autor: Maciej Kurowiak
Jade Empire: Edycja Specjalna - recenzja gry
Jade Empire: SE, gra dwa lata temu nowatorska, choć i wówczas krytykowana za to i owo, ukazuje się wreszcie na PC. Czy ktokolwiek, kogo fascynują gry RPG może pozwolić, by taka okazja wyśliznęła mu się z rąk?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Wojownicy, którzy bez kłopotu przeskakują z dachu na dach, lekko przemykający wśród koron drzew i doskonale władający wszelkimi sztukami walki – Wuxia, gatunek starożytny jak same Chiny, pozostawał w naszym kręgu kulturowym zupełnie nieznany i gdyby nie ekspansja chińskiej kinematografii, rzecz nadal pozostałaby znana jedynie garstce sinologów i maniakom kultury Dalekiego Wschodu. „Przyczajony tygrys, Ukryty smok”, „Dom latających sztyletów” czy „Hero” ukazywały nam obraz bajecznego Orientu, a główni bohaterowie, niczym w greckiej tragedii, musieli zmagać się z ciążącym na nich fatum. Któż mógł jednak przewidzieć jaki będzie rezultat połączenia dalekowschodniego uniwersum z zachodnią grą RPG. Odpowiedzi udzielił Bioware wydając przeszło dwa lata temu Jade Empire, stworzoną na wyłączność na Xboxa. Firma od lat słynie z tego, że każdy jej tytuł jest wyczekiwany przez graczy. Gra zebrała bardzo pochlebne opinie zarówno od fanów, jak i krytyków. Ogromna ilość dialogów, niezła wówczas grafika, ale przede wszystkim znakomita, wielowątkowa fabuła, przysporzyły Jadeitowemu Cesarstwu sporej popularności. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że szefostwo Bioware zdecydowało w końcu, by stworzyć port tej gry na platformę PC. Dwa lata to w świecie tej branży szmat czasu – czy odświeżone Jade Empire kopie i gryzie tak samo jak wówczas, gdy zaatakowało czarną skrzynkę Microsoftu?
Jeśli ktoś właśnie powrócił z wyprawy na Marsa, to gwoli przypomnienia powinien wiedzieć, że akcja toczy się w fikcyjnym świecie do złudzenia przypominającym mityczne Chiny. Nasz bohater, naturalnie prymus w dziedzinie sztuk walki, dorastałby spokojnie wśród sobie podobnych miłośników drewnianego człowieka, gdyby nie pechowy splot wydarzeń. Idylla u boku Mistrza Li kończy się wraz z napaścią na wioskę i szkołę, a nasz dzielny heros rusza na wyprawę swego życia. Oczywiście nie jest osamotniony, Gwiazda Zaranna – towarzyszka podróży (do złudzenia przypominająca charakterem i powierzchownością Bastilę z Knights of the Old Republic) będzie mu towarzyszyć i tłumaczyć, że dusić kur nie wypada, a zło należy zwalczać cierpliwością lub poświęceniem. Niezależnie od tego, czy owe mądrości przyswoimy, czy też wypuścimy drugim uchem, czeka na nas ogromna liczba przygód, a dzięki niezliczonym ustawkom poznamy tajniki rozmaitych stylów oraz pogłębimy swą wiedzę o anatomii ludzkiej (i nie tylko) szczęki. Wypada zauważyć, że Orient jako taki nie był specjalnie eksploatowany przez zachodnich producentów gier role-playing, więc Bioware i jego Jade Empire jest na tym rynku samotnym pionierem. W istocie jednak znajdziemy tu te same elementy, które doskonale sprawdziły się w klasycznej konwencji magii i miecza. Tu też zło chce zawładnąć światem, a dobrzy (lub mniej dobrzy) śmiałkowie ruszają mu na ratunek. I choć wszystko jest tu znacznie prostsze, a współczynniki sprowadzone do naprawdę podstawowych, fani stalowej bielizny poczują się jak w domu. Nadmienić trzeba tylko, że wersja na PC nie wprowadza do historii żadnych nowych wątków za wyjątkiem dwóch dodatkowych technik i jednego demona więcej – są to więc zmiany czysto kosmetyczne.
