autor: Remigiusz Maciaszek
Kryminaliści w APB: All Points Bulletin
Zgodnie z zapowiedzią prezentujemy drugą część artykułu, poświęconego frakcjom obecnym w grze APB: All Points Bulletin. Dziś zajmiemy się kryminalistami i omówimy sporo zagadnień, związanych z karierą przestępcy w wirtualnym mieście.
Spis treści
Zgodnie z zapowiedzią prezentujemy drugą część artykułu, poświęconego frakcjom obecnym w grze APB: All Points Bulletin. Dziś zajmiemy się kryminalistami i omówimy sporo zagadnień, związanych z karierą przestępcy w podzielonym konfliktem wirtualnym mieście San Paro. To tam wkrótce zaproszą nas twórcy całego projektu – studio Real Time Worlds.
Obie części artykułu są od siebie niezależne, jednak mimo wszystko polecałbym w pierwszej kolejności przeczytać tekst poświęcony stróżom prawa (enforcerom). Dzięki temu zyskacie szerszy obraz konfliktu oraz lepiej zrozumiecie podejście do niego poszczególnych frakcji. Tak czy inaczej – zapraszam do lektury.
Historia chaosu w San Paro
Nikt nie był w stanie przewidzieć, że pewnego dnia nieznany nikomu szesnastolatek wyciągnie rewolwer i otworzy ogień na schodach ratusza. Pięć strzałów, które zakończyły życia burmistrza Johna Darrena, przy okazji pozbawiło miasto jedynej szansy na powrót do normalności. San Paro było zawsze przesiąknięte korupcją, a rozwarstwienie społeczeństwa stanowiło częstą przyczynę tarć między mieszkańcami. Ten młody człowiek, który nie wahał się posłużyć bronią w biały dzień w centrum miasta, nazywał się Luke Waskawi i już wtedy rozpoczął mozolną wspinaczkę po drabinie kryminalnej kariery. Tamtego dnia stał się legendą, dzięki której miał w przyszłości trafić na tron przestępczego podziemia. Nie mógł jednak obserwować chaosu, jaki sprowadził na ulice San Paro, ponieważ dwie dekady spędził w odosobnieniu zakładu karnego. Był to jednak tylko fragment większego planu, który z biegiem czasu pogrążył całe miasto w anarchii. Dla Luke’a Waskawi izolacja skończyła się po 20 latach, gdy uciekł z więzienia i stał się wreszcie panem półświatka. Nikt nie wie, w jaki sposób nim dowodzi, lecz efekty jego działań są wszędzie widoczne. Szara eminencja pociąga za sznurki, jednym kryminalistom wydając polecenia, dla innych będąc inspiracją.
Kiedy również po dwudziestu latach do miasta powraca Jane Darren, córka zamordowanego burmistrza, rozpoczyna się zaciekła walka o władzę. Błyskawiczna i błyskotliwa kampania doprowadza Jane do ratusza. Od tego momentu dwójka młodych i zdecydowanych na wszystko ludzi jest gotowa rozerwać San Paro na strzępy, by zniszczyć przeciwnika. Wszystko wskazuje na to, że z biegiem czasu oboje mogą osiągnąć taki właśnie cel. W większości dzielnic toczą się regularne bitwy, podczas których ścierają się oddziały nowo powołanych jednostek policji, zwanych enforcerami, i świetnie zorganizowanych gangów. Wprawdzie mieszkańcy miasta próbują żyć normalnie, jednak nikt nie ma złudzeń. W San Paro rozpoczęła się wojna domowa.
Motywacja przestępcy
Bycie przestępcą w San Paro to dosyć skomplikowana sprawa. Oczywiście z jednej strony jest banda młodych ludzi, którzy chcą poszaleć i w najbardziej brutalny sposób zamanifestować swoją nienawiść do świata. Są też tacy, którzy planują się za wszelką cenę wzbogacić. Z drugiej jednak – znajdą się i ci, którzy protestują przeciwko absolutnej władzy, korupcji i korporacjom. Tych ostatnich do walki pchnęło bezwzględne stanowisko miasta wobec wszystkich myślących inaczej. Nie ma już miejsca na sentymenty, zasada „nie jesteś z nami, to jesteś przeciwko nam” to podstawa działania nowych gliniarzy. Buntowników szufladkuje się i traktuje jak przestępców. Jeżeli chcesz być niezależny, mieć coś do powiedzenia i różnić się od bezmyślnej masy kierowanej przez władzę, to kup sobie broń, najlepiej dużego kalibru.
Gangi
Kryminaliści zrzeszyli się w dwie duże organizacje przestępcze. Pierwsza ma swoje siedziby w dystrykcie finansowym. G-Kings, bo tak nazywa się ten gang, pochodzą z Gresty – getta, w którym zrujnowane domostwa kryją się w cieniu drapaczy chmur i bogactwa przemysłowców. Gresty i jego mieszkańcy zawsze byli wykluczeni ze społeczeństwa, to po prostu niechciane skupisko ludzi, postrzeganych przez swoich bogatych sąsiadów jako bezwartościowe śmieci. Dlatego też młodzi przedstawiciele tej społeczności zaczęli zrzeszać się w nieformalnych grupkach, by narobić jak najwięcej hałasu, by po prostu dać światu znać, że wciąż istnieją. Sytuacja G-Kings uległa diametralnej zmianie, gdy gangiem zainteresował się biznesmen Arlon Benjamin, któremu spodobał się jego status odszczepieńców i metody działania. Wziął więc go pod swoje skrzydła, uznając, że będzie to doskonały początek na zaprowadzenie w mieście radykalnych zmian. Przedstawiciele gangu zawsze mówili o buncie, teraz powoli zaczynają rozmawiać o rewolucji.