Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 kwietnia 2008, 13:48

autor: Łukasz Malik

Gran Turismo 5 Prologue - recenzja gry

Sony życzy sobie za Gran Turismo 5 Prologue 139 złotych. Niewiele? Z pozoru. Sześć tras i 60 samochodów to przedsmak tego, co znajdzie się w ostatecznej wersji gry.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3.

Gran Turismo... Magiczna nazwa, magiczne dwie litery na pudełku z grą, która sprawiła, że długo oszczędzałem pieniądze na szare PlayStation. Wystarczył jeden kontakt ze wspaniałymi pojazdami, rozsmakowanie się w ich tuningu oraz radość z objeżdżania konkurentów w coraz lepszych pojazdach. Później przyszła druga część legendarnego GT, a wraz z nim długie godziny przez telewizorem. Zdaję sobie sprawę, że zabrzmi to wręcz niemożliwie, ale na ekranie jednego z nich pojawiła się fluoryzująca poświata – dokładnie w miejscu, gdzie na najczęściej przebywał samochód w grze...

Gdy Sony ogłosiło rozpoczęcie prac nad Gran Turismo na PlayStation 2 błyskawicznie zapadła decyzja o rozpoczęciu oszczędzania gotówki... Polyphony Digital po raz kolejny spełniło obietnice, zaś kombinacja GT z kierownicą pracującą w standardzie Force Feedback przyczyniła się do wielu bezsennych nocy. Jeszcze większa euforia towarzyszyła pierwszemu odpaleniu GT4, które upłynęło pod hasłem: „więcej, mocniej, ładniej”.

Niedawno odebrałem telefon, zaś w słuchawce usłyszałem – „już jest”! Nie pozostało nic innego, jak czym prędzej zakupić konsolę, by z zaciszu własnego lokum sprawdzić Gran Turismo 5 Prologue. Mój pierwszy kontakt z grą nastąpił w trakcie ubiegłorocznego salonu samochodowego we Frankfurcie i już wtedy wiedziałem, że warto czekać...

Gra jest dostępna w tradycyjnej formie, czyli w postaci płyty i pudełka. Kto ceni sobie wolną przestrzeń na półkach może także pobrać produkcję z sieci. Druga opcja wymaga dosyć mocnego łącza albo cierpliwości, gdyż demo „ważące” niemal 2 GB nie ściągnie się równie szybko, co demonstracyjne wersje innych gier. Po czterech godzinach całość była na dysku i przystąpiłem do instalacji. Ciekawostką jest fakt, że w wersji „sieciowej” gra nie zawiera filmików, które trzeba dodatkowo zasysać – oczywiście bezpłatnie.

W wyścigach grafika, dźwięk i park maszyn nie jest najważniejszy. Pierwsze skrzypce gra model jazdy, który potrafił pogrzebać wiele potencjalnie doskonałych gier, choćby Sega GT, czy wypromować niezbyt piękne produkcje – wystarczy wspomnieć o legendarnym Colin McRae Rally. Nic dziwnego, że pierwszy kontakt z GT5 skończy się dla każdego tak samo – szaleńczy bieg przez menu, wybranie pierwszego auta z brzegu i wizyta na torze wyścigowym... Czego na nim doświadczymy?

Model jazdy został umiejętnie wyważony między grą zręcznościową a symulacją. Co ważne, Polyphony Digital przewidziało dwa stopnie realizmu. W trybie standardowym auta prowadzą się niemal identycznie, co w pozostałych odsłonach Gran Turismo, czyli przewidywalnie i stosunkowo prosto. O naprawdę głębokie poślizgi trzeba się wręcz postarać lub wykazać daleko idącym brakiem techniki jazdy. W trybie symulacji natomiast najmocniejsze samochody zachowują się odrobinę nieprzewidywalnie i nawet krótkie dociśnięcie gazu do podłogi może je wyprowadzić z równowagi. W rękach doświadczonego Gracza taka tendencja może okazać się niebagatelną zaletą, gdyż umiejętne balansowanie samochodem jadącym kontrolowanym poślizgiem może ułatwić pokonanie krętych fragmentów trasy.

