Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Angry Birds Space Recenzja gry

Recenzja gry 25 marca 2012, 14:02

autor: Amadeusz Cyganek

Kosmiczne ptasie jaja – recenzja gry Angry Birds Space

Wściekły ptaki atakują po raz kolejny! Tym razem ruszamy na podbój kosmosu, by raz na zawsze rozprawić się ze wścibskimi, zielonymi świniami. Czy pozaziemska ekspedycja zakończyła się sukcesem?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • uzależniająca rozgrywka;
  • umiejscowienie akcji gry;
  • pola grawitacyjne i stan nieważkości;
  • odmieniony zestaw ptaków;
  • humorystyczna, komiksowa grafika;
  • silnik fizyczny;
  • bonusowe poziomy.
MINUSY:
  • stosunkowo niewielka liczba etapów startowych;
  • niektóre plansze nie zawsze wymagają umiejętności, ale przede wszystkim sporej dozy szczęścia.

Powiedzieć, że Angry Birds to growy fenomen ostatnich kilkunastu miesięcy, to zbyt mało. Kto by pomyślał, że stworzona w 2009 roku zręcznościówka ze wściekłymi ptakami w roli głównej zapoczątkuje niewyobrażalny, globalny szał. Liczby jednak mówią same za siebie – 350 milionów pobrań podstawowej wersji gry i drugie tyle ściągniętych kolejnych mutacji tej produkcji, które pojawiły się na przestrzeni ostatnich miesięcy, robi niesamowite wrażenie. Nic więc dziwnego w tym, że fińskie studio Rovio kuje żelazo, póki gorące – tym razem jednak wystrzeliwane z procy skrzydlate stworzonka przeżyją mały szok związany ze zmianą otoczenia. Czeka nas wyjątkowy, kosmiczny mecz – ptaki kontra świnie. Wynik chyba nietrudno przewidzieć.

Kosmiczne jaja

Tak naprawdę nic nie zapowiadało aż tak niespodziewanego obrotu spraw. Wszystkie ptaki w zgodzie i spokoju wysiadywały jaja na zielonej polance, a skrzydlata sielanka zdawała się nie mieć końca. Beztroską idyllę przerwało nagłe pojawienie się fioletowego portalu, przez który w panice uciekał lodowy ptak. Sprawcą zamieszania okazały się doskonale nam znane zielone świnie – w mig okazało się, że nieproszeni goście nie wpadli przelotem na porcję ptasiego mleczka. Substytutem dla uciekającego mroźnego drobiu okazały się trzy jajeczka zawierające przyszłe potomstwo grupki skrzydlatych bohaterów. Decyzja mogła być tylko jedna – rzucamy wszystko i czym prędzej ratujemy bezbronne ofiary, ruszając w pogoń za zielonymi przybyszami z kosmosu.

Trudno było oczekiwać, by Finowie diametralnie zmienili koncept i zasady rozgrywki – po co bowiem kombinować przy czymś, co sprawdza się doskonale i znalazło się uznaniem setek milionów graczy? Zabawa w Angry Birds nadal jest niezwykle prosta i intuicyjna. Naszym zadaniem jest wyeliminowanie znajdujących się na planszy świń za pomocą całego zastępu różnorodnych wściekłych ptaków. Powodzenie naszego ataku zależy od odpowiedniego kąta i siły naciągu procy, z której wystrzeliwujemy agresywne skrzydlate stworzenia. To jednak wcale nie jest łatwe zadanie – drogę do zielonych maszkar blokują nam rozmaite budowle oraz odpowiednie ukształtowanie terenu. Nasza więc w tym głowa, by znaleźć sposób na wyczyszczenie planszy z przeciwników, uciekając się do tworzenia różnorodnych kombinacji czy wykorzystywania rozrzuconych przedmiotów.

Najczęściej spotykanym gadżetem związanym z marką Angry Birds są kolorowe pluszaki z podobiznami bohaterów gry. Niestety, jak na dość niewielkie rozmiary mają całkiem wygórowaną cenę…

Kosmiczna masakra wściekłym ptakiem

Wraz z przeniesieniem akcji w kosmos diametralnie zmieniają się warunki, w których przyjdzie nam toczyć zaciekłą batalię z upierdliwymi świniami. Jedną z podstawowych zmian w fizyce przynosi stan nieważkości, który utrudni nam dokładne trafienie w cel. Zapomnijcie o precyzyjnych uderzeniach po łuku – wystrzelone ptaki będą poruszać się w kosmicznej przestrzeni w linii prostej – ich lot mogą zmienić wyłącznie znajdujące się na drodze asteroidy i inne przeszkody. Kolejnym sporym wyzwaniem staje się korzystanie z pól grawitacyjnych ciał niebieskich znajdujących się na planszy. Każda planeta charakteryzuje się różną siłą przyciągania, co wymaga od nas precyzyjnego ustalenia siły i kąta wystrzału. Nierzadko by dotrzeć do celu będziemy musieli pokonać obszary oddziaływania dwóch lub trzech ciał, na brak kombinowania zatem nie możemy narzekać.

