To nie jest kraj dla graczy - jak Grecja zbanowała gry wideo
Co robicie, gdy jeden z rządzących polityków zostaje przyłapany na partyjce nielegalnego pokera? Oczywiście, zakazujecie wszystkich gier komputerowych. Wspominamy absurdalną sprawę ustawy 3037, które uczyniła elektroniczną rozrywkę przestępstwem.
Jeśli mieliście szczęście posiadać na początku stulecia odpowiednio mocny komputer oraz wystarczająco szybkie łącze internetowe, zapewne wielu z Was spędziło długie godziny na wieloosobowej rozgrywce w Quake'a bądź Unreal Tournament. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, kim byli rywale po drugiej stronie monitora? Jeśli zdarzyło się Wam w tamtym okresie wirtualnie ustrzelić jakiegoś Greka, to mieliście do czynienia z przestępcą. A wszystko dzięki jednemu z największych absurdów w historii elektronicznej rozrywki: w 2002 roku ojczyzna Sokratesa i Platona zakazała wszystkich gier komputerowych.
Cała farsa była częścią wypowiedzianej przez grecki rząd „wojny przeciw nielegalnemu hazardowi”. Na początku XXI wieku tamtejsi obywatele mieli najwyższy współczynnik osób lubiących rozerwać się przy jednorękim bandycie czy ruletce w całej, liczącej wówczas piętnaście państw, Unii Europejskiej, zaś sam premier używał nawiązań do popularnych gier hazardowych w swoich przemówieniach. Do czasu, kiedy jeden z członków rządzącej wówczas partii PASOK (Ogólnogrecki Ruch Socjalistyczny) dał się sfilmować dziennikarzom podczas partyjki wideopokera. Z wizją nadchodzących lokalnych wyborów na horyzoncie trzymające władzę ugrupowanie, mające już za sobą szereg skandali, postanowiło zadziałać szybko i bezlitośnie – by zapobiec wszelkim przypadkom nielegalnego hazardu, postanowiono na wszelki wypadek zakazać po prostu wszystkich gier elektronicznych.
W początkowej wersji ustawa, oznaczona numerem 3037, miała zakazywać tego rodzaju rozrywki wyłącznie w miejscach publicznych. Wkrótce jednak pracujący nad nią urzędnicy doszli do niepokojącego wniosku – jeśli nie pozwoli się grać w kafejkach internetowych, już za niedługo serce nielegalnych zabaw przeniesie się do prywatnych mieszkań. Ostatecznie hazard jest jak hydra – pozbawienie jej jednej głowy nie da oczekiwanych rezultatów, warto więc ściąć wszystkie za jednym zamachem. Restrykcje rozszerzono więc także na domowe zacisza. Oczywiście nie oznaczało to, że policja regularnie przeczesywała mieszkania graczy... co wcale nie zmienia faktu, że zrównano przejście etapu w Mario, zagranie meczu w FIFA czy nawet nakarmienie węża w mobilnym Snake'u z przestępstwem. Ba, nawet tytuły dołączane do systemów operacyjnych Microsoftu – chociażby popularny Saper – mogły przysporzyć pechowemu posiadaczowi sporo kłopotów. Grecka gazeta „Kathimerini” pisała wówczas, że rząd „nie potrafi odróżnić nieszkodliwej gry komputerowej od jednorękiego bandyty”.
I rzeczywiście: w praktyce wprowadzony 30 lipca 2002 roku przepis traktował tak samo partię wirtualnego pokera, jak na przykład Unreal Tournament. Gry komputerowe zostały zakazane, bo przy użyciu odpowiednich programów mogły zostać przekształcone w maszyny hazardowe. Prawo stosowało się nie tylko do Greków – każdy turysta, który odpalił na swoim telefonie Space Invaders podczas odprawy na lotnisku, bezwiednie ryzykował karę grzywny od 5 do 75 tysięcy euro lub areszt trwający od jednego do dwunastu miesięcy. O ile jednak takie sytuacje zdarzały się dość sporadycznie, tak już właściciele kafejek internetowych mogli się spodziewać bardzo poważnych problemów.
Kontrowersyjne prawo to nie koniec starć pomiędzy greckim systemem legislacyjnym a grami. We wrześniu 2012 roku na wyspie Lemnos władze zatrzymały dwóch deweloperów studia Bohemia Interactive, którzy robiąc zdjęcia placówek wojskowych narazili się na zarzuty szpiegostwa. O uwolnienie Ivana Buchty oraz Martina Pezlara apelował sam Dean „Rocket” Hall, twórca DayZ, jednak minęło dokładnie 128 dni, zanim obaj panowie mogli wrócić do domów. Wszystko dlatego, że akurat w tym samym czasie strajkowały sądy.