Kto nie czuje się na siłach, by w pełni kontrolować dzikie bestie na czterech kołach, może skorzystać z elektronicznych pomocników, czyli systemów kontroli trakcji i stabilności. Siłę ich działania można dostroić do własnych potrzeb. Prawdziwi fachowcy oczywiście będą grali na kierownicy z Force Feedback. Większa precyzja przenoszenia ruchów dłoni pozwala na szybszą, a zarazem pewniejszą jazdę. Warto wspomnieć, że epoka konsolowych kierownic z system FF zaczęła się właśnie dzięki Gran Turismo. Trzecia odsłona otrzymała dedykowany kontroler, który szybko zaczął być uwzględniany przez pozostałych wydawców gier.

Najnowsza produkcja Sony współpracuje z kierownicami o zakresie obrotu 270 stopni. Znacznie więcej frajdy niesie ze sobą granie na kontrolerze kręcącym się w zakresie 900 stopni. Większą precyzję docenia się szczególnie w trakcie driftowania. Jako że Logitech GT Force Pro można nabyć za około 300 złotych, prawdziwi maniacy kontrolowanych poślizgów powinni rozważyć zasadność tej inwestycji.

Przy okazji premiery najnowszego Gran Turismo po raz kolejny zostaną ustanowione nowe standardy. We współpracy z firmą Logitech powstała kierownica pozwalająca na regulację ustawień siły hamowania oraz poziomu ingerencji układów wspomagających kierowcę w trakcie jazdy! Wrażenia jak w wyczynowym bolidzie gwarantowane.

Oprawa graficzna została znacznie poprawiona względem GT4. Wyższa rozdziałka, większa liczba szczegółów i samochody wymodelowane z zegarmistrzowską wręcz precyzją prezentują się wyjątkowo dobrze na telewizorach obsługujących wysokie rozdzielczości. Na pozostałych odbiornikach produkcja prezentuje się poprawnie, lecz o fajerwerkach trudno mówić.

Z pietyzmem wykonano nie tylko karoserie bolidów. Każdy z nich ma pieczołowicie odwzorowaną kabinę, w której znajduje się deska rozdzielcza, ruchoma kierownica, pracujące wskaźniki, a nawet tylna kanapa. Całość sugestywnie drży, zaś doskonały dźwięk pracy silnika potęguje wrażenia. Niestety dynamika nie zrywa tupeciku z głowy. Poczucie prędkości na torze wyścigowym jest zaburzone choćby ze względu na jego szerokość i jakość nawierzchni – pędząc w grze 300 km/h ma się wrażenie przemieszczania co najwyżej z prędkością 200 km/h. Jedynie charakterystycznie drżący kokpit, nagłe podskoki na nierównościach oraz ogłuszający szum powietrza dają do zrozumienia, że pędzi się w sposób nie pozwalający na popełnienie błędu, ponieważ każdy fałszywy ruch kierownicą skończy się serią piruetów i lądowaniem na poboczu.

Jak zwykle do podziwiania kunsztu grafików nadają się replay’e. Szalejąca kamera, najazdy i efektowne ujęcia sprawiają, że niewprawne oko bez trudu stwierdzi, że to efektownie zmontowany teledysk z prawdziwego wyścigu. Wykorzystując możliwość zoomowania można obejrzeć nawet bieżnik opon lub zajrzeć do wnętrza kokpitu, gdzie wyraźnie widać pasy bezpieczeństwa, deskę rozdzielczą oraz samego zawodnika w kasku i kombinezonie. Zadbano o 16 aut na trasie, więc jest na czym oko zawiesić. W przeciwieństwie do dotychczasowych sześciu to zauważalny postęp.