Niestety, w przeciwieństwie do większości klasycznych gier gatunku, w Jade Empire mamy „gotowych”, odgórnie zdefiniowanych bohaterów. Ma to swoje dobre i złe strony – takie rozwiązanie od lat stosują twórcy ze wschodniej półkuli, co skutkuje bardziej kontekstowymi zadaniami i często niezwykle bogatą linią fabularną. Płacimy za to bardziej linearną strukturą samej przygody i, co za tym idzie, spłyconym poczuciem swobody. Do wyboru mamy kilka klas postaci, z których każda reprezentuje inne zdolności i predyspozycje. Jeśli przyjąć wykładnię gier fabularnych to odpowiednikiem złodzieja jest klasa szybki, wojownika – silny, a czarodzieja – magia. RPG-owym purystom może też przeszkadzać ograniczenie cech postaci do tych zupełnie podstawowych, graficznie wyrażonych w postaci różnokolorowych pasków u góry ekranu. Mamy więc czerwoną linię żywotności, niebieską chi i żółtą skupienia.
Powyższe cechy odnoszą się ściśle do systemu walki, który, choć stosunkowo nowatorski, nie jest niestety wolny od wad. Autorzy, mając zapewne na myśli specyfikę dalekowschodniego klimatu, postawili na walkę w czasie rzeczywistym. Zrezygnowano ze spacji, która przerywała akcję w Knights of the Old Republic i jesteśmy zdani tylko i wyłącznie na własną zręczność. Jeśli w wersji na Xboksa sterowanie odbywało się bezproblemowo, tak i na PC konwersja na tandem klawiatura-myszka przebiegła zupełnie bezboleśnie. Walka przy użyciu klawiatury jest tak samo szybka i skuteczna jak przy korzystaniu z pada. Producent pomyślał zresztą także o posiadaczach tych niezwykle przydatnych urządzeń i możemy ich używać dokładnie tak samo jak na Xboksie. Sterowanie w obu przypadkach jest bardzo intuicyjne i w krótkim czasie nauczymy się podstawowych ataków, bloków i uników. Nie ma tu zresztą specjalnej filozofii, a sam system jest prosty w obsłudze. Atakujemy używając naszych pięści oraz korzystając z broni – to drugie rozwiązanie, choć skuteczniejsze, jest też bardziej kosztowne, gdyż wymaga od nas użycia siły skupienia. Nasz bohater ma też możliwość dokonania w dowolnym momencie samouleczenia – wystarczy nacisnąć jeden przycisk i przelać energię chi w żywotność. Tę samą energię wykorzystujemy do wykonywania zaklęć magicznych, ale nie jest to konieczne do odniesienia zwycięstwa. Niestety – jakiekolwiek elementy strategii czy nawet nieznacznego skomplikowania systemu walki na wzór bijatyk ustąpiły miejsca ślepej młócce. Zwykłe naciskanie klawiszy wystarczy, by pokonać zdecydowaną większość przeciwników, a wyrafinowana kombinacja złożona z przeskoku nad głową przeciwnika i zadania mu ciosu w plecy zapewni sukces od startu do mety. Mimo że walka jest dynamiczna i wciągająca, to już nieznaczne tylko pogłębienie tego elementu rozgrywki, bardzo by ją uatrakcyjniło.
Znacznie lepiej prezentuje się druga strona medalu, czyli sama przygoda i czekające na nas niezliczone zadania. Tak jak w obu częściach KOTOR-a, możemy obrać dwie ścieżki rozwoju charakteru naszej postaci. Prawość, lojalność i honor to droga Otwartej Dłoni, zaś egoizm i agresywny stosunek do świata reprezentuje droga Zaciśniętej Pięści. Wiele zadań możemy rozwiązać właśnie na dwa sposoby, przy czym niektóre są dostępne jedynie dla zdeklarowanych wyznawców którejś z filozofii. Oczywiście taka biegunowość ma swoje wady – jest wiele miejsc, gdzie żadne z rozwiązań nie będzie nam odpowiadało. Czasem komuś zamiast pomocy należy się solidny kopniak, a ścisłe trzymanie się ścieżki Otwartej Dłoni kojarzy się czasem tylko z jednym słowem: frajerstwo. Jeśli ktoś sądzi, że podążanie drogą Zamkniętej Pięści uczyni z nas twardych i silnych wobec otaczającej nas rzeczywistości, szybko zmieni zdanie po pierwszej pyskówce z jakimś dzieciakiem. Niestety czasem ta droga kojarzy się po prostu z niezbyt powściąganą złośliwością. Na szczęście powyższe sytuacje nie są normą, a wprawny gracz szybko zorientuje się, jak odpowiednio lawirować, by odnieść największe korzyści z danej sytuacji.
