Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 listopada 2008, 12:22

autor: Marcin Łukański

Gears of War 2 - recenzja gry

Gears of War 2 to produkcja, która pokazuje, jak w dzisiejszych czasach powinny wyglądać gry akcji.

Recenzja powstała na bazie wersji X360.

Pierwsza część Gears of War była jedną z najlepszych gier akcji na konsole Microsoftu. Jeśli nie najlepszą. Do tej pory jest w czołówce najczęściej uruchamianych produkcji i do tej pory rzesze ludzi toczą w niej zacięte boje poprzez usługę Xbox Live. Nie da się ukryć, że poprzeczka zawędrowała bardzo wysoko. Dlatego wątpliwości, czy druga część sprosta wyzwaniu i nie będzie przysłowiowym odgrzewanym kotletem są jak najbardziej na miejscu.

Cliffy – producent z firmy Epic – wielokrotnie zaznaczał w wywiadach, że nie chce tworzyć zupełnie nowej jakości. Planuje ulepszyć to, co było w pierwszej części i dać graczom kolejną dawkę solidnej akcji. Żadnej rewolucji. Po prostu: lepiej, więcej, ładniej. I wiecie co? Epic ponownie pokazuje, jak stworzyć najlepszą grę akcji na konsole. Zapomnijcie o pierwszej części Gears of War. Druga część zgniata, miażdży, przeżuwa i wypluwa swojego starszego brata do najbliższego kosza na śmieci. Nadszedł kolejny król rankingów Xbox Live.

Szczątki fabularne

O fabule nie będzie za wiele. Bo Gearsy to gry, w których fabuła schodzi na daleki plan i – bądźmy szczerzy – właściwie w ogóle mogłoby jej nie być. Ekipa Epic postanowiła jednak porwać się z motyką na słońce i od produkcji praktycznie pozbawionej fabuły (Gears of War 1) przejść do tytułu, który wprowadza jakąś dramaturgię (Gears of War 2).

Niektóre lokacje w grze są prześliczne.

Cała historia opiera się na desperackim ataku żołnierzy w samo serce siedlisk Locustów. Potwory opanowały większość miast i ludzkości grozi zagłada. Zgodnie z nieśmiertelnym powiedzeniem „najlepszą obroną jest atak” Marcus i jego doborowy oddział wyruszają z samobójczą misją. Szarańcza gotuje żołnierzom gorące powitanie i rzuca przeciwko nim wszystkie siły, jakie posiada.

W międzyczasie znika żona Dominica Santiago, który rozpoczyna swoją własną krucjatę i planuje odszukać ukochaną kobietę. Oczywiście prywatne interesy Dominica kłócą się z patriotycznymi pobudkami, którymi kieruje się Marcus. Producent starał się w czasie gry pokazać lekkie załamanie psychiczne Dominica, ale nie do końca się mu to udało. Potężne mięśniaki trzymające gigantyczną broń wyglądają troszkę śmiesznie w czasie wygłaszania dramatycznych i wyciskających łzy kwestii. Nie oszukujmy się – Dominic i Marcus są typami, którym świetnie idzie miażdżenie czaszek, a nie prowadzenie filozoficznych debat.

Oczywiście mało kto, grając w Gearsy, będzie z napięciem śledził rozwój fabuły. Tutaj liczy się akcja. I tylko akcja.

Prawdziwa wybuchowa mieszanka

Gears of War 2 to gra potężna. Gra, której pierwsze misje są szalenie efektowne, a potem jest tylko lepiej. Dawno nie widziałem (czy to na PC, czy to na konsolach) takiego natężenia akcji, takiego skondensowania gwałtownych wydarzeń i tak efektownej, krwawej i mięsistej rozgrywki.

Gra od pierwszych minut przyciąga jak magnes i nie pozwala odejść od ekranu aż do samego końca. Jest tu wszystko to, co polubiliśmy w pierwszej części (ale zaprezentowane znacznie, znacznie lepiej) oraz wiele rzeczy, które dodają zabawie niesamowitej pikanterii. Gears of War 2 to przykład jak z gry bardzo efektownej zrobić grę niesamowicie efektowną.

