Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Angry Birds Star Wars Recenzja gry

Recenzja gry 9 listopada 2012, 13:54

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Angry Birds Star Wars – Imperium Rovio kontratakuje

Darth Vader to świnia – co do tego nie ma wątpliwości. Studio Rovio potraktowało to jednak dosłownie, łącząc swój megahit Angry Birds z Gwiezdnymi wojnami. W recenzji Angry Birds Star Wars sprawdzamy, czy moc jest sprzymierzeńcem Finów.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • odtworzenie słynnych bohaterów oraz scen w przerywnikach i konstrukcji poziomów;
  • przerobione wersje ptaków z umiejętnościami oddającymi klimat Gwiezdnych wojen;
  • wciąż zabawna i dająca satysfakcję rozgrywka;
  • wystarczająca liczba poziomów i bonusów oraz darmowe aktualizacje.
MINUSY:
  • nagłe skoki stopnia trudności;
  • zbyt mało nowości dla osób, które „mają dość Angry Birds”;
  • średnie „przerywniki filmowe”.

Nie tak dawno temu, bo w 2009 roku, w nieodległej galaktyce, a konkretnie w Finlandii, ktoś narysował na zwitku papieru ptaka bez skrzydeł. Parę miesięcy później pierwsi gracze ściągnęli opartą na tym pomyśle grę Angry Birds i wykonując pierwsze strzały z wielkiej procy, poczuli moc. Dzisiaj jest ona silniejsza niż kiedykolwiek, bo twórcy serii z Rovio są na szczycie i nie zamierzają z niego schodzić. Nowa odsłona cyklu, Angry Birds Star Wars, konsekwentnie wpisuje się w plan walki o masowego odbiorcę, łącząc bodaj największe uniwersum science fiction z jedną z najpopularniejszych współczesnych gier. Efekt nie jest piorunujący, ale wypada zaskakująco dobrze, udowadniając, że konflikt z zielonymi świniami nadal potrafi bawić jak mało co.

Zderzenie tych dwóch uniwersów nasuwa parę zabawnych refleksji. Pomyślcie sami, Darth Vader, zielony świniak w hełmie, jest ojcem Luke’a, reprezentowanego przez czerwonego ptaka. To oznacza, że „nowa nadzieja” rycerzy Jedi musi mieć w sobie co najmniej pierwiastek świńskich genów! Odkładając na bok ten niebezpieczny wątek, trzeba przyznać, że Rovio odwaliło kawał dobrej roboty w oddaniu stałych elementów marki – niegdyś Lucasa, a teraz – Disneya. Gdybym chciał być złośliwy, powiedziałbym, że Angry Birds radzi sobie z tym lepiej od samego LucasFilm. Prosty przykład – gra nie boi się pokazać sceny, w której Han Solo, kosmiczny najmita goniący za każdym groszem, zabija z zimną krwią prześladowcę w słynnej kantynie Mos Eisley. Takie smaczki to ukłon w stronę osób, które Gwiezdne wojny oglądały jeszcze na kasetach wideo.

Wszystko zaczęło się na Tatooine… - 2012-11-09
Wszystko zaczęło się na Tatooine…

Jako że gra podąża za wydarzeniami z pierwszej trylogii, podobnych nawiązań jest znacznie więcej. Wracamy do zajść na Tatooine, by później zaatakować Gwiazdę Śmierci... tzn. Gwiazdę Świnię. Nie brakuje próby odtworzenia pamiętnych scen – konfrontacji z Tuskenami czy nawet przelotu szybem wspomnianej stacji bojowej. Po 80 poziomach fanowskiej ekstazy, dostępnych w wersji darmowej, warto sięgnąć po płatną wyprawę na Dagobah, aby nauczyć się tajników mocy u boku mistrza syntaktyki Yody. Na deser przygotowano bonusowe levele o przygodach R2-D2 i 3CPO. W drodze są kolejne rozdziały – wiemy, że Rovio pracuje nad poziomami z planety Hoth. Ogólnie rzecz biorąc, za stosunkowo niską cenę gra oferuje zadowalającą porcję zawartości.

Angry Birds vs Tie Fighter

W mobilnej wersji Angry Birds Star Wars powraca możliwość korzystania z płatnego specjalnego „ataku”. Zamiast orła przyzywa on... Sokoła Milenium.

Zasada zabawy w Angry Birds Star Wars pozostaje taka sama jak zawsze – trzeba stłuc imperialne świnie i narobić jak największego zamieszania. Tym razem zieloni popkulturowi potomkowie dzika dysponują środkami ofensywnymi, np. blasterami, działkami czy tie-fighterami. Ptaki zostały także obdarowane futurystycznymi zabawkami: Luke potrafi sieknąć z miecza świetlnego, Obi-Wan użyć pchnięcia mocy, a Han Solo wystrzelić trzy razy z blastera we wskazany cel. Jest jeszcze taranujący wszystko na swojej drodze Chewbacca czy rozdzielający się na troje pilot myśliwca. Pomysły nie odbiegają znacząco od podstawowych wersji ptaków, ale mogą bawić i stwarzają pole do eksperymentów. Pozwalają na to półotwarte poziomy, w których często da się osiągnąć sukces „przypadkowo”, ale już zdobycie trzech gwiazdek wymaga finezji.

