autor: Borys Zajączkowski
Dzień Przeznaczenia
Jest 4 sierpnia 2004 roku. Wczoraj Doom III ukazał się w Stanach Zjednoczonych. Jego europejska premiera będzie mieć miejsce 13 sierpnia. Przyjrzyjmy się, jak świat za Wielką Wodą zmienił się w dniu wyczekiwanego Przeznaczenia.
Spis treści
Połowa lat dziewięćdziesiątych, niewielki pokój na poddaszu domu jednorodzinnego – nad rzeką w Beskidzie Wyspowym. Późna noc. Monitory spiętych ze sobą kabelkiem szeregowym dwóch 386DX wydobywają z ciemności skupione, demoniczne twarze grających.
- Wyłaź i walcz jak mężczyzna! – pieni się mój kumpel nie będąc pewnym, za którym z pięciu podejrzanych rogów się czaję.
- Co, drżysz przed obliczem straszliwego przeznaczenia? – odpowiadam zarozumiale, by się nie zdradzić, że amunicji zostało mi na jeden strzał z dwururki.
Doom rządził pośród gier zręcznościowych. Osamotnionemu graczowi wyrywał z życiorysu bądź ile godzin spędzonych na penetracji oniemiających grafiką lokacji. Sieciowy deathmatch tworzył zaś nową jakość i wytyczał kierunek rozwoju strzelanek na następną dekadę. Trudno dziś uwierzyć, że w grze, wydającej się królową atmosfery strachu, nic nie rzucało cieni, a seria z karabinu maszynowego nie pozostawiała na ścianach nawet zadrapania.
Wakacje roku 2004. Komputery taktowane zegarami blisko sto razy szybszymi, a każdy wyposażony w kartę 3D, o jakiej dziesięć lat temu nikomu się nie śniło. Na półkach pokrywają się kurzem setki mniej lub bardziej doomopodobnych gier: Half-Life, Soldier of Fortune, Aliens vs Predator... Tymczasem świat wstrzymuje oddech, bo oto pojawia się trzecia odsłona tej najważniejszej pośród strzelanek. „Gdy tylko rozeznasz się w swoim wyposażeniu – i w doskonałym modelu fizycznym, który pozwala ci przestawić w zasadzie każdy obiekt w twoim otoczeniu – rozpętuje się piekło. Dosłownie”, pisze PC Gamer w swojej, pierwszej na świecie recenzji Dooma III.
Jest 4 sierpnia 2004 roku. Wczoraj Doom III ukazał się w Stanach Zjednoczonych. Jego europejska premiera będzie mieć miejsce 13 sierpnia. Zanim na stronach Gier-OnLine opublikujemy własne wrażenia z gry, przyjrzyjmy się, jak świat za Wielką Wodą zmienił się w dniu wyczekiwanego Przeznaczenia.
Piekielny klimat
Pierwsze, naprędce notowane opinie skupiają się przede wszystkim na unikalnej w skali gier komputerowych, być może najdoskonalej dotychczas wypracowanej atmosferze przygody. W zgodzie z najlepszymi wzorami zaczerpniętymi z filmów, pierwszy kwadrans pobytu w bazie UAC na Czerwonej Planecie mija na spokojnym, rutynowym przyjęciu nowego żołnierza, czyli ciebie, graczu. Trzęsienie jednak wisi na włosku i objawia się powoli, początkowo w postaci dreszczy na skórze.
„Odcięty od swoich towarzyszy z Marines (z których znaczna część poluje na ciebie w postaci uzbrojonych po zęby zombi), szukając drogi ku ocaleniu, możesz polegać jedynie na połączeniu radiowym ze swoim wciąż żyjącym sierżantem. (...) Odkrywasz konspirację apokaliptycznych rozmiarów. (...) Psychotyczny dr Betruger, szef naukowy UAC, wypaczył przebieg eksperymentów nad teleportacją, by otworzyć przejście do innego, piekielnego wymiaru”, pisze PC Gamer i kontynuuje: „Jeśli będziesz próbować przebić się naprędce przez którąkolwiek z 28 misji, zostaniesz unicestwiony. (...) Nie ma jednak powodu do obaw, że Doom 3 jest tak powolny jak Splinter Cell. (...) Impy, Rycerze Piekła, Archvile powrócili, by cię przerażać i wprawiać w podziw. (...) Główny projektant, Tim Willis, siedzi w twojej głowie jak psycholog – kiedy tylko pozwoli ci pomyśleć, że masz chwilę na obniżenie czujności, wstrzykuje ci dawkę adrenaliny wprost do twojego systemu nerwowego”.