autor: Marek Grochowski
Dlaczego w GTA IV zabraknie dzielnicy Staten Island?
Już z pierwszych informacji na temat najnowszej odsłony sagi Grand Theft Auto wynikało, że w grze studia Rockstar Games ujrzymy odpowiedniki pięciu dzielnic Nowego Jorku. Będą to odpowiednio Brooklyn (Broker), Manhattan (Algonquin), Queens (Dukes), Bronx (Bohan) oraz New Jersey (Alderney). Wielu fanów serii zastanawia się jednak, dlaczego w czwartej odsłonie GTA zabraknie innej ze znanych części
Już z pierwszych informacji na temat najnowszej odsłony sagi Grand Theft Auto wynikało, że w grze studia Rockstar Games ujrzymy odpowiedniki pięciu dzielnic Nowego Jorku. Będą to odpowiednio Brooklyn (Broker), Manhattan (Algonquin), Queens (Dukes), Bronx (Bohan) oraz New Jersey (Alderney). Wielu fanów serii zastanawia się jednak, dlaczego w czwartej odsłonie GTA zabraknie innej ze znanych części „Wielkiego Jabłka” – wyspy Staten Island.
Choć autorzy zgodnie z prawdą usprawiedliwiają to nikłą atrakcyjnością wspomnianego terenu (mieszka w nim stosunkowo mało ludzi i jest on uważany za „zbyt” spokojne miejsce), redaktorzy serwisu Spong znaleźli alternatywne, bardziej humorystyczne wytłumaczenie braku wymienionej lokacji w GTA IV.
Otóż Staten Island to wysepka, na której swoją polityczną siedzibę ma senator Andrew Lanza. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że wspomniany jegomość jest Przewodniczącym Senackiej Komisji ds. Przestępczości Nieletnich oraz Przemysłu Rozrywkowego i jednoznacznie wypowiada się na temat kontrowersji w produktach pokroju GTA: „Emocje i postępowanie młodych ludzi są zbyt często kształtowane przez pełne przemocy filmy i gry komputerowe. Musimy zapobiec wpływowi wirtualnej rzeczywistości na uczenie nieletnich gwałtownych zachowań, a tym samym na ich deprawację.”
Zważywszy na jasny stosunek Lanzy do tematów podejmowanych przez branżę elektroniczną nie dziwi więc, że specjaliści z Rockstar Games wolą unikać starcia z nim, mając w pamięci swoje wcześniejsze perturbacje związane z osobą osławionego Jacka Thompsona. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że senator Andrew na co dzień mieszka w miejscowości o sympatycznej nazwie Great Kills – widać więc, że nie ma z nim żartów.