Punktem, który stanowi o klasie Jade Empire jest jednak przede wszystkim ogromna ilość zachodzących interakcji. Rozgrywka toczy się nie tylko na linii drużyna-otoczenie, ale też wewnątrz samej drużyny. Mechanizm doskonale sprawdził się w obu częściach KOTOR i też w niemal niezmienionej formie został przeniesiony do Jade Empire. Gwiazda Zaranna będzie towarzyszyć nam od samego początku, z czasem drużyna powiększy się o kolejne postacie. Każda z nich jest oczywiście bardzo gadatliwa, ma swoje zdanie na dany temat i jeśli postępujemy wyraźnie wbrew jej poglądom, konflikt jest nieunikniony. Prowadzone rozmowy mają zwykle ścisły związek w obraną ścieżką światopoglądową, więc wszelkie prośby i groźby będą przekładać się na nasz charakter. Naszą postać możemy rozwijać za pomocą specjalnych klejnotów – niektóre rozwijają żywotność, a inne urok osobisty.
W Jade Empire zasmakujemy też klasycznej strzelaniny w stylu pradawnego River Raid lub nieco nowszej Ikarugi. Zdarza się to w chwilach, gdy drużyna musi przemieścić się z jakiegoś miejsca w inne. Po prostu lecimy w górę ekranu powietrznym pojazdem eliminując wszystko co pojawi się na ekranie. Nie jest to może specjalnie odkrywcze, ale stanowi jakąś odskocznię – z całą pewnością prezentuje się to ciekawiej niż na przykład lot Gumi-statkiem w pierwszym Kingdom Hearts.
Choć opracowanie graficzne Jade Empire może się podobać, to gra nie zmęczy nie tylko najnowszych kart graficznych, ale nawet tych stosunkowo starszych. Mimo tego krajobrazy wyglądają bardzo ładnie, polepszono troszkę jakość tekstur w stosunku do wersji na Xbox-a. Nie jest to niestety zupełnie nowa jakość, a wiek tego tytułu widać szczególnie na nieco kanciastych twarzach głównych bohaterów. O ile wspomniane już krajobrazy mogą się podobać, to nieco gorzej prezentuje się animacja postaci. Niestety wszystkie cierpią na syndrom drewnianego człowieka, co, jak nietrudno się domyślić, przejawia się w ich mało realistycznych ruchach. Na uroku nie straciła za to muzyka autorstwa znanego z serii Myst, Jacka Walla. Gdy trzeba jest nastrojowa, w innych sytuacjach epicka. Piękny, główny motyw łatwo wpada w ucho i trudno go z stamtąd wytrząsnąć.
Jade Empire, gra dwa lata temu wciągająca, choć i wówczas krytykowana za to i owo, ukazuje się wreszcie na PC. Czy ktokolwiek, kogo fascynują gry RPG może pozwolić, by taka okazja wyśliznęła mu się z rąk? Za dwa, trzy lata Cesarstwo może być już zbyt przeterminowane, by doń bezpiecznie wkroczyć. Ogromna liczba bardzo dopracowanych zadań, porywająca fabuła, kilka zakończeń, możliwość romansowania, znakomita marka Bioware, dobra polska lokalizacja (kinowa)... czy trzeba więcej powodów by po Jade Empire sięgnąć?
Maciej „Shinobix” Kurowiak
PLUSY:
- świetna fabuła;
- rozbudowane interakcje między postaciami;
- ciekawe podejście do tematu walki.
MINUS:
- trąciła myszką dwa lata temu, trąci i teraz.