Angry Birds Star Wars to synteza pomysłów pokazanych w różnych odsłonach serii, doprawiona paroma nowymi koncepcjami utrzymanymi w duchu Gwiezdnych wojen. Autorzy robią przegląd dotychczasowych stylów rozgrywki i delikatnie rozwijają każdy z nich. Na Tatooine mamy klasyczne Angry Birds z późniejszymi modyfikacjami oraz wyraźnym tchnieniem mocy. Podejście do Gwiazdy Śmierci… przepraszam, Świni, następuje za to w kosmosie, co pozwala pobawić się motywami z Angry Birds Space, czyli relacją między obszarami pozbawionymi przyciągania, a kosmicznymi obiektami z polami grawitacyjnymi. Dagobah kładzie nacisk na wykorzystanie mocy. Z tego względu ostatnia z lokacji przynosi najbardziej logiczne etapy, w których premiowana jest precyzja i intelekt.

Strzelanie ptakami z procy w dalszym ciągu jest zabawne, bo Rovio stworzyło dobre poziomy i zadbało o odpowiedni „flow” rozgrywki. Zaczyna się jak zwykle dość spokojnie, ale zabawa szybko się rozkręca. Ważne jest to, że przeważnie moment, w którym pojawia się znużenie danym motywem, zbiega się z wprowadzeniem czegoś nowego. Odświeżone i dopakowane mocą wersje ptaków przynoszą kolejne możliwości wciąż satysfakcjonującego siana zniszczenia. Świetne jest też to, że oddano w pewnym stopniu „dynamikę” Gwiezdnych wojen. Wystarczyły proste patenty: opcja odbicia laserów mieczem świetlnym czy fakt, że pociski Hana Solo rykoszetują, wędrując często przez kilka sekund i trafiając paru wrogów. Jest w tym pierwiastek magii utożsamianej z tym uniwersum.

Blastery Jedi niestraszne! - 2012-11-09
Blastery Jedi niestraszne!

Podczas zabawy w Angry Birds Star Wars czas upływa szybko, co nie znaczy, że błyskawicznie. Gra buduje poziomy według paru motywów. Upraszczając typologię, wyróżniłbym dwa: levele logiczne i siłowe. Pierwsze z nich zwykle mają jeden prosty patent, którego odkrycie gwarantuje komplet gwiazdek. Bardziej otwarte etapy pozwalają na większe eksperymenty. Prawdopodobnie z tego wynikają skoki trudności. Większość poziomów jest łatwa, ale niektóre mogą sprawić chwilowe kłopoty, bo sporo zależy tu od precyzji co do piksela. To w nich najczęściej czułem się ograniczony brakiem opcji wyboru postaci, mając inne pomysły na osiągnięcie celu niż to, co wymusza rozgrywka. Może warto spróbować formuły, w której gracz sam określa kolejność, w jakiej poszybują ptaki?

Mam co do tego złe przeczucia...

Inny problem, jaki mam z nową grą Rovio, prawdopodobnie nie dotyczy większości graczy. Po kilku odsłonach Angry Birds, w które miałem okazję zagrać na telefonie, komputerze, a nawet konsoli przenośnej, zaczynam odczuwać pewne zmęczenie stylem tej serii. Ptaki i świnie przestały wydawać mi się sympatyczne czy zabawne. Powoli stają się za to irytujące, szczególnie, że tym razem wydają drażniące okrzyki bojowe. Mam też wrażenie, że fiński deweloper trochę za bardzo ufa w siłę prostych obrazów składających się na „przerywniki filmowe”. Zwiastuny Angry Birds Star Wars są o milion lat świetlnych lepsze od archaicznych, często brzydkich i minimalistycznych planszy pokazujących drewnianą karykaturę wydarzeń z filmów.

Mamy towarzystwo – Vader wkracza do akcji! - 2012-11-09
Mamy towarzystwo – Vader wkracza do akcji!

Inną sprawą jest to, że nawet przy nagromadzeniu dodatków i przeinaczeń gwiezdnowojenna odsłona może znużyć osoby, które mają w małym palcu Angry Birds Space. To po prostu kolejna porcja tego samego – przynajmniej od strony koncepcji, bo – jak pisałem – poziomy są satysfakcjonujące i nie zdążyły sczerstwieć. Takie podejście do serii jest zrozumiałe, bo Rovio nie musi się spieszyć czy wyważać drzwi otwartych na oścież. Mam jednak nadzieję, że deweloper ma plan na dzień, w którym większość graczy, trafiając na nową grę z cyklu, pomyśli: „Angry Birds? Znowu?” i przejdzie do innej wiadomości czy pozycji w sklepie z aplikacjami. Ta mroczna wizja jest odległa. Na razie królują blastery, miecze świetlne i – kąsając LucasFilm raz jeszcze – midichloriany.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Danteveli_ Ekspert 9 lipca 2016

(AND) Miałem szczęście spędzić część swojego dzieciństwa pod wpływem magii Gwiezdnych Wojen. Ponowne wejście na ekrany trylogii i związane z tym promocje (ile to się chipsów kupowało dla tazo). Do tego jeszcze wyśmienite gry powiązane z uniwersum sprawiały, że trudno było nie kochać dzieła Lucasa. Teraz niestety jest trochę inaczej. Saga rodziny Skywalkerów zaliczyła kilka wpadek. Do tego jeszcze wiadomość o przejęciu przez Disney praw do marki Star Wars sprawia, że jesteśmy w dziwnej sytuacji. Ktoś jednak wpadł na pomysł połączenia najsłynniejszych ptaków świata z mocami wojowników jedi. Czy Angry Birds Star Wars jest pierwszym krokiem do totalnego upadku niegdyś kochanej serii? Może jednak w tym pomyśle skierowanym na wyciągnięcie kasy z naszych portfeli jest coś wartościowego?

7.5
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition
Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Recenzja gry

Okazuje się, że można sprzedać tę samą grę po raz czwarty, jeśli zrobi się to dobrze. Nintendo World Championships: NES Edition wciąga bez reszty, a aspekt rankingów online sprawia, że rywalizacja nabiera jeszcze więcej rumieńców.