Wszystkie misje pozornie polegają cały czas na tym samym, czyli na strzelaniu i zabijaniu, ale niejeden film akcji może pozazdrościć drugiej części Gearsów sposobu przedstawienia całej historii. Producent nie daje nam ani chwili wytchnienia: cały czas trwa wojna, Szarańcza rzuca przeciwko nam armie największych potworów, a skala wydarzeń obejmuje ogromne miasta, potężne przestrzenie, podziemne jeziora, sieć korytarzy Locustów i pokryte śniegiem góry.

Piła mechaniczna powraca w pełnej krasie.

Każda pojedyncza misja i każdy pojedynczy rozdział mają coś do zaoferowania. Nie ma tu zbędnych i nudnych „uzupełniaczy”, nie ma niepotrzebnych zadań, nie ma żmudnego krążenia i bezsensownego likwidowania przeciwników. Mimo ogólnego chaosu, wszystko jest świetnie przemyślane. Przechodzenie Gears of War 2 to jak szalona jazda kolejką górską, która cały czas pędzi w dół i nabiera prędkości.

Więcej, lepiej…

Na ogólną efektowność misji wpływa nie tylko świetny sposób ich zaprezentowania i sugestywne pokazanie „walki o wszystko”. Adrenaliny i emocji dodają również nowi przeciwnicy oraz nowe rodzaje broni. Widać, że Epic w swojej najnowszej pozycji postawił na ogrom i monumentalność. Na pewno pamiętacie potężne Boomery z pierwszej części gry. Potwory były wyjątkowo odporne na pociski i zaopatrzone w wyrzutnie rakiet. W Gears of War 2 spotykamy więcej wielkich poczwar. Boomery oczywiście powracają, a obok nich atakują nas monstra z ciężkimi karabinami maszynowymi, z miotaczami ognia, a nawet z buławami zawieszonymi na łańcuchach. Trafiają się również bardzo szybkie poczwary, które starają się rozszarpać nas samymi rękami.

Każdy z tych wielkich potworów wymaga troszkę odmiennego podejścia i powoduje, że walka automatycznie robi się znacznie bardziej emocjonująca. Na szczęście w czasie zabawy dostajemy odpowiednią broń, aby radzić sobie ze zmasowanymi atakami wroga. Nie brak miotacza ognia czy potężnego moździerza. Dodatkowo możemy zasłonić się specjalnymi tarczami oraz wziąć przeciwników jako zakładników i potraktować ich jak ruchome kamizelki kuloodporne.

Gorącą atmosferę podgrzewają dodatkowo jeszcze dwa elementy mechaniki rozgrywki. Zaimplementowana do świata gry fizyka oraz możliwość lekkiej destrukcji otoczenia. Mimo że występują w – nazwijmy to – formie szczątkowej, to dają się na tyle zauważyć, by walka była jeszcze lepsza i jeszcze bardziej sugestywna.

Fizyka sprowadza się do tego, że potwory oraz niektóre elementy otoczenia reagują na nasze wystrzały. Gdy ranimy Locusta w bok, widzimy, że przyjemniaczek zgina się lekko w postrzeloną stronę. Gdy ładujemy serię w biurko, zdarza się, że kilka rzeczy z niego spada. W przypadku Locustów fizyka sprawia, że gra jest troszkę łatwiejsza, ale też strzelanie w potwory sprawia więcej frajdy. W przypadku elementów otoczenia, fizyka dodaje walce pikanterii. Podobnie jest z destrukcją świata gry. Czasami od ścian odpada tynk, część muru rozlatuje się, a niektóre deski rozpadają na części. Te rzeczy nie mają większego wpływu na rozgrywkę, ale – podobnie jak fizyka – dodają emocji samej walce.

Tarcza, czyli mobilna osłona. Niestety bardzo spowalnia wszelkie ruchy.