Niestety idealnie nie jest. Zakres kierownicy nie przekracza jednego obrotu, a sterowany przez nas zawodnik nie zaciąga hamulca ręcznego, mimo że sięga do dźwigni zmiany biegów. Wciąż brakuje także świateł cofania. Skoro po dociśnięciu hamulca tylne klosze błyskają na czerwono, to czy naprawdę tak trudno było sprawić, by rozjarzały się również na biało? Na szczęście są to na tyle drobne detale, że nie psują wrażenia, jakie zrobiła nowość w serii GT, czyli kokpit.

Ideał? Niestety. Bez trudu można wyłapać drobne spowolnienia animacji, które pojawiają się przy większej zadymie na trasie. Trzeba pamiętać, że każde opuszczenie trasy generuje pióropusze dymu za samochodami, a gdy cztery wypadną z trasy konsola z pewnością ma sporo do przeliczenia... Na szczęście do równie dużych karamboli nie dochodzi przesadnie często, ponieważ po raz kolejny rywale jeżdżą jak po sznurku, o czym można przekonać się stając na środku trasy – z pewnością zawalidroga nie zostanie ominięty, co nie najlepiej świadczy o algorytmach odpowiadających za inteligencję konsolowych oponentów. W wyścigach najwyższej ligi kolizje z bandami i rywalami są karane tymczasowym odebraniem mocy sterowanej przez nas maszynie. Rozwiązanie jest kontrowersyjne, jednak tylko w taki sposób można było ukrócić poczynania drogowych rozbójników, ponieważ tradycyjnie dla serii nie ma mowy o zniszczeniach. Niestety zdarza się, że zostajemy ukarani w momencie, gdy uderzy nas pędzący rywal!

Wątpliwości budzi także oprawa dźwiękowa. O ile ryk silnika przy dobrym zestawie audio potrafi zatrząść szybami w oknach, tak przygrywająca w tle muzyka szybko staje się uciążliwa. Faktem również jest, że mało który pasjonat GT pozostawia włączony soundtrack, niemniej pozostaje liczyć, że w finalnej wersji uda się zakupić kawałki intensywniej motywujące do ostrej jazdy. Nie udało się także wyeliminować specyficznego i niezbyt dobrze odwzorowanego pisku opon, który znamy od 10 lat. Widać legendy mają swoje prawa...

Do poprawki nadaje się także menu główne gry. Sprawia wrażenie bardzo estetycznego i nowoczesnego, jednak wystarczy spróbować przejść do innej pozycji, by zostać zmuszonym do kilkunastosekundowego oczekiwania. Przypominamy, że gra była uruchomiona z dysku twardego, więc uciążliwy „loading” można było spróbować wyeliminować...

Tryby gry nie będą stanowiły żadnego zaskoczenia dla fana produkcji od Polyphony Digital. Typowy wyścig za kasę i rywalizacja z czasem jest znana od lat. Na szczęście zabawę postanowiono urozmaicić poprzez zaimplementowanie driftingu oraz opcji gry sieciowej. Pierwszy z nich polega na utrzymywaniu samochodu w jak najgłębszym i jak najdłuższym poślizgu na danej partii trasy. Zadanie Gracza sprowadza się do zainicjowania utraty przyczepności, a następnie balansowaniu gazem i hamulcem na granicy niekontrolowanego obrotu – wówczas punkty za styl sypią się jak z rękawa, zaś kibice fundują gromkie brawa.

Komu wydaje się, że po rozprawieniu się ze sterowanymi przez konsolę zawodnikami jest mistrzem wirtualnej kierownicy polecamy próbę rywalizacji w sieci. Długie konfigurowanie się wyścigu wynagradza zaciętość rywalizacji. O ile dotarcie do mety na trzecim miejscu nie stanowi większego problemu, tak objechanie największych, sieciowych wymiataczy to wyzwanie tylko dla orłów. Odebranie złotego pucharu nie tylko utrudnia poziom umiejętności oponentów – dużą rolę gra też element przypadkowości. Nawet jeżeli wykorzystasz zjawisko tunelu aerodynamicznego i na końcu długiej prostej opóźnisz hamowanie, by ostatkiem sił wyprzedzić lidera nie możesz być pewny, czy na kolejnym zakręcie nie otrzymasz „strzała”, który sprawi, że w tumanach kurzu wylądujesz na poboczu bezradnie patrząc na przemykających obok rywali... Warto dodać, że nawet gdy w jednym wyścigu bierze udział dwunastu zawodników (nie udało mi się załapać na wyścig z większą liczbą rywali) sporadycznie doświadcza się „skakania” aut po trasie, co dobrze świadczy o zoptymalizowaniu kodu lub fakcie, że przyszło mi się zmagać jedynie z Graczami dysponującymi łączami o doskonałej przepustowości. ;-)