Czymże byłaby jednak ta szalona kosmiczna rozgrywka bez niezastąpionej ekipy podopiecznych? Ptasi dream-team również doczekał się kilku małych zmian. Do zespołu dołączył sprawca całego zamieszania, czyli Froshh! – dzięki niemu możemy zamrozić kamienne i drewniane elementy konstrukcji, które blokują dostęp do przeciwników. Zlodowacenie tych fragmentów pozwala łatwo rozbić podstawy budowli za pomocą kolejnego skrzydlatego stworzonka i znacznie upraszcza wyeliminowanie świń. Zzzt! (podładowany żółty ptak z „jedynki”) z kolei pozwala na zmianę kierunku lotu podczas jego trwania – w każdej chwili możemy wyznaczyć dokładne miejsce uderzenia za pomocą celowniczka. Liderowi naszej bandy – Czerwonemu (Ca-Caw!) – znacznie wzmocniono siłę uderzenia, a skład ptasiej ekipy uzupełniają: zielony, tęgi Bash!, wybuchowy Ka-Boom! i malutkie trio Niebieskich nielotów – Bip!, Bop! i Bap! Trzeba przyznać, że wszystkie postaci doskonale uzupełniają się na polu walki – twórcom udało się niemal perfekcyjnie dobrać odpowiednie ptaszyska do konkretnego wyzwania, przez co w razie ewentualnego niepowodzenia pretensje możemy kierować tylko do siebie.

Twórcy Angry Birds wspierają nie tylko popularny elektroniczny sport, jakim niewątpliwie stało się strzelanie wściekłymi ptakami z procy. Studio Rovio postanowiło promować swoją grę, umieszczając podobiznę jednego z bohaterów na kasku fińskiego kierowcy Formuły 1, Heikkiego Kovalainena.

W grze do dyspozycji dostajemy dziewięćdziesiąt plansz podzielonych na trzy odrębne światy. Nie oznacza to jednak, że w każdym z nich będziemy zmuszeni do zmiany strategii rozgrywki – lokacje w poszczególnych przestrzeniach kosmicznych różnią się głównie stylem graficznym i wystrojem miejsc, w których dokonamy eksterminacji zielonych świń. W Pig Bang spotkamy się z całym mnóstwem zielonej roślinności, kraina Cold Cuts przywita nas mroźnymi krajobrazami i planetami skutymi lodem, z kolei Danger Zone to miejsce nafaszerowane bombami i innymi eksplodującymi ustrojstwami, które swobodnie pływają sobie w tle. Graficznie Angry Birds Space zachowało klimat swoich poprzedniczek – znów mamy do czynienia z prostą, kreskówkową, ale jednocześnie kapitalnie pasującą do charakteru całości oprawą wizualną. Świetnie sprawdza się również silnik fizyczny – przekłamania związane z nienaturalnym upadkiem danych elementów konstrukcji można policzyć na palcach jednej ręki na przestrzeni całej gry. Twórcy wykonali równie dobrą robotę przy odwzorowywaniu działania grawitacji i stanu nieważkości – te dwie istotne zmiany w strukturze rozgrywki z pewnością można zaliczyć na plus.

Puszyste ptasie mleczko

Co jednak w tym wszystkim najważniejsze - nowa odsłona Angry Birds po prostu kosmicznie wciąga. Choć każdy kolejny etap to coraz większe wyzwanie, po wyczyszczeniu jednej z plansz natychmiast ma się ochotę na eksterminację nowej partii zielonych świnek. To jakiś niewytłumaczalny fenomen, ale wielokrotnie zdarzało mi się wracać do poprzednich etapów i mozolnie poprawiać wyniki do momentu osiągnięcia upragnionych trzech gwiazdek. „Wściekłe ptaki” nie utraciły niczego ze swojej skrzydlatej magii – do tej produkcji można wracać kilkukrotnie, a i tak odnajdziemy w niej coś nowego i zostaniemy zaskoczeni innymi rozwiązaniami. Choć w niektórych etapach czasami trzeba posiadać odrobinę szczęścia, to znakomita większość wyzwań w sposób dogłębny sprawdza nasze umiejętności.

Czego można chcieć więcej? Myślę, że jednak twórcy mogli wrzucić na start nieco większą ilość plansz – ukończenie 90 etapów bez zwracania uwagi na osiągane wyniki to kwestia kilku godzin. Dodatkowo Finowie postanowili ukryć 5 plansz bonusowych, których konstrukcja jako żywo przypomina klasyki elektronicznej rozgrywki z Mario czy Space Invaders na czele. By uzyskać do nich dostęp, musimy znaleźć pięć ukrytych portali rozlokowanych na planszach w każdym świecie. Jak zapewnia ekipa Rovio, kolejne zestawy plansz trafią do graczy już w niedługim czasie. Pierwszym zwiastunem nadchodzących dodatków jest widoczny w menu jeden ze światów oznaczony wdzięcznym zwrotem „Coming soon”. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wszelka dodatkowa zawartość będzie dostępna bez kolejnych opłat.

Kosmicznie dobry werdykt

Przeniesienie serii w przestrzeń kosmiczną okazało się strzałem w dziesiątkę. Angry Birds Space to niesamowicie uzależniająca produkcja, oferująca nam ogromne pokłady wciągającej i utrzymanej w humorystycznej konwencji rozgrywki w niewygórowanej cenie (ok. 25 zł). Świetnie sprawdzają się nowe elementy zabawy związane z grawitacją – znacznie wpływają one na zróżnicowanie rozgrywki i wprowadzają świeży powiew w nieco skostniałą strukturę gry. Syndrom „jeszcze jednej planszy” w nowej odsłonie serii występuje na porządku dziennym – choć twórcy na sam start zaproponowali nam niezbyt imponującą liczbę 90 plansz to zapewniam, że jeszcze niejednokrotnie wrócicie do poszczególnych etapów, by poprawić swoje osiągnięcia i zdobyć trzy gwiazdki. Co tu dużo mówić – fińskie studio Rovio po raz kolejny idealnie oszlifowało swój ptasi diament i na nowo rozbudziło szaleństwo na punkcie wściekłych skrzydlatych stworzeń.

Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition
Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Recenzja gry

Okazuje się, że można sprzedać tę samą grę po raz czwarty, jeśli zrobi się to dobrze. Nintendo World Championships: NES Edition wciąga bez reszty, a aspekt rankingów online sprawia, że rywalizacja nabiera jeszcze więcej rumieńców.