… i ładniej

Gra wygląda wyraźnie lepiej niż pierwsza część. Niestety, niekoniecznie da się to zauważyć na trailerach i pokazach, które można znaleźć w Internecie. Na lepszy wygląd gry wpływa przede wszystkim o wiele bardziej dopracowane oświetlenie. Zrezygnowano z typowych dla pierwszej części odcieni szarości i zdecydowano się na wprowadzenie miejscami barw nie tyle bardziej optymistycznych, co bardziej jaskrawych. Gra jest po prostu bardziej kolorowa (nie mylić z bajkową) niż pierwsza część. Popracowano również nad teksturami, które posiadają teraz więcej szczegółów.

Finalnie udało się stworzyć produkcję o wiele ładniejszą niż poprzednia. Niezależnie, czy wędrujemy przez jasno oświetlone, ośnieżone góry, czy przez wypełnione półmrokiem jaskinie Szarańczy. Zawsze jest na czym zawiesić oko, a niektóre lokacje są naprawdę prześliczne.

Szarańcza ponownie opanowała Xboxa

Podobnie jak w pierwszej części, tak i tutaj, gdy znudzi nam się samotna zabawa, możemy zaprosić do niej znajomego i niszczyć Locustów w trybie współpracy. W Gears of War 2 dodatkowo znajdziemy świetny tryb Hordy. Wraz z pięcioma znajomymi staniemy przeciwko kolejnym falom Locustów. Każda z fal jest coraz trudniejsza i coraz więcej potworów rusza na biednych graczy. Gdy pokonamy wszystkie potwory w danej rundzie, impreza zaczyna się od nowa i tak w kółko, aż ukończymy ostatnią, 50 falę. Zabawa w trybie hordy jest naprawdę świetna i – co najważniejsze – wymaga zgranej ekipy.

Gears of War 2 to produkcja, która pokazuje, jak w dzisiejszych czasach powinny wyglądać gry akcji. Prawdziwa, wybuchowa mieszanka. Tak naprawdę gra nie posiada błędów i poważnych wad. Jedyne rzeczy, do których można się przyczepić, to troszkę na siłę wplecione w fabułę wątki dramatyczne i nie za długa kampania – większość osób ukończy ją w około 10 godzin. Możecie być jednak pewni, że będą to jedne z najbardziej emocjonujących godzin, jakie spędziliście z jakąkolwiek grą akcji.

Marcin „Del” Łukański

PLUSY:

  • niesamowicie efektowna rozgrywka;
  • świetnie zaprezentowane misje;
  • ogromna ilość ciągłej akcji;
  • nowi przeciwnicy, nowe rodzaje broni;
  • śliczne lokacje.

MINUSY:

  • trochę zbędne wątki dramatyczne w fabule;
  • kampania mogłaby być dłuższa.
Recenzja gry Senua’s Saga: Hellblade 2. Ninja Theory stworzyło arcydzieło, ale wątpię, czy to ocali studio przed Microsoftem
Recenzja gry Senua’s Saga: Hellblade 2. Ninja Theory stworzyło arcydzieło, ale wątpię, czy to ocali studio przed Microsoftem

Recenzja gry

Siedem lat produkcji przełożyło się na grę, która trwa raptem siedem godzin (mniej więcej). Krótko? Owszem, ale prawdopodobnie nie zapomnę ani sekundy z tych siedmiu godzin przez następne siedem dekad swojego życia. Hellblade 2 to arcydzieło.

Hades 2 - recenzja gry we wczesnym dostępie. Król roguelike'ów powrócił i pozamiatał
Hades 2 - recenzja gry we wczesnym dostępie. Król roguelike'ów powrócił i pozamiatał

Recenzja gry

Hades 2 od Supergiant Games zadebiutował znienacka i zamieszał, zmuszając mniejsze tytuły do przełożenia premiery. I nic dziwnego, bo już teraz gra posiada ogromną ilość zawartości i pozwala wsiąknąć na długie godziny. A to dopiero wczesny dostęp!

Recenzja gry V Rising - to nie jest kraj dla samotnych krwiopijców
Recenzja gry V Rising - to nie jest kraj dla samotnych krwiopijców

Recenzja gry

V Rising po dwóch latach opuścił Early Access. Wampirzy survival kusi soczystą rozgrywką, klimatem oraz elementami sieciowymi. Nie jest to jednak tytuł dla samotnych krwiopijców, tylko dla całych klanów gotowych na żmudny grind oraz wymagających bossów.