wyrost, bowiem tak samo zareagowali na “Project: Snowblind” ludzie obecni na targach Game Star Live będąc pod wielkim wrażeniem tej pozycji. Sprawdźcie dlaczego…
Hong Kong, 2065 rok. Porucznik Nathan Frost zgłasza się na ochotnika do armii zwanej Liberty Coalition, która za pośrednictwem bolesnych operacji potrafi uczynisz z człowieka super żołnierza. Po wszczepieniu cybernetycznych implantów zapewniających porucznikowi Nathanowi nadnaturalne zdolności zostaje on wysłany na wojnę. Niestety w trakcie misji on i jego oddział zostaje odcięty od dowództwa i pozostawiony na linii wroga. Teraz porucznik Frost i jego drużyna muszą powstrzymać antagonistów dysponujących potężną bronią, która jest zdolna odciąć elektryczność na całym świecie pogrążając go w ciemności.
Pierwsze plany mówiły o grze FPP w konwencji “Deus Ex” jednak z czasem projekt uległ zmianie i Snowblind stał się całkowicie nową grą z własnym światem, klimatem, rozgrywką oraz zasadami. Futurystyczna wizja wojny w wykonaniu Crystal Dynamics różnie się od tej, którą proponują panowie z Guerilla. W odróżnieniu od Killzone, gdzie wszystkie kolory są stonowane, otoczenie szarobure, “Project: Snowblind” posiada całą paletę barw i różnorakich filtrów, co wcale nie przeszkadza wizualnemu realizmowi. I trzeba przyznać, że wyszło to twórcą na dobre, bowiem udało im się wykreować własny, charakterystyczny desing – masa wyrazistych, a zarazem delikatnych tudzież jaskrawych kolorów, połączona z ciętymi lub opływowymi obiektami tworzy w tej grze specyficzną atmosferę. Wspaniałe efekty świetlne, bump–mapping na mokrych powierzchniach, ogrom detali, wybuchy, fizyka i bardzo płynnie zasuwająca animacja. Eidos udostępniło prasie dopiero trzy poziomy, a już wszyscy się nimi zachwycają. Rynek z chińskimi budynkami otoczony drzewami, za którymi czają się ogromne wieżowce. Albo noc podczas dżdżystej pogody, która opatula całą ulicę rozświetlaną ostrymi neonami. Producenci anonsują, że poziomy będą tak zaprojektowane, aby gracz mógł się po nich swobodnie poruszać na bacząc na sztuczne ograniczenia. Podstawą podczas walki ma być podejście strategiczne gracza - deweloperom bardzo zależy na tym, aby potyczki nie polegały na wymianie ognia tylko z określonych punktów, ale żeby gracz mógł wykorzystywać całą rzeźbę terenu i wszystkie możliwe schronienia – jeśli zechcesz załączyć kloakę (niewidzialność) i zajść wroga od tyłu to proszę bardzo. Batalie w “Snowblindzie” są po prostu piękne – dynamizm akcji i kompletna rozróba. Na jednym z trailerów zestrzelony helikopter uderzył z impetem o jakiś budynek tworząc potężną eksplozję, z drugiej strony nadjechał czołg rozwalają blokujący go mur, a wrogie bojówki prowadziły ogień zaporowy. W tym cały ferworze Frost i jego ludzie, starali się wykorzystać maksimum swoich dodatkowych umiejśtności – strzelali z karabinów, ktoś wyciągnął rakietnicę i przywalił w okop, z którego z hukiem wylecieli w powietrze przeciwnicy, ktoś pruł ze stacjonarnego działka… Moduł SI ma być kolejnym mocnym punktem gry. Crystal Dynamics przywiązuje wielką wagę do tego, aby żołnierze z oddziału Frosta sami mogli o siebie zadbać sprawnie poruszając się w grupie, osłaniając się nawzajem, korzystając z osłon terenu itd. Pomagierów będą oczywiście wyróżniać określone umiejętności i przywiązanie do danej broni, a jako zorganizowana jednostka będą potrafili rozpoznać i dostosowywać się do strategii, jaką stosujesz. Dziennikarze grający we wczesną wersję stwierdzili, że w niektórych misjach nie będziesz miał żadnych szans bez pomocy swojej agendy. Oczywiście nie obejdzie się bez misji w pojedynkę, w których w pełni wykorzystamy zdobycze techniki wojskowej.
Omówienie broni i gadżetów zasługuje na oddzielny akapit. Każda z nich posiadać będzie dwa typy prowadzenia ognia - na przykładu shotgun prócz tradycyjnego śrutu, będzie wstanie wypluć samoprzylepną bombę, karabin będzie posiadać wbudowany granatnik itd. Jednakże prawdziwa wariacja zacznie się w momencie, gdy w nasze ręce trafią typowo futurystyczne zabawki. Za przykład niech posłuży Flechete gun – pierwszy tryb prowadzenia ognia to szybkie „karabinowe” serie, natomiast drugi tryb odblokowuje „inteligentne” samonaprowadzające się naboje, które namierzają ofiarę – jeśli denat nie będzie już żył, pociski raptownie skierują się w stronę żyjącego wroga; mogą również latać między pomieszczeniami! Z kolei H.E.R.F. gun potrafi izolować Frosta od otoczenia – kto podejdzie zbyt blisko zostanie odpowiednio potraktowany. Jakby tego było mało bronie lub przedmioty możemy ze sobą łączyć tworząc określone kombinacje. Pozostaje jeszcze kwestia gadżetów, które umożliwią naszemu bohaterowi na przykład chwilowe skorzystanie z kloaki (wyśmienity efekt załamania obrazu) bądź mechanizmu umożliwiający przejęcie kontroli nad jakimś wrogim pojazdem, który sieje spustoszenie na polu bitewnym. Nie zabraknie też bullet-time'u, który zwolni na moment panującą wokół wrzawę. Deweloperzy zapewniają, że lista broni i gadżetów powiększy się w finalnej wersji i od tej strony “Snowblind” ma być jedną z najciekawszych gier na rynku. Na koniec doprawmy to wszystko możliwością kierowania różnych pojazdów (czołgi, małe roboty), masakrycznym trybem online, w którym będzie mogło zmierzyć się do 16 graczy jednocześnie, a wnet uświadomimy sobie, dlaczego wszyscy, którzy widzieli “Projekt: Snowblind” w akcji są tym tytułem tak podekscytowani. Cóż, jedyne co może niepokoić to data premiery zaplanowana na pierwszy kwartał 2005 roku.
Paweł “turi” Turalski