Sukcesy są oczywiście premiowane gotówką. Ta ostatnia przydaje się tylko do zakupu aut. Ich tuning jest możliwy, choć został bardzo okrojony. Tym razem nie kupujemy poszczególnych elementów do danego modelu. Podrasowanie sprowadza się do przesunięcia suwaka odpowiadającego za moc i masę. Nieco pocieszający jest fakt, że zachowano pełny zakres regulacji zawieszenia, spojlerów, skrzyni biegów oraz hamulców. W efekcie zawodnicy z dużym doświadczeniem będą w stanie przyśpieszyć maszyny o kilkanaście procent bez podkręcania mocy.

W parku maszyn znalazło się 60 maszyn, więc będzie w czym dłubać. Największą uwagę przykuwa nowość w serii GT, czyli bolidy ze stajni Ferrari. Wściekłe rumaki doskonale wyglądają, jeszcze szybciej jeżdżą i piekielnie ryczą. Mało kogo zrazi również fakt, że nie należą do najszybszych – liczy się fakt, że można zasiąść za ich kierownicami. Polyphony darowało sobie większość miejskich aut, które w poprzednich częściach GT stanowiły duży procent ogólnej liczby samochodów. Mając do dyspozycji Corvette, Nissana GT-R i Forda GT mało kto będzie tęsknił za japońskimi roadsterami...

Maszyny można upalać na sześciu trasach. Niewiele. Na pocieszenie są lustrzane odbicia części z nich lub warianty różniące się konfiguracją kilku zakrętów. Postaje więc zacisnąć zęby i wycisnąć wszelkie soki z tego, co dano do dyspozycji. Trzy licencjonowane tory wyścigowe, miejska trasa, legendarny High Speed Ring oraz górska trasa są w stanie zagwarantować sporo zabawy. Wokół toru pojawiło się dużo dodatkowych obiektów. W teorii są one niepotrzebne, gdyż pędząc przed siebie 300 km/h i tak skupiamy się jedynie na wyprofilowaniu asfaltu, jednak dzięki nim łatwiej zrozumieć, dlaczego gra nie mogła pojawić się na PS2, o znacznie mniejszej mocy obliczeniowej. Kolejnym smaczkiem są kibice zbudowani z wieloboków, a nie płaskich bitmap, jak miało to miejsce do tej pory. Niestety nie są zbytnio ruchawi, zaś ich główna funkcja sprowadza się do kwitnięcia przy trasie i poruszania jedną z kończyn. O perfekcji niestety po raz kolejny mówić nie można. Wystarczy uważnie przyjrzeć się horyzontowi, gdzie pojawiają się znikające lub wyskakujące obiekty. Na kolana nie rzuca także niezbyt dokładny obraz w lusterku. Do czasu debiutu ostatecznej wersji GT5 zostało jednak kilka miesięcy, więc pozostaje liczyć, że programiści dobrze wykorzystają ten czas...

Sony życzy sobie za Gran Turismo 5 Prologue 139 złotych. Niewiele? Z pozoru. Sześć tras i 60 samochodów to przedsmak tego, co znajdzie się w ostatecznej wersji gry. Mamy więc niewątpliwie do czynienia z płatnym demem, które choć bawi całkiem dobrze w pewnym momencie zaczyna irytować ograniczeniami.

PLUSY:

  • model jazdy;
  • wykonanie pojazdów;
  • grafika.

MINUSY:

  • niedoróbki;
  • soundtrack;
  • to mimo wszystko demo.
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.